16 września 2015

THIS IS US: How we fell for each other

Zerwała ze mną. Potrzebuję piwa. Teraz.
Tylko ta wiadomość sprawiła, że w ogóle pomyśleliśmy o wyjściu z domu w taką pogodę. Nie dość, że wiał niesamowicie lodowaty wiatr, który sprawiał, że w kilka sekund wysychały oczy, to jeszcze zaczął padać śnieg. I to nie byle jaki śnieg - szykowała się porządna zamieć. Ale czego się nie robi dla kumpla, prawda?
- Kim jest była Luhana? - zapytałem, łapiąc przy tym kilka płatków śniegu do buzi.
- Nazywa się Maxie Song. Przeprowadziła się do Korei cztery lata temu i jakimś cudem ze wszystkich tutejszych Koreańczyków wpadła na takiego Luhana z Chin - wyjaśnił Baekhyun. Uśmiechnąłem się pod nosem, próbując się nie roześmiać. Sehun jak zwykle zaczął chichotać. Żarty Baeka zawsze mu się podobały. Moje niekoniecznie. - Miłość od pierwszego wejrzenia i tym podobne - dodał.
- Nie wierzę w takie rzeczy - powiedziałem bardziej do siebie, niż do nich. W sumie, wcale nie chciałem się z nimi dzielić tą informacją, po prostu sama jakoś wysmyknęła się z moich ust.
- A ty w ogóle wierzysz w miłość? - zagaił Baekhyun. Nie powiedział nic, co mogłoby wywołać we mnie tak ogromną falę żalu i smutku... a jednak, poczułem ukłucie w sercu na sam dźwięk słowa "miłość"
- Tak, ale nietypową. Zwykła miłość jest nudna - stwierdziłem, choć sam nie do końca wiedziałem, o co mi chodzi.
Po mojej wypowiedzi znów nastała cisza. Każdy z nas był w pewnym sensie zajęty - ja toczyłem walkę z wiatrem, który w żartach próbował zerwać mi szalik z szyi. Choć owinąłem go szczelnie wokół dwa razy, jakimś cudem i tak prawie go zgubiłem. Sehun zasłaniał wrażliwe oczy przed zimnym śniegiem, jednak dość nieumiejętnie, przez co non stop przeklinał pod nosem matkę naturę. Ona chyba zdenerwowała się jeszcze bardziej, bo zaczęło mocniej wiać. Baekhyun szedł pół kroku za mną, dlatego nie do końca wiedziałem, co robi. Słyszałem jak głośno pociągał nosem, skarżąc się na katar. W kółko powtarzał coś o swoim gardle i o tym, że nie może teraz się rozchorować, bo niedługo idzie na nagranie pierwszego singla. Przechwalał się tym, kiedy tylko nadarzyła się okazja - przy śniadaniu, kiedy słuchaliśmy radia, na imprezie, kiedy śpiewaliśmy karaoke, w toalecie, gadając o tym, jak dobrze mu się śpiewa pod prysznicem i nawet teraz, kiedy było tak zimno, że para praktycznie zamieniała się w sople. 
Zazwyczaj można wyczuć obecność osoby depczącej ci po piętach - dlatego zdziwiła mnie ta wolność, którą nagle poczułem. Obróciłem się, by spojrzeć na Baeka, który leżał teraz na lodzie z głową w śnieżnej zaspie.
