-
A ty?! Skoro wszyscy tutaj są wybrykami natury, to ty też. Co niby robisz? –
warknąłem, krzyżując ręce na piersi.
-
Podróżuję po snach – odpowiedział z dumą Jonghyun, jakby to była jego
największa zaleta.
Zaśmiałem
się donośnie. Starałem się, naprawdę, ale dla mnie to, co mówił Jjong było
niemożliwe. W myślach wsadziłem wszystkie jego słowa do szufladki, zasunąłem ją
i zamknąłem na klucz, żeby więcej nie musieć się nad tym zastanawiać. Co prawda
Jonghyun naprawdę się wysilił, kiedy wyjaśniał mi mi działanie Instytutu i... w
sumie całego ich świata. Istniała możliwość, że mówił prawdę... Może to
nie było aż tak nienormalne wytłumaczenie wszystkich dziwnych wydarzeń.
Tak? Albo miał niesamowitą wyobraźnię. Lub ktoś nauczył go perfekcyjnie
kłamać. Tylko jaki niby miałby w tym cel, żeby mnie przekonać do swoich racji?
To wszystko było bez sensu.
Bez
słowa opuściłem pokój. Jak najszybciej chciałem wyjść z tego nienormalnego
budynku. Nigdy nie posądzałem mojego przyjaciela o szaleństwo. Widocznie każdy
ma zadatki, nawet ten, kto zachowuje się stosunkowo normalnie. Słyszałem
za sobą czyjeś kroki. Najprawdopodobniej samego Jonghyuna, którego celem było
przemówienie mi do rozsądku. Czy to nie ja powinienem próbować naprostować
jego? Przecież to on wierzył w te całe umiejętności.
Nie
do końca wiedziałem, gdzie idę. Nie znałem tego budynku, nie pamiętałem którędy
konkretnie przyszliśmy do pokoju, więc szedłem trochę na
ślepo. Najwidoczniej moja pamięć była lepsza, niżbym się spodziewał, bo
już po chwili otwierałem ogromne drzwi budynku. Poczułem chłodny wiatr, a na
moim ciele od razu pojawiła się gęsia skórka. No tak, to nie był najlepszy czas
na spacerek w krótkim rękawku, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami.
Miałem ciekawsze zmartwienia, jak na przykład to, że mój przyjaciel wierzył w
nadnaturalne istoty. Wmawiał mi, że sam jest jednym z nich. Jakby tego było
mało, twierdził, że ja też.
-
Cholera jasna, Key, zatrzymaj się w tej chwili! – krzyknął. Siła jego głosu,
ten ton, którego tak rzadko używał sprawił, że stanąłem w miejscu nieco
zszokowany. Nie zaszedłem daleko, stałem zaledwie kilka kroków od ogromnej
bramy. – Kibum, co ty sobie myślisz? Że grasz w jakimś filmie, z którego w
każdej chwili możesz zrezygnować? To jest prawdziwe życie! Jeżeli teraz odejdziesz,
to w najbliższym czasie spłonie nie tylko twoje mieszkanie, ale może i połowa
miasta – tłumaczył wciąż tym samym ostrym tonem. – Co będzie twoim następnym
celem? Spożywczak na rogu czy może coś większego, jak na przykład teatr? –
zapytał drwiąco, uderzając chyba w najczulszy punkt. Dobrze wiedział o tym, że
właśnie balansuje na granicy. Jeżeli ją przekroczy, to nie przekona mnie do
zamieszkania w Instytucie. Póki co podawał jasne argumenty, których nie mogłem
ot tak odrzucić.
-
Hyung.… nie jestem dziwadłem –
wyrzuciłem w końcu z siebie to, co kłębiło się od samego początku tej rozmowy.
Kiedy odwróciłem się w jego stronę, dostrzegłem zdziwienie i delikatny niesmak
malujący się na jego twarzy. Czy moje słowa go.… zabolały? – To, co
mówisz, to nie może się mnie tyczyć. Skąd niby.… jak?! – dodałem szybko, nim
Jjong kompletnie odpuścił.
Jonghyun
chyba również był na skraju wytrzymałości. Zacisnął mocno szczękę. Bezwiednie
zaczął sztyletować mnie spojrzeniem. Do tej pory nie było jeszcze takiej
sytuacji, w której był na mnie naprawdę wściekły. Potrafił wybaczyć mi
wszystko, każde najgłupsze, najbardziej tępe przezwisko, jakie wymyśliłem. Bo
taki był - dobry, spokojny, nieco uległy. Czyżbym tym razem posunął się za
daleko? Ale przecież on musiał wiedzieć, że kompletnie nie rozumiem, co się
dzieje. Nie chciałem go obrazić. W sumie, nie miałem bladego pojęcia, że coś
takiego może być dla niego obraźliwe. On widocznie był innego zdania.
Wpatrywałem się w niego, kiedy zaczął się lekko cofać.
Tego
wszystkiego było już za dużo. Sytuacja mnie przerastała, problemy się
piętrzyły, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Przynajmniej tak mi się
wydawało. Czułem, że wszystko się we mnie gotuje. Było mi cholernie
gorąco, a oddech stał się płytki. Zacisnąłem ręce w pięści, paznokciami chyba
rozdarłem skórę, bo poczułem coś ciepłego, lepkiego we wnętrzu dłoni. Jjong
musiał to zauważyć, bo przystanął w miejscu.
-
Doprawdy nie rozumiem, co cię tak przeraża. Zawsze byłeś opanowany, wierzyłeś w
różne bzdety, do których ja nie mogłem się przekonać – wyznał, podchodząc
bliżej. Położył rękę na moim ramieniu, odszukując mój rozbiegany wzrok. Jego
palce mocno wbiły się w moją skórę. Z początku czułem ogromny ból, ale chwilę
później wszystko odeszło. Oddychałem miarowo, bez większego wysiłku. Nawet
chłód nocy na nowo dawał się we znaki, bo zrobiło mi się trochę zimno. – Nie
jesteś dziwadłem. Żadne z
nas nie jest – wreszcie przestał mówić do mnie formalnie i oschle. Na powrót
stał się moim przyjacielem. Gdyby nie całe to szaleństwo, może nawet bym się
uśmiechnął. – Jesteśmy inni, ale nie gorsi. I czy tego chcesz czy nie, i tak
prędzej czy później będziesz się musiał z tym pogodzić. Najlepiej od razu,
inaczej znowu narobisz sobie problemów i wyrzutów sumienia, gdy nie będziesz
mógł nad sobą zapanować.
