10 lutego 2014

[ Feniks ] 2. „Dziwadło”

- A ty?! Skoro wszyscy tutaj są wybrykami natury, to ty też. Co niby robisz? – warknąłem, krzyżując ręce na piersi.
- Podróżuję po snach – odpowiedział z dumą Jonghyun, jakby to była jego największa zaleta.
Zaśmiałem się donośnie. Starałem się, naprawdę, ale dla mnie to, co mówił Jjong było niemożliwe. W myślach wsadziłem wszystkie jego słowa do szufladki, zasunąłem ją i zamknąłem na klucz, żeby więcej nie musieć się nad tym zastanawiać. Co prawda Jonghyun naprawdę się wysilił, kiedy wyjaśniał mi mi działanie Instytutu i... w sumie całego ich świata. Istniała możliwość, że mówił prawdę... Może to nie było aż tak nienormalne wytłumaczenie wszystkich dziwnych wydarzeń. Tak? Albo miał niesamowitą wyobraźnię. Lub ktoś nauczył go perfekcyjnie kłamać. Tylko jaki niby miałby w tym cel, żeby mnie przekonać do swoich racji? To wszystko było bez sensu. 
Bez słowa opuściłem pokój. Jak najszybciej chciałem wyjść z tego nienormalnego budynku. Nigdy nie posądzałem mojego przyjaciela o szaleństwo. Widocznie każdy ma zadatki, nawet ten, kto zachowuje się stosunkowo normalnie. Słyszałem za sobą czyjeś kroki. Najprawdopodobniej samego Jonghyuna, którego celem było przemówienie mi do rozsądku. Czy to nie ja powinienem próbować naprostować jego? Przecież to on wierzył w te całe umiejętności.
Nie do końca wiedziałem, gdzie idę. Nie znałem tego budynku, nie pamiętałem którędy konkretnie przyszliśmy do pokoju, więc szedłem trochę na ślepo. Najwidoczniej moja pamięć była lepsza, niżbym się spodziewał, bo już po chwili otwierałem ogromne drzwi budynku. Poczułem chłodny wiatr, a na moim ciele od razu pojawiła się gęsia skórka. No tak, to nie był najlepszy czas na spacerek w krótkim rękawku, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Miałem ciekawsze zmartwienia, jak na przykład to, że mój przyjaciel wierzył w nadnaturalne istoty. Wmawiał mi, że sam jest jednym z nich. Jakby tego było mało, twierdził, że ja też.
- Cholera jasna, Key, zatrzymaj się w tej chwili! – krzyknął. Siła jego głosu, ten ton, którego tak rzadko używał sprawił, że stanąłem w miejscu nieco zszokowany. Nie zaszedłem daleko, stałem zaledwie kilka kroków od ogromnej bramy. – Kibum, co ty sobie myślisz? Że grasz w jakimś filmie, z którego w każdej chwili możesz zrezygnować? To jest prawdziwe życie! Jeżeli teraz odejdziesz, to w najbliższym czasie spłonie nie tylko twoje mieszkanie, ale może i połowa miasta – tłumaczył wciąż tym samym ostrym tonem. – Co będzie twoim następnym celem? Spożywczak na rogu czy może coś większego, jak na przykład teatr? – zapytał drwiąco, uderzając chyba w najczulszy punkt. Dobrze wiedział o tym, że właśnie balansuje na granicy. Jeżeli ją przekroczy, to nie przekona mnie do zamieszkania w Instytucie. Póki co podawał jasne argumenty, których nie mogłem ot tak odrzucić.
- Hyung.… nie jestem dziwadłem – wyrzuciłem w końcu z siebie to, co kłębiło się od samego początku tej rozmowy. Kiedy odwróciłem się w jego stronę, dostrzegłem zdziwienie i delikatny niesmak malujący się na jego twarzy. Czy moje słowa go.… zabolały?  – To, co mówisz, to nie może się mnie tyczyć. Skąd niby.… jak?! – dodałem szybko, nim Jjong kompletnie odpuścił.
Jonghyun chyba również był na skraju wytrzymałości. Zacisnął mocno szczękę. Bezwiednie zaczął sztyletować mnie spojrzeniem. Do tej pory nie było jeszcze takiej sytuacji, w której był na mnie naprawdę wściekły. Potrafił wybaczyć mi wszystko, każde najgłupsze, najbardziej tępe przezwisko, jakie wymyśliłem. Bo taki był - dobry, spokojny, nieco uległy. Czyżbym tym razem posunął się za daleko? Ale przecież on musiał wiedzieć, że kompletnie nie rozumiem, co się dzieje. Nie chciałem go obrazić. W sumie, nie miałem bladego pojęcia, że coś takiego może być dla niego obraźliwe. On widocznie był innego zdania. Wpatrywałem się w niego, kiedy zaczął się lekko cofać. 
Tego wszystkiego było już za dużo. Sytuacja mnie przerastała, problemy się piętrzyły, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Przynajmniej tak mi się wydawało. Czułem, że wszystko się we  mnie gotuje. Było mi cholernie gorąco, a oddech stał się płytki. Zacisnąłem ręce w pięści, paznokciami chyba rozdarłem skórę, bo poczułem coś ciepłego, lepkiego we wnętrzu dłoni. Jjong musiał to zauważyć, bo przystanął w miejscu.
- Doprawdy nie rozumiem, co cię tak przeraża. Zawsze byłeś opanowany, wierzyłeś w różne bzdety, do których ja nie mogłem się przekonać – wyznał, podchodząc bliżej. Położył rękę na moim ramieniu, odszukując mój rozbiegany wzrok. Jego palce mocno wbiły się w moją skórę. Z początku czułem ogromny ból, ale chwilę później wszystko odeszło. Oddychałem miarowo, bez większego wysiłku. Nawet chłód nocy na nowo dawał się we znaki, bo zrobiło mi się trochę zimno. – Nie jesteś dziwadłem. Żadne z nas nie jest – wreszcie przestał mówić do mnie formalnie i oschle. Na powrót stał się moim przyjacielem. Gdyby nie całe to szaleństwo, może nawet bym się uśmiechnął. – Jesteśmy inni, ale nie gorsi. I czy tego chcesz czy nie, i tak prędzej czy później będziesz się musiał z tym pogodzić. Najlepiej od razu, inaczej znowu narobisz sobie problemów i wyrzutów sumienia, gdy nie będziesz mógł nad sobą zapanować.