Nie mogłem się powstrzymać - wybuchnąłem śmiechem, prawie samemu się przy tym wywracając. Sehun również zaczął rechotać, trzymając się za brzuch. Po chwili zrobiło mi się głupio, więc wyciągnąłem rękę, żeby pomóc Byunowi wstać. Wciąż chichotałem pod nosem, nie zważając na rozwścieczony wzrok Baeka. Trochę za późno zorientowałem się, że to spojrzenie wcale nie było "gniewne". Byun Baekhyun miał w głowie złowieszczy plan, który wprowadził w życie w momencie, w którym nasze dłonie się złączyły. Nim zdążyłem poczuć ciepło jego skóry, leżałem już na chodniku obok niego. Szybko się podniósł, ale tylko na chwilę, żeby sekundę później wygodnie usiąść na moim brzuchu. Jęknąłem bardziej dla zasady niż z bólu, w końcu Byun nie był ciężki. Jedną ręką złapał moje nadgarstki i przytrzymał je nad moją głową, żeby drugą z łatwością wetrzeć mi okropnie zimny śnieg w twarz. Sehun zaczął się śmiać jeszcze głośniej. Chyba to wszystko nagrywał - nie miałem okazji się przyjrzeć, bo w oczach miałem coraz więcej śniegu. Kiedy mu się znudziło (albo kiedy zrozumiał, że naprawdę zamarzam), zaczął mnie łaskotać, chichocząc prawie tak głośno, jak obserwujący nas przyjaciel.
- Byun Baek...hyun, przestań! - krzyczałem między kolejnymi salwami śmiechu. Próbowałem wyrwać ręce z jego uścisku. Miał zadziwiająco dużo siły, jak na takie chucherko. 
- Kto ma przestać? - zapytał, a ja już zdążyłem zrozumieć, do czego pije.
- Baek ma przestać. - Mój śmiech szybko przerodził się w kolejny długi jęk, kiedy wrzucił mi śnieg za koszulkę.
- Kto?
- HYUNG - krzyknąłem, mrużąc oczy. Doprawdy nie sądziłem, że to słowo kiedykolwiek w jego towarzystwie przejdzie mi przez gardło. 
Byun zamarł na chwilę, uśmiechając się triumfalnie. Wreszcie dopiął swego. Nazwałem go hyung, choć oczywiście pod przymusem. To nie powinno się w ogóle liczyć. Baekhyun nie powinien się teraz uśmiechać jak wariat i wpatrywać w moje oczy. Baek w ogóle nie powinien tak intensywnie się na mnie patrzeć. A ja powinienem przerwać kontakt wzrokowy, w chwili, w której zaczęło robić się niezręcznie. Zamiast tego tonąłem w jego oczach. Myślałem nad tym, że jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko siebie. Zazwyczaj trzymaliśmy dystans, nie tylko w naszej relacji, ale ten fizyczny także.
Jego oczy dziwnie lśniły. Pewnie zaczęły łzawić przez katar, którego biedak się nabawił naszą nieodpowiedzialną, nocną wędrówką. Jeżeli jutro nie będzie w stanie mówić, poczuję się winny. Chłód nocy dawał mu się we znaki, miał uroczo zarumienioną twarz. Powędrowałem wzrokiem za jego językiem, kiedy przejechał nim po spierzchniętych wargach.
- Dobra, zakochańce, wstawać! Luhan czeka na piwo - zaśmiał się Sehun, chyba wreszcie zatrzymując nagranie.
Baekhyun wstał jak oparzony, otrzepując się ze śniegu. Przez chwilę leżałem na ziemi, dochodząc do siebie. Pomału wracała mi świadomość - docierało do mnie wszystko, co się przed chwilą stało. Ten niezręczny moment, kiedy Byun tak głęboko patrzył mi w oczy i to dziwne ciepło, które rozlało się po moim ciele, pomimo paskudnej i zimnej pogody. Co to, do cholery jasnej, było?
Wyciągnął do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać, ale szybko ją odtrąciłem. Znów wróciliśmy do standardowego nielubienia się. Nic się nie zmieniło. To wszystko nie miało miejsca, a ja wciąż zachowywałem się wobec niego jak skończony dupek. Tak miało być. Tak było dobrze.
Bo samotność ma swoje plusy.
- Jakie znowu zakochańce, dzieciaku - warknąłem do Sehuna, mijając go.
Włożyłem dłonie do kieszeni kurtki, a twarz schowałem za szalikiem w taki sposób, że na chłód narażałem tylko swoje oczy. Nie wspominając o tym, że przemarzał mi tyłek, bo jeansy prawie całkowicie zmokły, kiedy leżałem w śniegu. Chwilę później młodszy przyjaciel zrównał ze mną krok. Szliśmy w milczeniu - ja uspokajałem oddech, Sehun wciąż chichotał pod nosem, a Baek? Spojrzałem na niego przez ramię. Nie ruszył się z miejsca. Stał tam pochylony, rozglądając się dookoła. Wyglądał, jakby czegoś szukał.
Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem na Sehuna. Przybrał dziwnie kamienny wyraz twarzy. Westchnąłem. Jego też coś trapiło?
- Hyung? - zaczął, jakby  na potwierdzenie moich myśli. Kiwnąłem głową, dając mu znak, by kontynuował. - Przyzwyczaiłeś się już do Baekhyuna, czy wciąż go nienawidzisz? - zapytał, wbijając wzrok w chodnik.
Skrzywiłem się. Nie lubiłem tego typu pytań, bo nie wiedziałem, co właściwie powinienem powiedzieć. Gdybym powiedział, że go nie lubię... to w pewnym sensie byłoby kłamstwo. Widujemy się praktycznie codziennie (choć ani razu nie spędzaliśmy czasu tylko we dwójkę), rozmawiamy, żartujemy... zdążyliśmy się bardzo dobrze poznać w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Chociaż między nami wciąż czasami można było dostrzec niewidzialną barierę, to w sytuacjach takich, jak ta przed chwilą, bariera znikała, a my swobodnie mogliśmy się do siebie zbliżyć. I to mi w gruncie rzeczy nie przeszkadzało. Co mnie przerażało, to fakt, że z każdym kolejnym dniem chciałem poznawać go coraz bardziej. Wiedzieć o nim więcej. Rozmawiać częściej. Przebywać w tym samym pomieszczeniu, żebym mógł chociaż na niego zerknąć. Dlaczego? Tego nie wiedziałem. Fascynowało mnie to i irytowało w tej samej chwili.
- Nie nienawidzę Byun Baekhyuna - stwierdziłem. - Ja tylko nie chcę go dopuścić zbyt blisko siebie. To skomplikowane, Hunnie - wyjaśniłem, a on tylko pokiwał głową w odpowiedzi.
Czy naprawdę tak bardzo przejmował się naszymi relacjami?
- Martwisz się? - zapytałem.
Jego długie milczenie wziąłem za odpowiedź twierdzącą. 
- Nie powinieneś - szepnąłem, klepiąc go po ramieniu. Czasem w takich chwilach widać było, że Sehun wciąż jest tylko nieogarniającym świata dzieciakiem. Zagubionym w swoich uczuciach i relacjach innych. 
Oh Sehun naprawdę był moim najlepszym przyjacielem. Wiedział o mnie wszystko, jako jedyny na całym świecie. Znał moje najgłębiej skrywane sekrety i własnie dlatego tak bardzo się przejmował.
Kiedy tak lustrowałem wzrokiem jego twarz, poczułem dziwne ciepło rozlewające się w okolicach mojego serca. Znaliśmy się od tak dawna, że w pewnej chwili stał się dla mnie młodszym bratem, którego nigdy nie miałem. Kimś, na kim mi zależy, o kogo mogę się troszczyć, kto mnie zawsze wysłucha. Sehun był świetnym słuchaczem. W przyszłości będzie najlepszym psychologiem w Seulu.
Potrzeba przytulenia go była silniejsza, niż zwykle. Zrzuciłem więc na chwilę maskę skurwiela i wyciągnąłem do niego rękę. Hunnie uwielbiał okazywać uczucia innym - dobrze o tym wiedziałem, ale na co dzień... zwyczajnie nie potrafiłem go do siebie dopuścić. Właśnie dlatego na jego twarzy malowało się teraz zdziwienie. Szybko zniknęło - wtulił się we mnie, jak mała dziewczynka w ulubionego misia przed snem. Westchnąłem, hamując narastającą chęć przewrócenia oczami.
W pewnym sensie było mi dobrze, choć na pewno nie aż tak, jak gadającemu pod nosem głupoty Sehunowi, który chyba własnie nazwał mnie pandą.