Przez
chwilę panowała cisza. On natarczywie lustrował mnie wzrokiem, kiedy ja
uciekałem swoim jak najdalej. Bałem się spojrzeć mu w oczy, bo nagle wziąłem go
na poważnie. Gdyby to był żart... chyba dałby już sobie spokój. Tymczasem
ciągnął to w nieskończoność, najwyraźniej nie miał zamiaru przestać wpajać mi
swoich racji. Jednak dotychczasowa szarość mojego życia nie chciała mnie tak
szybko opuścić i choć serce już wierzyło, umysł wciąż obstawał przy swoim.
-
Żałuję, że nie mogę cię przekonać, że to wszystko prawda. Nie mam takiej
umiejętności, którą mógłbym ci ot tak pokazać, nie potrafię jeszcze zabierać ze
sobą ludzi do cudzych snów. W dodatku, no, musielibyśmy spać. – Westchnął,
wreszcie odlepiając ode mnie swoje czekoladowe tęczówki. Miałem ochotę
odetchnąć z ulgą, bo pomału przygniatał mnie siłą spojrzenia. – Ale jest wiele osób,
które mogą mnie zastąpić i wreszcie sprawić, byś uwierzył – dodał nieco ciszej,
odwracając się w stronę Instytutu. – Pytanie tylko, czy zdecydujesz się z nami
zostać?
Spojrzałem
na ogromny budynek, który wciąż nie krzyczał w moją stronę, że jest najlepszym
miejscem na Ziemi. Jednak zmienił się jeden drobiazg - tym razem miałem ochotę
przekroczyć jego próg. Możliwe, że ze zwykłej ciekawości. Może przez fakt, że i
tak nie miałem dokąd wracać. Zresztą, co za różnica.
-
I tak nie mam dokąd iść – szepnąłem, potwierdzając swoje myśli, na co Jong
tylko delikatnie się uśmiechnął. Objął mnie w pasie i mocno do siebie
przyciągnął, drugą ręką mierzwiąc mi włosy. Prychnąłem, kiedy kompletnie
rozwalił mi fryzurę i jeszcze na dodatek miał czelność się ze mnie śmiać.
*
W
dłoni Taemina coś błysnęło. Kilka sekund później mogłem podziwiać przezroczystą
różę o idealnych kształtach w całości wykonaną... z wody. Przetarłem oczy
wierzchem dłoni, nie wierząc własnym oczom. No teraz... teraz chyba nie dało
się kompletnie odrzucić teorii Jonghyuna o nadprzyrodzonym świecie.
Zerknąłem
na chłopaka, którego skupiona twarz po części ukryta była w długich, prostych
włosach. Czyli młody był jednym z nich. Był mieszkańcem Instytutu, który mógł
kontrolować wodę. Który mógł ją sobie wyczarować na przykład na środku pustyni,
gdyby przez przypadek na niej wylądował. Przynajmniej tak wnioskowałem.
-
Intrygujące – mruknąłem pod nosem, podchodząc bliżej. Ale przyznam szczerze, że
nie aż tak jak to, że z jego ręką było już wszystko w porządku. Nie, żebym się
nie cieszył, ale jak? Kiedy? Przecież kiedy ostatnim razem go widziałem, to
prawie zwijał się z bólu, sycząc na prawo i lewo.
Chłopak
uśmiechnął się szeroko. Chyba był dumny ze swojego dzieła. Przyglądałem się
dokładnie wodnemu kwiatu, kiedy nagle ciecz zamarzła, opadając ciężko na jego
dłonie. Nawet nie wydawał się zaskoczony, w przeciwieństwie do mnie. Otworzyłem
szerzej oczy, od razu przenosząc wzrok na jego czekoladowe tęczówki. Czy to
on...? Oprócz tego, że to stworzył, to jeszcze...?
-
Sehun, może dla odmiany stworzyłbyś coś własnego, a nie zawsze musisz niszczyć
moje dzieła? - burknął Taemin, spoglądając gdzieś ponad moje ramię. Odwróciłem
się na pięcie, by zapoznać się z obliczem kolejnego chłopaka z ponadludzkimi
zdolnościami.
Sehun
całkiem dobrze się prezentował. Wysoki, wysportowany, o delikatnych rysach
twarzy, trochę jak u Taemina. Blond włosy ułożone w artystyczny nieład,
czekoladowe tęczówki, chłodne spojrzenie i czarujący półuśmiech. Założył ręce
na pierś, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. W pierwszej chwili
sprawiał wrażenie rozpieszczonego, wyniosłego dzieciaka. Do ogólnego obrazka
nie pasował tylko ten wyglądający szczery uśmiech.
-
Ja nie niszczę, ja sprawiam, że twoje dzieło zostaje z nami na dłużej -
wyjaśnił.
-
Aż w końcu ginie śmiercią tragiczną, roztapiając się w moim dłoniach - dodał z
udawanym smutkiem Taemin.
-
Proszę, proszę - wtrąciła się Yuri, mierząc Sehuna gniewnym spojrzeniem. Nie
byłem pewny czy ta dwójka naprawdę znajduje się w tak kiepskich stosunkach, czy
może tylko grali. - Oczywiście, musieli ci zaprezentować jak pięknie się
dopełniają - burknęła, wreszcie zaszczycając mnie uwagą. - Słodkie, co?
Szybko
do mnie dotarło, że to nie była gra. Ona naprawdę była zdegustowana widokiem
blondyna, którego dla odmiany sytuacja naprawdę musiało bawić, bo tłumił
chichot wierzchem dłoni.
-
Cholernie – odpowiedziałem. W sumie nawet nie kontrolowałem już swoich słów.
Minuta za minutą przeżywałem kolejny szok, który coraz bardziej wpędzał mnie w
ogłupienie.