Przez chwilę panowała cisza. On natarczywie lustrował mnie wzrokiem, kiedy ja uciekałem swoim jak najdalej. Bałem się spojrzeć mu w oczy, bo nagle wziąłem go na poważnie. Gdyby to był żart... chyba dałby już sobie spokój. Tymczasem ciągnął to w nieskończoność, najwyraźniej nie miał zamiaru przestać wpajać mi swoich racji. Jednak dotychczasowa szarość mojego życia nie chciała mnie tak szybko opuścić i choć serce już wierzyło, umysł wciąż obstawał przy swoim.
- Żałuję, że nie mogę cię przekonać, że to wszystko prawda. Nie mam takiej umiejętności, którą mógłbym ci ot tak pokazać, nie potrafię jeszcze zabierać ze sobą ludzi do cudzych snów. W dodatku, no, musielibyśmy spać. – Westchnął, wreszcie odlepiając ode mnie swoje czekoladowe tęczówki. Miałem ochotę odetchnąć z ulgą, bo pomału przygniatał mnie siłą spojrzenia. – Ale jest wiele osób, które mogą mnie zastąpić i wreszcie sprawić, byś uwierzył – dodał nieco ciszej, odwracając się w stronę Instytutu. – Pytanie tylko, czy zdecydujesz się z nami zostać?
Spojrzałem na ogromny budynek, który wciąż nie krzyczał w moją stronę, że jest najlepszym miejscem na Ziemi. Jednak zmienił się jeden drobiazg - tym razem miałem ochotę przekroczyć jego próg. Możliwe, że ze zwykłej ciekawości. Może przez fakt, że i tak nie miałem dokąd wracać. Zresztą, co za różnica.
- I tak nie mam dokąd iść – szepnąłem, potwierdzając swoje myśli, na co Jong tylko delikatnie się uśmiechnął. Objął mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął, drugą ręką mierzwiąc mi włosy. Prychnąłem, kiedy kompletnie rozwalił mi fryzurę i jeszcze na dodatek miał czelność się ze mnie śmiać.

*

W dłoni Taemina coś błysnęło. Kilka sekund później mogłem podziwiać przezroczystą różę o idealnych kształtach w całości wykonaną... z wody. Przetarłem oczy wierzchem dłoni, nie wierząc własnym oczom. No teraz... teraz chyba nie dało się kompletnie odrzucić teorii Jonghyuna o nadprzyrodzonym świecie.
Zerknąłem na chłopaka, którego skupiona twarz po części ukryta była w długich, prostych włosach. Czyli młody był jednym z nich. Był mieszkańcem Instytutu, który mógł kontrolować wodę. Który mógł ją sobie wyczarować na przykład na środku pustyni, gdyby przez przypadek na niej wylądował. Przynajmniej tak wnioskowałem.
- Intrygujące – mruknąłem pod nosem, podchodząc bliżej. Ale przyznam szczerze, że nie aż tak jak to, że z jego ręką było już wszystko w porządku. Nie, żebym się nie cieszył, ale jak? Kiedy? Przecież kiedy ostatnim razem go widziałem, to prawie zwijał się z bólu, sycząc na prawo i lewo.
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Chyba był dumny ze swojego dzieła. Przyglądałem się dokładnie wodnemu kwiatu, kiedy nagle ciecz zamarzła, opadając ciężko na jego dłonie. Nawet nie wydawał się zaskoczony, w przeciwieństwie do mnie. Otworzyłem szerzej oczy, od razu przenosząc wzrok na jego czekoladowe tęczówki. Czy to on...? Oprócz tego, że to stworzył, to jeszcze...?
- Sehun, może dla odmiany stworzyłbyś coś własnego, a nie zawsze musisz niszczyć moje dzieła? - burknął Taemin, spoglądając gdzieś ponad moje ramię. Odwróciłem się na pięcie, by zapoznać się z obliczem kolejnego chłopaka z ponadludzkimi zdolnościami.
Sehun całkiem dobrze się prezentował. Wysoki, wysportowany, o delikatnych rysach twarzy, trochę jak u Taemina. Blond włosy ułożone w artystyczny nieład, czekoladowe tęczówki, chłodne spojrzenie i czarujący półuśmiech. Założył ręce na pierś, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. W pierwszej chwili sprawiał wrażenie rozpieszczonego, wyniosłego dzieciaka. Do ogólnego obrazka nie pasował tylko ten wyglądający szczery uśmiech.
- Ja nie niszczę, ja sprawiam, że twoje dzieło zostaje z nami na dłużej - wyjaśnił.
- Aż w końcu ginie śmiercią tragiczną, roztapiając się w moim dłoniach - dodał z udawanym smutkiem Taemin.
- Proszę, proszę - wtrąciła się Yuri, mierząc Sehuna gniewnym spojrzeniem. Nie byłem pewny czy ta dwójka naprawdę znajduje się w tak kiepskich stosunkach, czy może tylko grali. - Oczywiście, musieli ci zaprezentować jak pięknie się dopełniają - burknęła, wreszcie zaszczycając mnie uwagą. - Słodkie, co?
Szybko do mnie dotarło, że to nie była gra. Ona naprawdę była zdegustowana widokiem blondyna, którego dla odmiany sytuacja naprawdę musiało bawić, bo tłumił chichot wierzchem dłoni.
- Cholernie – odpowiedziałem. W sumie nawet nie kontrolowałem już swoich słów. Minuta za minutą przeżywałem kolejny szok, który coraz bardziej wpędzał mnie w ogłupienie.
Może i przedstawienie, jakie fundowali mi mieszkańcy Instytutu trochę mnie rozbudziło, ale działało o stokroć gorzej, niż porządna kawa, bo oczy mimo ogólnego podekscytowania niesamowicie mnie piekły. Jonghyun proponował mi odpoczynek, nim zabrał się za przedstawianie mi jego znajomych, jednak ja byłem zbyt uparty i zbyt ciekawy nowego, by go słuchać. Kraina Morfeusza wabiła mnie do siebie coraz mocniej. Przymknąłem na chwilę powieki, które coraz ciężej było mi otwierać. Gdy po raz kolejny podziwiałem lekko rozmyte kontury świata, z delikatnym zdziwieniem stwierdziłem, że w pokoju znajduje się jedna osoba więcej. Albo zwyczajnie zaczęło mi się dwoić w oczach.