Może
i przedstawienie, jakie fundowali mi mieszkańcy Instytutu trochę mnie
rozbudziło, ale działało o stokroć gorzej, niż porządna kawa, bo oczy mimo
ogólnego podekscytowania niesamowicie mnie piekły. Jonghyun proponował mi
odpoczynek, nim zabrał się za przedstawianie mi jego znajomych, jednak ja byłem
zbyt uparty i zbyt ciekawy nowego, by go słuchać. Kraina Morfeusza wabiła mnie
do siebie coraz mocniej. Przymknąłem na chwilę powieki, które coraz ciężej było
mi otwierać. Gdy po raz kolejny podziwiałem lekko rozmyte kontury świata, z
delikatnym zdziwieniem stwierdziłem, że w pokoju znajduje się jedna osoba
więcej. Albo zwyczajnie zaczęło mi się dwoić w oczach.
-
Oppa?
Dziewczyna
o ciemnobrązowych lokach, przewyższająca stojącą obok niej Yuri niemal o głowę,
wbiła wzrok w Sehuna, który teraz zajmował miejsce przy ścianie. Uśmiechnął się
do niej serdecznie i skinął lekko głową. Szczupła dziewczyna w mgnieniu oka
pokonała całą długość pomieszczenia i zatopiła się w rozmowie z blondynem.
Mówili niesamowicie cicho, najwyraźniej o osobistych sprawach. Równie dobrze
mogli opuścić pokój, ale w sumie nie dziwiło mnie, że tego nie zrobili, skoro
nikt prócz mnie nie zwracał na nich uwagi. Szatynka stała tyłem, przez co byłem
zmuszony podziwiać oblicze podekscytowanego Sehuna, który ochoczo kiwał głową.
Po chwili przygarnął do siebie dziewczynę, prawie pozbawiając ją przy tym
kontaktu z podłogą.
-
... Uhm, Kibum? - Do moich uszu dotarł głos Taemina, który szturchnął mnie
lekko w ramię. Zawstydziłem się. Naprawdę bardzo rzadko zdarzało mi się
ignorować rozmówców.
-
Powtórz, proszę?
-
Pytałem jak na razie podoba ci się Instytut. Chyba nie jest najgorzej, co? –
zapytał. Na jego buźce pojawił się szeroki uśmiech. Skąd ten dzieciak brał tyle
radości?
-
Jest świetnie. – Ze zdziwieniem stwierdziłem, że te słowa nie do końca były
kłamstwem. Pomimo początkowego anty-nastawienia na cały ten pokręcony
instytutowy świat, teraz nie było najgorzej. Każda kolejna poznana osoba
wydawała mi się coraz bardziej normalna, co brałem za dobry znak.
Nie
zdążyłem powiedzieć nic więcej, bo Taemin przeniósł całą swoją uwagę na Sehuna.
Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu ciemnowłosej dziewczyny. Przepadła, tak
po prostu.
-
Soojin wyglądała na podekscytowaną. Stało się coś dobrego? – zagadnął Taemin.
Odnotowałem w pamięci kolejną cechę chłopaka. Zebrała się już niewielka lista:
do bólu uroczy, przyjaźnie nastawiony, tworzy sobie przedmioty z wody. Teraz
dopisałem jeszcze: dociekliwy, a dokładniej: zbyt ciekawski.
A
więc ta wysoka dziewczyna, to była słynna Soojin, której nie można było nie
znać. Przygryzłem wargę, również skupiając uwagę na Sehunie, czekając na więcej
informacji.
-
Wybrała wreszcie sukienkę na ten cały bal jesienny w jej szkole. Jutro mam z
nią iść na zakupy – odpowiedział Sehun. Nie wyglądał na podekscytowanego, ale
nie był również kompletnie obojętny.
Powstrzymałem
głębokie westchnięcie, karcąc się w myślach za swoje zachowanie. W
przeciwieństwie do Taemina, ja nie byłem wścibski i na ogół nie interesowałem
się sprawami innych, ale tym razem w głowie znalazłem kilka pytań, jak na
przykład ,,kim dla Sehuna była szatynka'' lub ,,ile Soojin ma lat, skoro
jeszcze bawi się w jakieś bale".
Brak
snu naprawdę robił ze mną dziwne rzeczy. Jeszcze nigdy nie byłem tak
rozkojarzony, żeby nie ogarniać co dzieje się dookoła mnie. Teraz wpatrywałem
się w dłoń Sehuna, która znajdowała się jakoś dziwnie blisko mnie. Przeniosłem
wzrok na twarz blondyna. Uniósł tylko wysoko brwi, jakby na coś czekał. Dopiero
po chwili uścisnąłem jego rękę, rzucając standardową formułką na przywitanie,
przy okazji podając swoje imię. Dobrze, że o tym nie zapomniałem, bo wyszedłbym
na idiotę.
-
Miło mi cię poznać. Tymczasem, będę znikał – powiedział i cofnął się kilka
kroków.
Ze
zdziwieniem stwierdziłem, że jego słowa wziąłem całkowicie na poważnie. To
znaczy, tę część „będę znikał”. Kolejna ciekawa moc? Nie miałem jeszcze
przyjemności poznać kogoś, kto bawił się w niewidzialnego człowieka. Z
uwagą obserwowałem, jak chłopak spokojnym krokiem kieruje się do wyjścia.
Czyli oprócz zamrażania przedmiotów nie miał żadnego asa w rękawie. Może to i
lepiej.
Nim
Sehun całkowicie zniknął z pola widzenia, do pokoju wpadł wysoki czarnowłosy
chłopak z tak ogromnymi oczami, jakich jeszcze do tej pory chyba nie widziałem.
Przeszył groźnym spojrzeniem próbującego przemknąć obok blondyna.
-
Tu jesteś – warknął wielkooki, wymachując placem przed twarzą Sehuna. Uniosłem
brwi, przyglądając się całej scenie. – Kiedy ty się wreszcie nauczysz, że masz
przestać się popisywać? Mam dość wysłuchiwania jęków Taemina, że go wszystko
boli za każdym razem gdy kończycie sparring. Słyszałem, że dzisiaj ucierpiała
jego ręka, tak? Uważaj, żeby następnym razem nie ucierpiała twoja głowa –
dodał, prawie sycząc przez zęby.
Stłumiłem
prychnięcie, w przeciwieństwie do Sehuna, który od razu za to oberwał.
Czarnowłosy trzepnął go w tył głowy, wciąż gderając pod nosem.
-
Jaki waleczny. – Śmiech Jonghyuna rozniósł się po pomieszczeniu. Gdyby nie to,
że nie znałem czarnowłosego i nie wiedziałem czy tylko udawał złego chłopczyka i
stawiał się Sehunowi dla samej zasady, to też bym się zaśmiał.