- Oppa?
Dziewczyna o ciemnobrązowych lokach, przewyższająca stojącą obok niej Yuri niemal o głowę, wbiła wzrok w Sehuna, który teraz zajmował miejsce przy ścianie. Uśmiechnął się do niej serdecznie i skinął lekko głową. Szczupła dziewczyna w mgnieniu oka pokonała całą długość pomieszczenia i zatopiła się w rozmowie z blondynem. Mówili niesamowicie cicho, najwyraźniej o osobistych sprawach. Równie dobrze mogli opuścić pokój, ale w sumie nie dziwiło mnie, że tego nie zrobili, skoro nikt prócz mnie nie zwracał na nich uwagi. Szatynka stała tyłem, przez co byłem zmuszony podziwiać oblicze podekscytowanego Sehuna, który ochoczo kiwał głową. Po chwili przygarnął do siebie dziewczynę, prawie pozbawiając ją przy tym kontaktu z podłogą.
- ... Uhm, Kibum? - Do moich uszu dotarł głos Taemina, który szturchnął mnie lekko w ramię. Zawstydziłem się. Naprawdę bardzo rzadko zdarzało mi się ignorować rozmówców.
- Powtórz, proszę?
- Pytałem jak na razie podoba ci się Instytut. Chyba nie jest najgorzej, co? – zapytał. Na jego buźce pojawił się szeroki uśmiech. Skąd ten dzieciak brał tyle radości?
- Jest świetnie. – Ze zdziwieniem stwierdziłem, że te słowa nie do końca były kłamstwem. Pomimo początkowego anty-nastawienia na cały ten pokręcony instytutowy świat, teraz nie było najgorzej. Każda kolejna poznana osoba wydawała mi się coraz bardziej normalna, co brałem za dobry znak.
Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, bo Taemin przeniósł całą swoją uwagę na Sehuna. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu ciemnowłosej dziewczyny. Przepadła, tak po prostu.
- Soojin wyglądała na podekscytowaną. Stało się coś dobrego? – zagadnął Taemin. Odnotowałem w pamięci kolejną cechę chłopaka. Zebrała się już niewielka lista: do bólu uroczy, przyjaźnie nastawiony, tworzy sobie przedmioty z wody. Teraz dopisałem jeszcze: dociekliwy, a dokładniej: zbyt ciekawski.
A więc ta wysoka dziewczyna, to była słynna Soojin, której nie można było nie znać. Przygryzłem wargę, również skupiając uwagę na Sehunie, czekając na więcej informacji.
- Wybrała wreszcie sukienkę na ten cały bal jesienny w jej szkole. Jutro mam z nią iść na zakupy – odpowiedział Sehun. Nie wyglądał na podekscytowanego, ale nie był również kompletnie obojętny.
Powstrzymałem głębokie westchnięcie, karcąc się w myślach za swoje zachowanie. W przeciwieństwie do Taemina, ja nie byłem wścibski i na ogół nie interesowałem się sprawami innych, ale tym razem w głowie znalazłem kilka pytań, jak na przykład ,,kim dla Sehuna była szatynka'' lub ,,ile Soojin ma lat, skoro jeszcze bawi się w jakieś bale".
Brak snu naprawdę robił ze mną dziwne rzeczy. Jeszcze nigdy nie byłem tak rozkojarzony, żeby nie ogarniać co dzieje się dookoła mnie. Teraz wpatrywałem się w dłoń Sehuna, która znajdowała się jakoś dziwnie blisko mnie. Przeniosłem wzrok na twarz blondyna. Uniósł tylko wysoko brwi, jakby na coś czekał. Dopiero po chwili uścisnąłem jego rękę, rzucając standardową formułką na przywitanie, przy okazji podając swoje imię. Dobrze, że o tym nie zapomniałem, bo wyszedłbym na idiotę.
- Miło mi cię poznać. Tymczasem, będę znikał – powiedział i cofnął się kilka kroków. 
Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jego słowa wziąłem całkowicie na poważnie. To znaczy, tę część „będę znikał”. Kolejna ciekawa moc? Nie miałem jeszcze przyjemności poznać kogoś, kto bawił się w niewidzialnego człowieka. Z uwagą obserwowałem, jak chłopak spokojnym krokiem kieruje się do wyjścia. Czyli oprócz zamrażania przedmiotów nie miał żadnego asa w rękawie. Może to i lepiej.
Nim Sehun całkowicie zniknął z pola widzenia, do pokoju wpadł wysoki czarnowłosy chłopak z tak ogromnymi oczami, jakich jeszcze do tej pory chyba nie widziałem. Przeszył groźnym spojrzeniem próbującego przemknąć obok blondyna.
- Tu jesteś – warknął wielkooki, wymachując placem przed twarzą Sehuna. Uniosłem brwi, przyglądając się całej scenie. – Kiedy ty się wreszcie nauczysz, że masz przestać się popisywać? Mam dość wysłuchiwania jęków Taemina, że go wszystko boli za każdym razem gdy kończycie sparring. Słyszałem, że dzisiaj ucierpiała jego ręka, tak? Uważaj, żeby następnym razem nie ucierpiała twoja głowa – dodał, prawie sycząc przez zęby.
Stłumiłem prychnięcie, w przeciwieństwie do Sehuna, który od razu za to oberwał. Czarnowłosy trzepnął go w tył głowy, wciąż gderając pod nosem.
- Jaki waleczny. – Śmiech Jonghyuna rozniósł się po pomieszczeniu. Gdyby nie to, że nie znałem czarnowłosego i nie wiedziałem czy tylko udawał złego chłopczyka i stawiał się Sehunowi dla samej zasady, to też bym się zaśmiał.