-
Zamknij się, Jjong, też byłbyś wkurzony – odpowiedział nieznajomy, teraz dla
odmiany pieszczotliwie mierzwiąc włosy Sehunowi, który chichotał cicho pod
nosem. Kompletnie nic z tego nie rozumiałem i miałem dziwne wrażenie, że trochę
czasu minie, nim zrozumiem. W końcu w Instytucie było trochę ludzi, każdy miał
jakieś powiązania, których raczej nie da się dostrzec w jeden wieczór.
-
Oj, Minho. Dobrze wiemy, że kiedy chodzi o Taemina, to stajesz się
najniebezpieczniejszą osobą na świecie. Z kijem nie podchodź, jak to mówią.
Minho
zaśmiał się głośno, odrzucając teatralnie głowę do tyłu. Kiedy znów spojrzał w
naszą stronę, grzywka opadała mu na oczy, przez co wyglądał całkiem niewinnie i
uroczo. Trochę inaczej niż prezentował się zaledwie kilka sekund wcześniej,
warcząc na Sehuna. Jego wzrok padł prosto na mnie. Tak przynajmniej mi się
wydawało, bo czekoladowe tęczówki wciąż krył za włosami. Przekrzywił zabawnie
głowę. Mogłem spokojnie wyobrazić sobie wielki znak zapytania nad jego głową.
-
Kim Kibum – odezwałem się zadziwiająco szybko, wyciągając rękę w jego stronę.
Podszedł i mocno ją ścisnął. Od razu usłyszałem w głowie ciche pytanie o jego
zdolności, ugryzłem się jednak w język. Może to też było niegrzeczne? Jeszcze
bym go przez przypadek uraził, jak wcześniej własnego przyjaciela.
-
A ty tu skąd? – zapytał. Wreszcie odgarnął grzywkę, więc mogłem dokładnie
przyjrzeć się jego oczom. Jezusie, były ogromne!
-
Jonghyun go przywlekł – odezwała się za mnie Yuri, za co została zgromiona
spojrzeniem przez Jonghyuna i Daehyuna na raz. Od razu zrobiła zdegustowaną
minę, odwracając wzrok. To dziewczę naprawdę potrafiło denerwować samą swoją
obecnością. Może to kolejna magiczna umiejętność? Doprowadzanie ludzi do białej
gorączki.
-
Jjong, dobry samarytanin – zakpił Minho. Choć taką uwagę można było odebrać na
różne sposoby, w jego osobie było coś, co od razu mówiło, ze ma dobre chęci i
nie chce nikogo skrzywdzić, więc zaśmiałem się cicho, spoglądając na Jonghyuna.
Trafiłem na moment, kiedy przewracał oczami. – To już trzeci w tym miesiącu –
sprostował, widząc moje zdziwione spojrzenie. – Najpierw Lee Jinki, później ten
cały Luhan, a teraz jeszcze ty. – Na jego twarz znów wypłynął uśmiech. Ale ci
ludzie tutaj są denerwująco radośni.
-
Zaczekaj aż poznasz Hyejung – burknęła Yuri, po czym od razu zatkała sobie
buzię ręką. Spojrzenia wszystkim znów skierowały się w jej stronę, kiedy
dziewczyna klęła pod nosem, wciąż bełkocząc w swoją dłoń.
Zmrużyłem
oczy. Miała tego nie robić! Podobno nie może bezkarnie czytać sobie ludziom w
myślach!
-
Przepraszam! – jęknęła, przenosząc ręce na uszy. – Tak, jakby to miało w czymś
pomóc – warknęła bardziej do siebie niż do nas. Dziwne, nie sądziłem, że
czytanie w myślach może tak wykańczać. – Żebyś wiedział! Uch, przestań, co? –
Spojrzała centralnie na mnie, a ja w odpowiedzi tylko otworzyłem szerzej oczy.
I co niby miałem zrobić? Wszyscy tutaj pewnie byli do tego przyzwyczajeni i
naprawdę starali się oczyścić umysły, by pomóc Yuri, ale ja miałem za dużo do
powiedzenia, za dużo do przemyślenia. Niezadane pytania czy wymyślone
odpowiedzi przelatywały przez moją głowę w tempie ekspresowym, co raczej
utrudniało sprawę. Kiedy zrozumiała, że nie jestem w stanie jej pomóc, po
prostu wyszła z pokoju, wciąż mrucząc pod nosem.
-
Przepraszam, nie chciałem jej tak... - zacząłem wyjaśniać, kiedy Taemin położył
dłonie na moich ramionach, kręcąc głową. Jego odruch trochę mnie zawstydził, w
końcu ledwo go znałem.
-
Proszę cię - przerwał mi, dziwnie przeciągając samogłoski - już się
przyzwyczailiśmy, że tak robi. Nie masz się czym przejmować. W jednej chwili z
nią rozmawiasz, a w drugiej już jej nie ma. To trochę dziwne, ale normalne.
Profesor cały czas próbuje jej pomóc. Jak widzisz ciężko mu idzie.
Pokiwałem
głową na znak, że zakodowałem nowe wiadomości.
-
Mam tylko jedno pytanie. Czy mam się bać tej całej Hyejung? - zapytałem, nim
zdążyłem ugryźć się w język.
Zebrani
zaczęli chichotać. Równo, jak na zawołanie. Trochę przerażające, kiedy
wszystkie czyjeś odruchy zapisane są jak w zegarku. Grzecznie czekałem, aż ktoś
wreszcie wtajemniczy mnie w sytuację. Nie, żebym łaknął uwagi, ale nie lubiłem
być jedyną niedoinformowaną osobą w towarzystwie.
-
Hyejung to nasza gwiazdka – Daehyun zaznaczył dokładnie słowo „gwiazdka”, żebym
czasem później o tym nie zapomniał. – Jest wredna, ale nie musisz się jej bać.
Profesor traktuje ją specjalnie, bo jako jedyna nie może opuszczać Instytutu za
dnia. Jako jedyna w ogóle nie powinna go opuszczać, dopóki nie znajdziemy
jakiegoś sposobu, żeby nie przyciągała uwagi – wyjaśnił, niestety dość ogólnie,
bo wciąż nie załapałem najważniejszego.