- Zamknij się, Jjong, też byłbyś wkurzony – odpowiedział nieznajomy, teraz dla odmiany pieszczotliwie mierzwiąc włosy Sehunowi, który chichotał cicho pod nosem. Kompletnie nic z tego nie rozumiałem i miałem dziwne wrażenie, że trochę czasu minie, nim zrozumiem. W końcu w Instytucie było trochę ludzi, każdy miał jakieś powiązania, których raczej nie da się dostrzec w jeden wieczór.
- Oj, Minho. Dobrze wiemy, że kiedy chodzi o Taemina, to stajesz się najniebezpieczniejszą osobą na świecie. Z kijem nie podchodź, jak to mówią.
Minho zaśmiał się głośno, odrzucając teatralnie głowę do tyłu. Kiedy znów spojrzał w naszą stronę, grzywka opadała mu na oczy, przez co wyglądał całkiem niewinnie i uroczo. Trochę inaczej niż prezentował się zaledwie kilka sekund wcześniej, warcząc na Sehuna. Jego wzrok padł prosto na mnie. Tak przynajmniej mi się wydawało, bo czekoladowe tęczówki wciąż krył za włosami. Przekrzywił zabawnie głowę. Mogłem spokojnie wyobrazić sobie wielki znak zapytania nad jego głową.
- Kim Kibum – odezwałem się zadziwiająco szybko, wyciągając rękę w jego stronę. Podszedł i mocno ją ścisnął. Od razu usłyszałem w głowie ciche pytanie o jego zdolności, ugryzłem się jednak w język. Może to też było niegrzeczne? Jeszcze bym go przez przypadek uraził, jak wcześniej własnego przyjaciela.
- A ty tu skąd? – zapytał. Wreszcie odgarnął grzywkę, więc mogłem dokładnie przyjrzeć się jego oczom. Jezusie, były ogromne!
- Jonghyun go przywlekł – odezwała się za mnie Yuri, za co została zgromiona spojrzeniem przez Jonghyuna i Daehyuna na raz. Od razu zrobiła zdegustowaną minę, odwracając wzrok. To dziewczę naprawdę potrafiło denerwować samą swoją obecnością. Może to kolejna magiczna umiejętność? Doprowadzanie ludzi do białej gorączki.
- Jjong, dobry samarytanin – zakpił Minho. Choć taką uwagę można było odebrać na różne sposoby, w jego osobie było coś, co od razu mówiło, ze ma dobre chęci i nie chce nikogo skrzywdzić, więc zaśmiałem się cicho, spoglądając na Jonghyuna. Trafiłem na moment, kiedy przewracał oczami. – To już trzeci w tym miesiącu – sprostował, widząc moje zdziwione spojrzenie. – Najpierw Lee Jinki, później ten cały Luhan, a teraz jeszcze ty. – Na jego twarz znów wypłynął uśmiech. Ale ci ludzie tutaj są denerwująco radośni.
- Zaczekaj aż poznasz Hyejung – burknęła Yuri, po czym od razu zatkała sobie buzię ręką. Spojrzenia wszystkim znów skierowały się w jej stronę, kiedy dziewczyna klęła pod nosem, wciąż bełkocząc w swoją dłoń.
Zmrużyłem oczy. Miała tego nie robić! Podobno nie może bezkarnie czytać sobie ludziom w myślach!
- Przepraszam! – jęknęła, przenosząc ręce na uszy. – Tak, jakby to miało w czymś pomóc – warknęła bardziej do siebie niż do nas. Dziwne, nie sądziłem, że czytanie w myślach może tak wykańczać. – Żebyś wiedział! Uch, przestań, co? – Spojrzała centralnie na mnie, a ja w odpowiedzi tylko otworzyłem szerzej oczy. I co niby miałem zrobić? Wszyscy tutaj pewnie byli do tego przyzwyczajeni i naprawdę starali się oczyścić umysły, by pomóc Yuri, ale ja miałem za dużo do powiedzenia, za dużo do przemyślenia. Niezadane pytania czy wymyślone odpowiedzi przelatywały przez moją głowę w tempie ekspresowym, co raczej utrudniało sprawę. Kiedy zrozumiała, że nie jestem w stanie jej pomóc, po prostu wyszła z pokoju, wciąż mrucząc pod nosem.
- Przepraszam, nie chciałem jej tak... - zacząłem wyjaśniać, kiedy Taemin położył dłonie na moich ramionach, kręcąc głową. Jego odruch trochę mnie zawstydził, w końcu ledwo go znałem.
- Proszę cię - przerwał mi, dziwnie przeciągając samogłoski - już się przyzwyczailiśmy, że tak robi. Nie masz się czym przejmować. W jednej chwili z nią rozmawiasz, a w drugiej już jej nie ma. To trochę dziwne, ale normalne. Profesor cały czas próbuje jej pomóc. Jak widzisz ciężko mu idzie.
Pokiwałem głową na znak, że zakodowałem nowe wiadomości.
- Mam tylko jedno pytanie. Czy mam się bać tej całej Hyejung? - zapytałem, nim zdążyłem ugryźć się w język.
Zebrani zaczęli chichotać. Równo, jak na zawołanie. Trochę przerażające, kiedy wszystkie czyjeś odruchy zapisane są jak w zegarku. Grzecznie czekałem, aż ktoś wreszcie wtajemniczy mnie w sytuację. Nie, żebym łaknął uwagi, ale nie lubiłem być jedyną niedoinformowaną osobą w towarzystwie.
- Hyejung to nasza gwiazdka – Daehyun zaznaczył dokładnie słowo „gwiazdka”, żebym czasem później o tym nie zapomniał. – Jest wredna, ale nie musisz się jej bać. Profesor traktuje ją specjalnie, bo jako jedyna nie może opuszczać Instytutu za dnia. Jako jedyna w ogóle nie powinna go opuszczać, dopóki nie znajdziemy jakiegoś sposobu, żeby nie przyciągała uwagi – wyjaśnił, niestety dość ogólnie, bo wciąż nie załapałem najważniejszego.
- Co z nią nie tak? – dopytywałem. – To znaczy, dlaczego nie może wychodzić?