-
Co z nią nie tak? – dopytywałem. – To znaczy, dlaczego nie może wychodzić?
-
Ma skrzydła. Ogromne, śnieżnobiałe jak u aniołka – wytłumaczył Taemin, jakoś
dziwnie się przy tym zachwycając. Naprawdę były aż tak ładne? Minho przewrócił
oczami, co nie uszło ani mojej uwadze, ani Taemina, który szybko się zamknął i
wbił wzrok w podłogę.
-
No, to rzeczywiście może być problem – skwitowałem. Nie bardzo wiedziałem, co innego
powiedzieć. Nawet jej nie widziałem, nie miałem pojęcia jak wyglądały jej śnieżnobiałe skrzydła aniołka.
– Jak je ukrywała zanim tutaj trafiła? - dodałem, kiedy wreszcie znalazłem
odpowiednie słowa.
-
Jest jedną z pierwszych osób, które przyjął Profesor. Nie znam całej historii,
wiem tylko, że była mała, kiedy ją znalazł, więc może nie rzucała się aż tak w
oczy – tłumaczenia Jjonga wydawały się sensowne. Bo chyba nie urodziła się od
razu z ogromnymi skrzydłami, pewnie rosły z wiekiem.
Pokiwałem
głową. Więcej wyjaśnień chyba nie potrzebowałem. No, nie zważając na to, że
teraz naprawdę chciałem ją poznać. Chyba dość normalna reakcja.
-
Tak sobie myślę, że Tao ma o stokroć lepiej. Co z tego, że ma ogon, jak w
każdej chwili może całkiem zmienić wygląd – stwierdził Daehyun, ściągając na
siebie moją uwagę.
-
Ale cię zebrało na przemyślenia. – Minho zaśmiał się, kierując się w stronę
kanapy, która stała na środku pokoju, tuż przed kominkiem. Mądre posunięcie,
nawiasem mówiąc. Niepewnie spojrzałem na Jjonga, który kiwnął głową. We dwóch
ruszyliśmy na miejsce obok czarnowłosego. Po jego lewej stronie od razu
usadowił się Taemin, podciągnął nogi pod brodę i oparł na nich głowę. Daehyun
stanął plecami do kominka i przeciągnął się z uśmiechem.
-
Jak to zmienia wygląd? – Nie potrafiłem zdusić tego pytania w sobie, to
wszystko było zbyt intrygujące.
-
Jest zmiennokształtnym. Rozumiesz, w każdej chwili może przybrać inną postać. –
Zabawne, że Daehyun co chwilę zdawał się mieć coś ważnego do powiedzenia.
Jeszcze ciekawsze było to, że reszta cały czas czekała na jego słowa. Wcześniej
nie wyglądał na aż tak rozgadanego, choć rzeczywiście, dziwnie szybko nawiązał
ze mną kontakt po tym incydencie w korytarzu przed pokojem Profesora. To samo
jego siostra. Po bliższym zastanowieniu dało się wyczuć, że wychowywali się
razem. Tak samo energiczni, zdecydowani, rozgadani. Tylko ona była trochę
bardziej denerwująca. Daehyun miał w sobie coś takiego, że od razu chciało się
go słuchać. Od Yuri tylko chciało się uciekać.
-
Key – zwrócił się do mnie Jonghyun. Przygryzłem wargę. Zrobiłem coś nie tak? –
Tak się zastanawiam... wszystko w porządku, prawda? – zapytał, a ja przez
chwilę nie bardzo wiedziałem jak zareagować. – To wszystko to trochę dużo do
przyswojenia w jeden wieczór, w razie czego, to pytaj o co tylko chcesz, nie
krępuj się – sprostował, sprawiając, że mało nie wybuchnąłem śmiechem. Martwił
się o mnie, jak zwykle. Zawsze zachowywał się jak mój starszy zbyt troskliwy
brat.
-
Hyung, proszę cię. To jest jak poznawanie nowej klasy. Dobrze wiesz, jaką mam
świetną pamięć do imion, twarzy i w ogóle do wszystkiego. Nie, żebym się
chwalił – wypiąłem dumnie pierś. Jjong trzepnął mnie w głowę, jednak zrobił to
z uśmiechem, więc szybko mu wybaczyłem.
-
Jongie, jak zwykle dobroduszny, cudowny i słodki niczym troskliwy miś – zaśmiał się Minho. Jego wredne, ale
dziwnie przyjazne komentarze zaczęły mi się podobać.
-
Zamknij się – burknął Jonghyun. Chyba trochę się zawstydził, bo na policzkach
pojawiły się rumieńce.
Po
słowach Jonghyuna zapadła cisza. Osobiście nie czułem najmniejszej potrzeby, by
przerywać milczenie. To nie była jedna z tych chwil, kiedy wszyscy patrzyli na
siebie, wyczekując jakiegoś ruchu. Każdy zajął się sobą, swoimi myślami. W
pokoju było cieplutko, z kominka co chwilę dochodziły ciche, uspokajające
trzaski. Dae usiadł sobie obok ognia tak, by nie zasłaniać nam widoku. Co
prawda co jakiś czas czułem na sobie ich spojrzenia, ale wiedziałem, że to
tylko zwykła ciekawość. Ktoś nowy z nieznanymi im umiejętnościami właśnie wszedł
do ich świata. Zabawne, że dla mnie pomału to przestawało być dziwne. Według
Jjonga panowałem nad ogniem. Trochę niedorzeczne, a jednak po tym, co już
widziałem, chyba prawdziwe. Bo chyba nie miałem do czynienia z perfekcyjnymi
magikami i ukrytą kamerą?
Przyglądałem
się płomieniom, które w dziwny sposób koiły moje nerwy. Po dzisiejszym dniu
byłem trochę roztrzęsiony, do czasu, aż wreszcie spokojnie zasiedliśmy przed
kominkiem. Poczułem ulgę, mógłbym w spokoju odpłynąć wreszcie w błogi sen,
którego tak bardzo potrzebowałem. Bardzo przyjemne uczucie, móc się wreszcie
odprężyć i...
-
Słyszałem, że mamy nowego! – ktoś krzyknął, wpadając do salonu.
Każdy
człowiek mógł się przestraszyć. Tylko że każdy normalny człowiek podskoczyłby w miejscu albo
chociażby zaczął zdzierać gardło, panikując. Jeszcze inaczej zachowali się moi
nowi znajomi, którzy tylko z szeroko otwartymi oczami odwrócili się w stronę
przybysza. Przerażenie ogarnęło ich dopiero kiedy wrócili spojrzeniami na
dotychczas leniwie poruszające się płomyki w kominku, które teraz były
prawdziwym, ogromnym płomieniem, pochłaniającym niedawno dorzucone drewno w
kilka sekund.
-
Woah, nawet wiem już, co potrafi! – dodał uradowany widokiem, jaki zastał.
Matko,
czy on był psychiczny? Przecież... chyba mogłem spowodować pożar! Zacisnąłem
dłonie w pięści, przyglądając się płomieniom, które nawet na chwilę nie
przygasały.
-
Key, spokojnie – usłyszałem przytłumiony głos Jjonga, jakby zza ściany.
Łatwo
powiedzieć, naprawdę cholernie się przestraszyłem! Zmarszczyłem brwi, wciąż
ledwo łapiąc oddech. Poczułem się tak samo jak kilka godzin wcześniej, kiedy
złapały zrobiło mi się nienaturalnie gorąco. Jak to spokojnie?! Powinni mnie
zamknąć w jakiejś izolatce i to najlepiej do końca życia, skoro bezwiednie
wyczyniałem takie cuda!
-
Baekhyun, mówiliśmy ci kiedyś, że masz nie straszyć ludzi! Niektórzy jak
widzisz się nie kontrolują i czystym przypadkiem mogą zrobić nam krzywdę –
warknął Daehyun, który siedział najbliżej ognia, więc chyba przeze mnie przed
chwilą przeżył mały zawał. – Przestań się śmiać!
-
Ej, przecież nie zrobiłem tego specjalnie - rzucił w odpowiedzi nieznajomy.
Nawet
nie oderwałem wzroku od płomieni żeby zerknąć na wspomnianego Baekhyuna. Wciąż
wpatrywałem się w płomienie z zainteresowaniem i pozostałością zszokowania,
które szybko się ulatniało. Płomienie pomału się uspokajały, równo ze mną. To
by było na tyle, jeżeli chodziło o jakiekolwiek wątpliwości co do moich umiejętności czy w ogóle istnienia świata
nadprzyrodzonego. Wszystko zostało wyjaśnione. To raczej nie był
najprzyjemniejszy sposób, ale wciąż skuteczny.
-
No proszę, znaleźliśmy twoje przeciwieństwo, Minnie – odezwał się Minho,
kompletnie ignorując przybyłego Baekhyuna.
Taemin
uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, wlepiając oczy w moją osobę. Mina trochę
mu zrzedła, kiedy przyjrzał mi się uważniej. Naprawdę wyglądałem aż tak źle?
-
Wyglądasz strasznie! - rzucił, jakby w odpowiedzi na moje przemyślenia. - Czy
to był pierwszy raz, kiedy ty.… no? – zapytał, chyba równie poruszony tym
faktem, co ja sam.
-
Kibum? – Jonghyun szturchnął mnie w ramię, kiedy przez dłuższą chwilę się nie
odzywałem.
Pokiwałem
głową, wreszcie odwracając wzrok od ognia.
- Nie przejmuj się, Key. Takie niespodzianki czasem się zdarzają. Nic wielkiego się
nie stało, spokojnie – zapewniał Jjong. Słuchałem go uważnie, czując jak emocje
całkowicie opadają. Czegoś takiego się nie spodziewałem, kiedy zaledwie dzień
wcześniej Jonghyun namawiał mnie na przybycie do Instytutu. Miałem tylko
nadzieję, że te niespodzianki nie wymkną się spod kontroli.
*
Part krótki, nie ma fajerwerków, bo wciąż ciągniemy poznawanie bohaterów. W sumie od razu mogłam ostrzec, że przez jakiś czas za dużo nie będzie się działo, życie w Instytucie, zmiana perspektywy i poznanie historii innych bohaterów. Jeżeli ktoś szuka większych wrażeń, to zapraszam za kilka rozdziałów. Mimo wszystko mam nadzieję, że nikogo nie rozczarowałam. Naprawdę dałam z siebie dużo, pisząc to coś powyżej. Drobne nieścisłości? Zdarzają się, przepraszam, do perfekcji jeszcze długa droga. Nie jest to chyba jednak najgorsza praca na świecie, tak mi się wydaje. Ocenę pozostawię Wam.
Pozdrawiam, xx.
Pozdrawiam, xx.
wracam, a jakże.
OdpowiedzUsuń"Jednak zmienił się jeden zauważalny drobiazg - tym razem miałem ochotę przekroczyć jego próg. Możliwe, że ze zwykłej ciekawości. Może przez fakt, że i tak nie miałem dokąd wracać. Z resztą, co za różnica." - nie jest to jakiś duży błąd, ale słowo "zauważalny" niezbyt tu pasuje. przynajmniej dla mnie. no i to "z resztą", autorko, litości!
Gdy po raz kolejny podziwiałem lekko rozmyte kontury świata, z delikatnym zdziwieniem stwierdziłem, że w pokoju znajduje się o jedna osoba więcej. - literówka, wywal o~
To wszystko to trochę dużo do przyswojenia w jeden wieczór, w razie czego, to pytaj o co tylko chcesz, bez krępacji - a "bez krępacji" to jedna z największych zagadek językowych, jakie ostatnio wyłapałam. wujek google mówi "Bardzo często słyszymy wyrażenie bez krępacji używane w zn.: bez skrępowania. Słowa krępacja nie znajdziemy jednak w żadnym słowniku języka polskiego, bo takiego słowa po prostu nie ma. Wyraz ten prawdopodobnie zrodził się jako żart językowy, parodia gwary, traktowanie go poważnie jest kompromitujące." jakbyś napisała "nie krępuj się", może nie musiałabyś się teraz wstydzić!!1!1!oneoneone
za to na kolejne pytanie nawet wujek google nie zna odpowiedzi. brzmi ono: czy artystyczny nieład się układa? jak dla mnie to: "Blond włosy ułożone w artystyczny nieład, czekoladowe tęczówki, chłodne spojrzenie i czarujący półuśmiech." brzmi dziwnie, ale co osoba z włosami o długości centymetra może wiedzieć?
"Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jego słowa wziąłem całkowicie na poważnie. To znaczy, tą część „będę znikał”." - pomysł zajebiście mi się podoba. byłoby super, gdyby nie to całe "ą", na punkcie którego mam świra. jak masz biernik, piszesz "tę". tę książkę, skojarz z literką na końcu podmiotu. czy czym tam jest "książka".
mówiąc o zmianach charakterów, mam na myśli to, co napisałaś gdzieśtam (zanim się biorę za czytanie, bawię się w stalkera) - że zmieniasz charaktery bohaterów na potrzeby opowiadania. jak dla mnie nie ma żadnego fanu w pozbywaniu pana kpopowca osobowości, bo... to nie pan kpopowiec. ale mniejsza~
mówisz, że Jonghyunem miał być Minho? kurdebele, uwielbiam relację Minho-Key, więc chyba właśnie przegrałam życie. nie wiem, jakiego typu jest to opowiadanie, ale zanosi się na 2mina, więc... słodkihidedlaczego ;_; strasznie mnie rozbawiła ta część: "- Oj, Minho. Dobrze wiemy, że kiedy chodzi o Taemina, to stajesz się najniebezpieczniejszą osobą na świecie. Z kijem nie podchodź, jak to mówią.", bo w moim słowniku kij=key. codzienna dawka suchości.
tekst jest okej, ale trudny do przyswojenia. czuję się trochę jak Kibum, któremu na głowę zwala się nagle milion postaci, nadprzyrodzone moce i bógwiecojeszcze. niby fajnie, bo narrator jest w pierwszej osobie, więc umożliwiasz jeszcze większe wczucie się w bohatera, ale momentami tekst jest przekombinowany. na przykład tutaj "Taemin uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, wlepiając oczy w moją osobę." gdybyś zastąpiła "moją osobę" "mną", łatwiej by to było przyswoić. można to podpiąć pod kwestię stylu, ale literaturę grubo ciosaną zostawmy Sienkiewiczowi ; )
pozdrawiam i wenyweny~
Woah, że też poświęcasz swój czas na wyłapywanie moich głupich błędów. Dziękuję Ci, Twoje poprawki naprawdę sporo mi dają. Przyznam, że po raz kolejny przeraziłam się długością komentarza, ilość moich błędów... może to przemilczę? Uch, nie, jednak nie. Nie wiedziałam, że zwrot 'bez krępacji' nie istnieje. Ludzie z mojego otoczenia za często tego używają, nie przyszło mi do głowy, że czegoś takiego po prostu nie ma. Dobrze wiedzieć. No właśnie, przyznam, że pisząc to o znikaniu zastanawiałam się czy powinnam dać ą czy ę. Ogólnie pilnuję tego typu "drobnostek", tym razem poszłam na łatwiznę i zostawiłam tak, jak jest. Aj, aj. Cóż, co do tych charakterów, najwidoczniej mamy na to inne spojrzenie, bo osobiście nie mam nic przeciwko zmienianiu niektórych cech. Może po prostu się do tego przyzwyczaiłam, przez to, że czytałam na przykład takie ficki, w których z Tae robią devil maknae czy coś podobnego. Ale... jeżeli chodzi o moje postacie, raczej nie próbuję zmieniać ich o sto osiemdziesiąt stopni, chyba w granicach rozsądku, no ale cóż. Oj, nie, nie, nie musisz się bać, 2min nie wchodzi w grę, chyba że w formie czystej przyjaźni, wręcz braterskiej więzi.
UsuńPo raz kolejny dziękuję za uwagi i opinię ;> pozdrawiam, xx
Nareszcie mam trochę czasu, bo zabierałam się za czytanie od stu lat.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że to był bardzo ciekawy rozdział, dowiedziałam się naprawdę wielu przydatnych informacji. Teraz na pewno czytanie dalszych partów stanie się o wiele łatwiejsze, bo w końcu będę znać pokrótce wszystkich. No i pojawił się Baekhyun! Dziękuję Ci za to, bo normalnie oszalałam jak tylko przeczytałam jego imię! Strasznie ciekawi mnie jaką ma moc... Bo chyba nie przegapiłam żadnego akapitu, nie? I Sehunnie jest zamrażarką! W sumie Kibum ma chyba najlepszą moc razem z Taeminem... Tylko czy przypadkiem nie doprowadzi to do niepotrzebnych nieporozumień między nimi... Oby nie, bo Minho wkroczy do akcji. Dodatkowo czekam na czarny charakter, bo Yuri chyba nie ma przypisanej tej właśnie roli.
Key też powinien się przyzwyczaić do zaistniałych sytuacji, resztę życia spędzi pewnie w Instytucie... Może wypuszczą go jak podpali budynek? :D
No nic, wyczekuję trzeciego rozdziału!
Powodzenia w pisaniu! Dużo weny życzę~
Hwaiting~!
Na początku muszę przyznać, że rzadko czytam blogi o takiej tematyce, bo to jakoś... nie moja bajka, jeśli mam być szczera. Przeważnie wszystko jest o jednej fabule i po jakimś czasie się nudzi. Ale co chcę powiedzieć: twoje opowiadanie jest inne i dlatego bardzo przypadło mi do gustu. Może chodziło o sam styl pisania, jaki nam zaprezentowałaś. Wątek główny jest ciekawy, a wszystkie twoje opisy bardzo obrazowe, dzięki czemu czułam się tak, jakbym była tam z bohaterami. Ciekawi mnie postać Baekhyuna (wybacz, nie wiem jak to się odmienia), ciekawie to wszystko przedstawiłaś. Jednak najbardziej podoba mi się Kibum i to, jaka jest jego moc. W zasadzie trochę nie dziwię się reakcji Key, ale niech się przyzwyczaja, haha.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. :)
PS. Zapraszam również do siebie.