- Ma skrzydła. Ogromne, śnieżnobiałe jak u aniołka – wytłumaczył Taemin, jakoś dziwnie się przy tym zachwycając. Naprawdę były aż tak ładne? Minho przewrócił oczami, co nie uszło ani mojej uwadze, ani Taemina, który szybko się zamknął i wbił wzrok w podłogę.
- No, to rzeczywiście może być problem – skwitowałem. Nie bardzo wiedziałem, co innego powiedzieć. Nawet jej nie widziałem, nie miałem pojęcia jak wyglądały jej śnieżnobiałe skrzydła aniołka. – Jak je ukrywała zanim tutaj trafiła? - dodałem, kiedy wreszcie znalazłem odpowiednie słowa.
- Jest jedną z pierwszych osób, które przyjął Profesor. Nie znam całej historii, wiem tylko, że była mała, kiedy ją znalazł, więc może nie rzucała się aż tak w oczy – tłumaczenia Jjonga wydawały się sensowne. Bo chyba nie urodziła się od razu z ogromnymi skrzydłami, pewnie rosły z wiekiem.
Pokiwałem głową. Więcej wyjaśnień chyba nie potrzebowałem. No, nie zważając na to, że teraz naprawdę chciałem ją poznać. Chyba dość normalna reakcja.
- Tak sobie myślę, że Tao ma o stokroć lepiej. Co z tego, że ma ogon, jak w każdej chwili może całkiem zmienić wygląd – stwierdził Daehyun, ściągając na siebie moją uwagę.
- Ale cię zebrało na przemyślenia. – Minho zaśmiał się, kierując się w stronę kanapy, która stała na środku pokoju, tuż przed kominkiem. Mądre posunięcie, nawiasem mówiąc. Niepewnie spojrzałem na Jjonga, który kiwnął głową. We dwóch ruszyliśmy na miejsce obok czarnowłosego. Po jego lewej stronie od razu usadowił się Taemin, podciągnął nogi pod brodę i oparł na nich głowę. Daehyun stanął plecami do kominka i przeciągnął się z uśmiechem.
- Jak to zmienia wygląd? – Nie potrafiłem zdusić tego pytania w sobie, to wszystko było zbyt intrygujące.
- Jest zmiennokształtnym. Rozumiesz, w każdej chwili może przybrać inną postać. – Zabawne, że Daehyun co chwilę zdawał się mieć coś ważnego do powiedzenia. Jeszcze ciekawsze było to, że reszta cały czas czekała na jego słowa. Wcześniej nie wyglądał na aż tak rozgadanego, choć rzeczywiście, dziwnie szybko nawiązał ze mną kontakt po tym incydencie w korytarzu przed pokojem Profesora. To samo jego siostra. Po bliższym zastanowieniu dało się wyczuć, że wychowywali się razem. Tak samo energiczni, zdecydowani, rozgadani. Tylko ona była trochę bardziej denerwująca. Daehyun miał w sobie coś takiego, że od razu chciało się go słuchać. Od Yuri tylko chciało się uciekać.
- Key – zwrócił się do mnie Jonghyun. Przygryzłem wargę. Zrobiłem coś nie tak? – Tak się zastanawiam... wszystko w porządku, prawda? – zapytał, a ja przez chwilę nie bardzo wiedziałem jak zareagować. – To wszystko to trochę dużo do przyswojenia w jeden wieczór, w razie czego, to pytaj o co tylko chcesz, nie krępuj się – sprostował, sprawiając, że mało nie wybuchnąłem śmiechem. Martwił się o mnie, jak zwykle. Zawsze zachowywał się jak mój starszy zbyt troskliwy brat.
- Hyung, proszę cię. To jest jak poznawanie nowej klasy. Dobrze wiesz, jaką mam świetną pamięć do imion, twarzy i w ogóle do wszystkiego. Nie, żebym się chwalił – wypiąłem dumnie pierś. Jjong trzepnął mnie w głowę, jednak zrobił to z uśmiechem, więc szybko mu wybaczyłem.
- Jongie, jak zwykle dobroduszny, cudowny i słodki niczym troskliwy miś – zaśmiał się Minho. Jego wredne, ale dziwnie przyjazne komentarze zaczęły mi się podobać.
- Zamknij się – burknął Jonghyun. Chyba trochę się zawstydził, bo na policzkach pojawiły się rumieńce.
Po słowach Jonghyuna zapadła cisza. Osobiście nie czułem najmniejszej potrzeby, by przerywać milczenie. To nie była jedna z tych chwil, kiedy wszyscy patrzyli na siebie, wyczekując jakiegoś ruchu. Każdy zajął się sobą, swoimi myślami. W pokoju było cieplutko, z kominka co chwilę dochodziły ciche, uspokajające trzaski. Dae usiadł sobie obok ognia tak, by nie zasłaniać nam widoku. Co prawda co jakiś czas czułem na sobie ich spojrzenia, ale wiedziałem, że to tylko zwykła ciekawość. Ktoś nowy z nieznanymi im umiejętnościami właśnie wszedł do ich świata. Zabawne, że dla mnie pomału to przestawało być dziwne. Według Jjonga panowałem nad ogniem. Trochę niedorzeczne, a jednak po tym, co już widziałem, chyba prawdziwe. Bo chyba nie miałem do czynienia z perfekcyjnymi magikami i ukrytą kamerą?
Przyglądałem się płomieniom, które w dziwny sposób koiły moje nerwy. Po dzisiejszym dniu byłem trochę roztrzęsiony, do czasu, aż wreszcie spokojnie zasiedliśmy przed kominkiem. Poczułem ulgę, mógłbym w spokoju odpłynąć wreszcie w błogi sen, którego tak bardzo potrzebowałem. Bardzo przyjemne uczucie, móc się wreszcie odprężyć i...
- Słyszałem, że mamy nowego! – ktoś krzyknął, wpadając do salonu.
Każdy człowiek mógł się przestraszyć. Tylko że każdy normalny człowiek podskoczyłby w miejscu albo chociażby zaczął zdzierać gardło, panikując. Jeszcze inaczej zachowali się moi nowi znajomi, którzy tylko z szeroko otwartymi oczami odwrócili się w stronę przybysza. Przerażenie ogarnęło ich dopiero kiedy wrócili spojrzeniami na dotychczas leniwie poruszające się płomyki w kominku, które teraz były prawdziwym, ogromnym płomieniem, pochłaniającym niedawno dorzucone drewno w kilka sekund.