http://banshee-fanfiction.blogspot.com/
Dziękuję za Twój komentarz pod moim postem. Postanowiłam Ci się zrewanżować, więc po przejrzeniu wszystkich Twoich ff wybrałam sobie The Phoenix, ponieważ są tam Azjaci (w szczególności EXO), jest to supernatural oraz widać tutaj podobieństwa do X-Mena, a muszę przyznać, że ten film jest ciekawy. Poza tym, podoba mi się fakt, że Twoi bohaterowie mają jakieś moce. Kibum, jak dla mnie to ma najlepszą! Ze względu na to, że kocham ogień. Chętnie bym mu ją zabrała dla siebie. Jednak widać, że moc potrafi sprawić wiele kłopotów. Pożar w szkole to nie jest przyjemna sprawa. Najważniejsze, jednak, że nikt nie zginął. Wtedy byłoby tragicznie. Jonghyun to prawdziwy przyjaciel i podoba mi się określenie wielki miś, który się troszczy o wszystkich. Cieszę się, że pojawiła się Yuri, bo to moja ulubienica w SNSD i ma super moc, choć jest ona również niekomfortowa dla innych. Dziewczyna nad tym nie panuje i może przeczytać z głowy informacje, które dla kogoś są bardzo ważne. Dobrze, że nie jest złośliwa i specjalnie nie roznosi plotek. Zauroczyła mnie relacja 2mina (wybacz, wiem, że nie to nie jest yaoi, ale mój mózg takie rzeczy już wyłapuje i trudno mi to kontrolować). Minho zachowuje się, jak taki opiekuńczy starszy brat, na którego zawsze można liczyć. Taemin ma z nim stanowczo za dobrze! Tao zmienia kształty i ma ogon? Nie wiem, czemu, ale od razu pomyślałam, że z niego jest taka urocza kicia, choć pewnie nie powinnam niczego zakładać od początku. I co najważniejsze! Twój styl pisania. Jest na serio bardzo przyjemny! Świetnie się czyta i padam na kolana przed tym, jak długie są rozdziały. Jak dla mnie to mistrzostwo! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Mam nadzieję, że go szybko dodasz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Oh, woah! Dziękuję za długi komentarz! Powiem Ci, że się cieszę, że wybrałaś akurat The Phoenix. Feniks to trochę takie moje najukochańsze dziecko, dlatego mnie to tak uradowało~ Och, owszem, ogólnie to opowiadanie jest częściowo oparte na x-menach. Szczerze, to cały czas rozważam wplecenie tu wątku yaoi, jak coś mi odbije, to pewnie w końcu się przełamię i coś do tego dodam. Tao jako kot! JEZU, to by było tak słodkie, że chyba umarłabym, pisząc. Dziękuję Ci jeszcze raz ślicznie za ten piękny komentarz i miłe słowa, aż mi się mordka cieszy cały czas <3 Akurat w tym momencie jestem w trakcie pisania trzeciego rozdziału, który mam nadzieję uda mi się wrzucić na dniach.
UsuńPozdrawiam serdecznie, xx
czytam właśnie te dwa party bo obiecałam że to zrobię i sama byłam bardzo ciekawa tego ficka (muszę przeczytać wszystko, no muszę!xd) tak więc biłam brawa i byłam taka bardzo uhahana jak Daehyun sobie przechodził przez ściany a ta Yuri przeczytała jego myśli, ale jesu Dae był genialny! tak sobie mówi 'ah, często mi się to zdarza' tak o XD fick na medal no.. "Chłopak, który robi sobie ze ścian skrytki na biżuterię?!" to mnie rozbawiło no, jakkolwiek dramatycznie to miało wyjść, uwielbiam twoją twórczość naprawdę a czytam zaledwie kilka blogów w tym twój bo albo mało czasu albo nie przypadają mi do gustu..
OdpowiedzUsuńSehun, ah Sehun tak, wychwalam go tu choć na razie jestem przy fragmencie tworzenia z wody róży a następnie zamrożeniem jej przez niego w 2 chapterze. No ale no, opieranie się o framugę z nonszalanckim uśmiechem to trafia do mnie no ^^'
tak mi smutno jak widzę na przykład wątki hetero serio bo jestem taka dziwna, że yaoi mi się wryło głęboko w mózg, więc wybacz proszę mam nadzieję, że wpadnie tu jakieś yaolce.. ;-;
Hyejung jejciu, skrzydła! coś cudownego, serio kawał dobrej roboty z długimi rozdziałami i zakładką 'cast' tyle różnorodnych bohaterów i tyle różnych umiejętności do wyboru do koloru xD lubię takie
Tao zmiennokształtny kkkk wybacz będę tak komentować wszystko co mi podpadnie tak bardzo ^^ <3
Choć widzę, że koniec oja.. jak to ;_; powiem ci, że nie powinnaś mówić że zanudzasz teraz tymi historiami bohaterów bo to intrygujące, szokując i mega ciekawe, pokochałam już na wstępie o nich wszystkich się krok po kroku dowiadywać, serio. Baek.. ciekawi mnie jego moc.. hmm..
Nawiązując do twojego podziękowania nie ma za co z przyjemnością mi się czyta twoje opowiadania i mam nadzieję, że doczekam się zarówno tego ficka jak i Scream and shout bo te zdecydowanie najbardziej we mnie trafiają.. omg <3 czekam czekam bardzo ^^ weny i dużo zdrowia na nadchodzącą jesień.. :'>
Yumi
Ojej, Yumi, nie wierzę, że przeczytałaś wszytko ♥ Haha~
UsuńJeszcze takie śliczne i pokaźne komentarze zostawiasz, buźka się raduje 24/7 jak się widzi takie <3 haha, dramatycznie to tak średnio wychodzi, jednak gdzieś tam zawsze przewija się komedia, bo... no cóż, inaczej nie potrafię ^^' No i... tak, mogę Ci w sekrecie zdradzić, że zdecydowałam się wkręcić tu małe yaoi. Chciałam, żeby było czysto hetero, ale nie mogę tak, mnie korci trochę. Tylko nie wiem czy iść na łatwiznę, czy zrobić coś bardziej niespodziewanego, to muszę jeszcze przemyśleć. Bohaterów (nie)stety jest naprawdę dużo, dlatego takiego zapoznawania się i "pitu pitu" trochę jest ^^ dobrze, że to nie zanudza, bo to jednak powoli się rozwija, a bohaterowie potrzebują czasu xD Tak czy siak, cieszę się ogromnie, że Ci się podoba ♥ Zawsze, ale to zawsze przed dodaniem rozdziału któregokolwiek z ficka mam dylemat, czy to jest dość dobre, ale jak czytam takie komentarze, to aż chce się pisać kolejne, a problemy znikają :3
Dziękuję jeszcze raz i serdecznie pozdrawiam, xx
Martis.