- Woah, nawet wiem już, co potrafi! – dodał uradowany widokiem, jaki zastał.
Matko, czy on był psychiczny? Przecież... chyba mogłem spowodować pożar! Zacisnąłem dłonie w pięści, przyglądając się płomieniom, które nawet na chwilę nie przygasały.
- Key, spokojnie – usłyszałem przytłumiony głos Jjonga, jakby zza ściany.
Łatwo powiedzieć, naprawdę cholernie się przestraszyłem! Zmarszczyłem brwi, wciąż ledwo łapiąc oddech. Poczułem się tak samo jak kilka godzin wcześniej, kiedy złapały zrobiło mi się nienaturalnie gorąco. Jak to spokojnie?! Powinni mnie zamknąć w jakiejś izolatce i to najlepiej do końca życia, skoro bezwiednie wyczyniałem takie cuda!
- Baekhyun, mówiliśmy ci kiedyś, że masz nie straszyć ludzi! Niektórzy jak widzisz się nie kontrolują i czystym przypadkiem mogą zrobić nam krzywdę – warknął Daehyun, który siedział najbliżej ognia, więc chyba przeze mnie przed chwilą przeżył mały zawał. – Przestań się śmiać!
- Ej, przecież nie zrobiłem tego specjalnie - rzucił w odpowiedzi nieznajomy.
Nawet nie oderwałem wzroku od płomieni żeby zerknąć na wspomnianego Baekhyuna. Wciąż wpatrywałem się w płomienie z zainteresowaniem i pozostałością zszokowania, które szybko się ulatniało. Płomienie pomału się uspokajały, równo ze mną. To by było na tyle, jeżeli chodziło o jakiekolwiek wątpliwości co do moich umiejętności czy w ogóle istnienia świata nadprzyrodzonego. Wszystko zostało wyjaśnione. To raczej nie był najprzyjemniejszy sposób, ale wciąż skuteczny.
- No proszę, znaleźliśmy twoje przeciwieństwo, Minnie – odezwał się Minho, kompletnie ignorując przybyłego Baekhyuna.
Taemin uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, wlepiając oczy w moją osobę. Mina trochę mu zrzedła, kiedy przyjrzał mi się uważniej. Naprawdę wyglądałem aż tak źle?
- Wyglądasz strasznie! - rzucił, jakby w odpowiedzi na moje przemyślenia. - Czy to był pierwszy raz, kiedy ty.… no? – zapytał, chyba równie poruszony tym faktem, co ja sam.
- Kibum? – Jonghyun szturchnął mnie w ramię, kiedy przez dłuższą chwilę się nie odzywałem.
Pokiwałem głową, wreszcie odwracając wzrok od ognia.
- Nie przejmuj się, Key. Takie niespodzianki czasem się zdarzają. Nic wielkiego się nie stało, spokojnie – zapewniał Jjong. Słuchałem go uważnie, czując jak emocje całkowicie opadają. Czegoś takiego się nie spodziewałem, kiedy zaledwie dzień wcześniej Jonghyun namawiał mnie na przybycie do Instytutu. Miałem tylko nadzieję, że te niespodzianki nie wymkną się spod kontroli.


*

Part krótki, nie ma fajerwerków, bo wciąż ciągniemy poznawanie bohaterów. W sumie od razu mogłam ostrzec, że przez jakiś czas za dużo nie będzie się działo, życie w Instytucie, zmiana perspektywy i poznanie historii innych bohaterów. Jeżeli ktoś szuka większych wrażeń, to zapraszam za kilka rozdziałów. Mimo wszystko mam nadzieję, że nikogo nie rozczarowałam. Naprawdę dałam z siebie dużo, pisząc to coś powyżej. Drobne nieścisłości? Zdarzają się, przepraszam, do perfekcji jeszcze długa droga. Nie jest to chyba jednak najgorsza praca na świecie, tak mi się wydaje. Ocenę pozostawię Wam.
Pozdrawiam, xx.


8 komentarzy:

  1. wracam, a jakże.
    "Jednak zmienił się jeden zauważalny drobiazg - tym razem miałem ochotę przekroczyć jego próg. Możliwe, że ze zwykłej ciekawości. Może przez fakt, że i tak nie miałem dokąd wracać. Z resztą, co za różnica." - nie jest to jakiś duży błąd, ale słowo "zauważalny" niezbyt tu pasuje. przynajmniej dla mnie. no i to "z resztą", autorko, litości!
    Gdy po raz kolejny podziwiałem lekko rozmyte kontury świata, z delikatnym zdziwieniem stwierdziłem, że w pokoju znajduje się o jedna osoba więcej. - literówka, wywal o~
    To wszystko to trochę dużo do przyswojenia w jeden wieczór, w razie czego, to pytaj o co tylko chcesz, bez krępacji - a "bez krępacji" to jedna z największych zagadek językowych, jakie ostatnio wyłapałam. wujek google mówi "Bardzo często słyszymy wyrażenie bez krępacji używane w zn.: bez skrępowania. Słowa krępacja nie znajdziemy jednak w żadnym słowniku języka polskiego, bo takiego słowa po prostu nie ma. Wyraz ten prawdopodobnie zrodził się jako żart językowy, parodia gwary, traktowanie go poważnie jest kompromitujące." jakbyś napisała "nie krępuj się", może nie musiałabyś się teraz wstydzić!!1!1!oneoneone
    za to na kolejne pytanie nawet wujek google nie zna odpowiedzi. brzmi ono: czy artystyczny nieład się układa? jak dla mnie to: "Blond włosy ułożone w artystyczny nieład, czekoladowe tęczówki, chłodne spojrzenie i czarujący półuśmiech." brzmi dziwnie, ale co osoba z włosami o długości centymetra może wiedzieć?
    "Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jego słowa wziąłem całkowicie na poważnie. To znaczy, tą część „będę znikał”." - pomysł zajebiście mi się podoba. byłoby super, gdyby nie to całe "ą", na punkcie którego mam świra. jak masz biernik, piszesz "tę". tę książkę, skojarz z literką na końcu podmiotu. czy czym tam jest "książka".
    mówiąc o zmianach charakterów, mam na myśli to, co napisałaś gdzieśtam (zanim się biorę za czytanie, bawię się w stalkera) - że zmieniasz charaktery bohaterów na potrzeby opowiadania. jak dla mnie nie ma żadnego fanu w pozbywaniu pana kpopowca osobowości, bo... to nie pan kpopowiec. ale mniejsza~
    mówisz, że Jonghyunem miał być Minho? kurdebele, uwielbiam relację Minho-Key, więc chyba właśnie przegrałam życie. nie wiem, jakiego typu jest to opowiadanie, ale zanosi się na 2mina, więc... słodkihidedlaczego ;_; strasznie mnie rozbawiła ta część: "- Oj, Minho. Dobrze wiemy, że kiedy chodzi o Taemina, to stajesz się najniebezpieczniejszą osobą na świecie. Z kijem nie podchodź, jak to mówią.", bo w moim słowniku kij=key. codzienna dawka suchości.
    tekst jest okej, ale trudny do przyswojenia. czuję się trochę jak Kibum, któremu na głowę zwala się nagle milion postaci, nadprzyrodzone moce i bógwiecojeszcze. niby fajnie, bo narrator jest w pierwszej osobie, więc umożliwiasz jeszcze większe wczucie się w bohatera, ale momentami tekst jest przekombinowany. na przykład tutaj "Taemin uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, wlepiając oczy w moją osobę." gdybyś zastąpiła "moją osobę" "mną", łatwiej by to było przyswoić. można to podpiąć pod kwestię stylu, ale literaturę grubo ciosaną zostawmy Sienkiewiczowi ; )
    pozdrawiam i wenyweny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woah, że też poświęcasz swój czas na wyłapywanie moich głupich błędów. Dziękuję Ci, Twoje poprawki naprawdę sporo mi dają. Przyznam, że po raz kolejny przeraziłam się długością komentarza, ilość moich błędów... może to przemilczę? Uch, nie, jednak nie. Nie wiedziałam, że zwrot 'bez krępacji' nie istnieje. Ludzie z mojego otoczenia za często tego używają, nie przyszło mi do głowy, że czegoś takiego po prostu nie ma. Dobrze wiedzieć. No właśnie, przyznam, że pisząc to o znikaniu zastanawiałam się czy powinnam dać ą czy ę. Ogólnie pilnuję tego typu "drobnostek", tym razem poszłam na łatwiznę i zostawiłam tak, jak jest. Aj, aj. Cóż, co do tych charakterów, najwidoczniej mamy na to inne spojrzenie, bo osobiście nie mam nic przeciwko zmienianiu niektórych cech. Może po prostu się do tego przyzwyczaiłam, przez to, że czytałam na przykład takie ficki, w których z Tae robią devil maknae czy coś podobnego. Ale... jeżeli chodzi o moje postacie, raczej nie próbuję zmieniać ich o sto osiemdziesiąt stopni, chyba w granicach rozsądku, no ale cóż. Oj, nie, nie, nie musisz się bać, 2min nie wchodzi w grę, chyba że w formie czystej przyjaźni, wręcz braterskiej więzi.
      Po raz kolejny dziękuję za uwagi i opinię ;> pozdrawiam, xx

      Usuń
  2. Nareszcie mam trochę czasu, bo zabierałam się za czytanie od stu lat.
    Muszę przyznać, że to był bardzo ciekawy rozdział, dowiedziałam się naprawdę wielu przydatnych informacji. Teraz na pewno czytanie dalszych partów stanie się o wiele łatwiejsze, bo w końcu będę znać pokrótce wszystkich. No i pojawił się Baekhyun! Dziękuję Ci za to, bo normalnie oszalałam jak tylko przeczytałam jego imię! Strasznie ciekawi mnie jaką ma moc... Bo chyba nie przegapiłam żadnego akapitu, nie? I Sehunnie jest zamrażarką! W sumie Kibum ma chyba najlepszą moc razem z Taeminem... Tylko czy przypadkiem nie doprowadzi to do niepotrzebnych nieporozumień między nimi... Oby nie, bo Minho wkroczy do akcji. Dodatkowo czekam na czarny charakter, bo Yuri chyba nie ma przypisanej tej właśnie roli.
    Key też powinien się przyzwyczaić do zaistniałych sytuacji, resztę życia spędzi pewnie w Instytucie... Może wypuszczą go jak podpali budynek? :D
    No nic, wyczekuję trzeciego rozdziału!
    Powodzenia w pisaniu! Dużo weny życzę~
    Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku muszę przyznać, że rzadko czytam blogi o takiej tematyce, bo to jakoś... nie moja bajka, jeśli mam być szczera. Przeważnie wszystko jest o jednej fabule i po jakimś czasie się nudzi. Ale co chcę powiedzieć: twoje opowiadanie jest inne i dlatego bardzo przypadło mi do gustu. Może chodziło o sam styl pisania, jaki nam zaprezentowałaś. Wątek główny jest ciekawy, a wszystkie twoje opisy bardzo obrazowe, dzięki czemu czułam się tak, jakbym była tam z bohaterami. Ciekawi mnie postać Baekhyuna (wybacz, nie wiem jak to się odmienia), ciekawie to wszystko przedstawiłaś. Jednak najbardziej podoba mi się Kibum i to, jaka jest jego moc. W zasadzie trochę nie dziwię się reakcji Key, ale niech się przyzwyczaja, haha.
    Czekam na kolejny rozdział. :)

    PS. Zapraszam również do siebie.
    http://banshee-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za Twój komentarz pod moim postem. Postanowiłam Ci się zrewanżować, więc po przejrzeniu wszystkich Twoich ff wybrałam sobie The Phoenix, ponieważ są tam Azjaci (w szczególności EXO), jest to supernatural oraz widać tutaj podobieństwa do X-Mena, a muszę przyznać, że ten film jest ciekawy. Poza tym, podoba mi się fakt, że Twoi bohaterowie mają jakieś moce. Kibum, jak dla mnie to ma najlepszą! Ze względu na to, że kocham ogień. Chętnie bym mu ją zabrała dla siebie. Jednak widać, że moc potrafi sprawić wiele kłopotów. Pożar w szkole to nie jest przyjemna sprawa. Najważniejsze, jednak, że nikt nie zginął. Wtedy byłoby tragicznie. Jonghyun to prawdziwy przyjaciel i podoba mi się określenie wielki miś, który się troszczy o wszystkich. Cieszę się, że pojawiła się Yuri, bo to moja ulubienica w SNSD i ma super moc, choć jest ona również niekomfortowa dla innych. Dziewczyna nad tym nie panuje i może przeczytać z głowy informacje, które dla kogoś są bardzo ważne. Dobrze, że nie jest złośliwa i specjalnie nie roznosi plotek. Zauroczyła mnie relacja 2mina (wybacz, wiem, że nie to nie jest yaoi, ale mój mózg takie rzeczy już wyłapuje i trudno mi to kontrolować). Minho zachowuje się, jak taki opiekuńczy starszy brat, na którego zawsze można liczyć. Taemin ma z nim stanowczo za dobrze! Tao zmienia kształty i ma ogon? Nie wiem, czemu, ale od razu pomyślałam, że z niego jest taka urocza kicia, choć pewnie nie powinnam niczego zakładać od początku. I co najważniejsze! Twój styl pisania. Jest na serio bardzo przyjemny! Świetnie się czyta i padam na kolana przed tym, jak długie są rozdziały. Jak dla mnie to mistrzostwo! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Mam nadzieję, że go szybko dodasz!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, woah! Dziękuję za długi komentarz! Powiem Ci, że się cieszę, że wybrałaś akurat The Phoenix. Feniks to trochę takie moje najukochańsze dziecko, dlatego mnie to tak uradowało~ Och, owszem, ogólnie to opowiadanie jest częściowo oparte na x-menach. Szczerze, to cały czas rozważam wplecenie tu wątku yaoi, jak coś mi odbije, to pewnie w końcu się przełamię i coś do tego dodam. Tao jako kot! JEZU, to by było tak słodkie, że chyba umarłabym, pisząc. Dziękuję Ci jeszcze raz ślicznie za ten piękny komentarz i miłe słowa, aż mi się mordka cieszy cały czas <3 Akurat w tym momencie jestem w trakcie pisania trzeciego rozdziału, który mam nadzieję uda mi się wrzucić na dniach.
      Pozdrawiam serdecznie, xx

      Usuń
  5. czytam właśnie te dwa party bo obiecałam że to zrobię i sama byłam bardzo ciekawa tego ficka (muszę przeczytać wszystko, no muszę!xd) tak więc biłam brawa i byłam taka bardzo uhahana jak Daehyun sobie przechodził przez ściany a ta Yuri przeczytała jego myśli, ale jesu Dae był genialny! tak sobie mówi 'ah, często mi się to zdarza' tak o XD fick na medal no.. "Chłopak, który robi sobie ze ścian skrytki na biżuterię?!" to mnie rozbawiło no, jakkolwiek dramatycznie to miało wyjść, uwielbiam twoją twórczość naprawdę a czytam zaledwie kilka blogów w tym twój bo albo mało czasu albo nie przypadają mi do gustu..
    Sehun, ah Sehun tak, wychwalam go tu choć na razie jestem przy fragmencie tworzenia z wody róży a następnie zamrożeniem jej przez niego w 2 chapterze. No ale no, opieranie się o framugę z nonszalanckim uśmiechem to trafia do mnie no ^^'
    tak mi smutno jak widzę na przykład wątki hetero serio bo jestem taka dziwna, że yaoi mi się wryło głęboko w mózg, więc wybacz proszę mam nadzieję, że wpadnie tu jakieś yaolce.. ;-;
    Hyejung jejciu, skrzydła! coś cudownego, serio kawał dobrej roboty z długimi rozdziałami i zakładką 'cast' tyle różnorodnych bohaterów i tyle różnych umiejętności do wyboru do koloru xD lubię takie
    Tao zmiennokształtny kkkk wybacz będę tak komentować wszystko co mi podpadnie tak bardzo ^^ <3
    Choć widzę, że koniec oja.. jak to ;_; powiem ci, że nie powinnaś mówić że zanudzasz teraz tymi historiami bohaterów bo to intrygujące, szokując i mega ciekawe, pokochałam już na wstępie o nich wszystkich się krok po kroku dowiadywać, serio. Baek.. ciekawi mnie jego moc.. hmm..
    Nawiązując do twojego podziękowania nie ma za co z przyjemnością mi się czyta twoje opowiadania i mam nadzieję, że doczekam się zarówno tego ficka jak i Scream and shout bo te zdecydowanie najbardziej we mnie trafiają.. omg <3 czekam czekam bardzo ^^ weny i dużo zdrowia na nadchodzącą jesień.. :'>
    Yumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, Yumi, nie wierzę, że przeczytałaś wszytko ♥ Haha~
      Jeszcze takie śliczne i pokaźne komentarze zostawiasz, buźka się raduje 24/7 jak się widzi takie <3 haha, dramatycznie to tak średnio wychodzi, jednak gdzieś tam zawsze przewija się komedia, bo... no cóż, inaczej nie potrafię ^^' No i... tak, mogę Ci w sekrecie zdradzić, że zdecydowałam się wkręcić tu małe yaoi. Chciałam, żeby było czysto hetero, ale nie mogę tak, mnie korci trochę. Tylko nie wiem czy iść na łatwiznę, czy zrobić coś bardziej niespodziewanego, to muszę jeszcze przemyśleć. Bohaterów (nie)stety jest naprawdę dużo, dlatego takiego zapoznawania się i "pitu pitu" trochę jest ^^ dobrze, że to nie zanudza, bo to jednak powoli się rozwija, a bohaterowie potrzebują czasu xD Tak czy siak, cieszę się ogromnie, że Ci się podoba ♥ Zawsze, ale to zawsze przed dodaniem rozdziału któregokolwiek z ficka mam dylemat, czy to jest dość dobre, ale jak czytam takie komentarze, to aż chce się pisać kolejne, a problemy znikają :3
      Dziękuję jeszcze raz i serdecznie pozdrawiam, xx
      Martis.

      Usuń