- Idź po to piwo dla Luhana, bo w takim tempie zajdziemy do niego o północy. Ja zobaczę, co się dzieje z Baekhyunem - zaproponowałem, kiedy zrobiło się niezręcznie. Zapewne tylko dla mnie, Hunnie mógłby się tak do mnie kleić cały wieczór i jeszcze byłoby mu mało. 
Ochoczo przystał na moją propozycję i chwilę później obserwowałem, jak znika za rogiem kolejnej przecznicy. Emanował radością - nie szedł jak normalny człowiek, tylko dziwnie podrygiwał.
Dzieciak.
- Zgubiłeś coś? - zapytałem Baekhyuna.
- Ta - rzucił krótko i dość oschle, grzebiąc w śniegu.
- Co konkretnie? - podpytywałem, rozglądając się dookoła.
- Łańcuszek - odpowiedział z powagą.
- Łańcuszek - powtórzyłem i prychnąłem pod nosem.
Bakehyun podniósł na chwilę wzrok. Jego lodowate spojrzenie prawie dorównywało dzisiejszej pogodzie. 
- Dostałem go od matki, to bardzo sentymentalna rzecz - warknął,  wracając do poszukiwań. 
Właśnie w takich chwilach ciężko było mi go lubić. Kiedy na kilka minut, czasem nawet kilka godzin, stawał się opryskliwy i wredny. Gdy zachowywał się jak rozpieszczone dziecko skrzyżowane z kimś, kto sądzi, że zjadł wszystkie rozumy. Tego Baekhyuna, który myślał tylko o sobie nie tolerowałem.
Kucnąłem obok, również rozglądając się za przedmiotem.
- Byłoby łatwiej, gdybyś zamiast na mnie syczeć, powiedział, jak wygląda - stwierdziłem.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Tym razem to zdecydowanie nie było tak przyjemnie niezręczne, jak wcześniej. Teraz dosłownie byliśmy gotowi skoczyć sobie do gardeł. Chyba zdążyłem się przyzwyczaić do naszych przyjacielsko-nienawistnych relacji, bo wcale mnie to nie zdziwiło. Nawet nie będę zszokowany, jeżeli któregoś dnia, któryś z nas oberwie po twarzy.
- Srebrny z zawieszką w kształcie skrzydeł - burknął, prawie grzebiąc już w ziemi.
Przez chwilę obserwowałem jego trzęsące się dłonie. Ten łańcuszek naprawdę musiał mieć ogromną wartość sentymentalną. To trochę zmotywowało mnie do poszukiwań, w przeciwieństwie do ogólnego zachowania Baekhyuna.
Długo szukaliśmy tego jakże cennego przedmiotu Byuna. Sehun zdążył wrócić z zakupami, więc odesłaliśmy go do Luhana. Dostał niesamowicie ważną misję specjalną - podtrzymać go na duchu, dopóki nie przyjdziemy. Nie dzwonił, nie przesyłał przerażających SMS-ów z kodem "SOS", więc wzięliśmy to za dobry znak i dalej szperaliśmy w śniegu. Kiedy Baekhyun był gotowy się poddać, klęcząc na ziemi ze spuszczoną głową, dostrzegłem w oddali coś błyszczącego. 
- Chyba znalazłem - szepnąłem.
Byun podniósł głowę i otworzył oczy. Widziałem nadzieję w jego ciemnych oczach, trochę czerwonych ze zmęczenia.
Jeszcze nigdy nie widziałem go tak radosnego, tak bardzo zadowolonego. Gdyby Sehun był z nami, pewnie rzuciłby mu się na szyję. Nasza niewidzialna bariera nie pozwalała nam na takie gesty. Ograniczyliśmy się do uśmiechu i wymiany szczęśliwych spojrzeń.
Pomału ruszyliśmy w stronę domu Luhana. Wtedy dotarło do mnie, że pierwszy raz od tego trochę niefortunnego spotkania zapoznawczego, spędzamy czas sam na sam. Ogarnęła mnie niepewność. Niemalże od razu na tę myśl, poczułem się niekomfortowo. Na szczęście Byun nie miał chyba podobnego problemu. Kroczył spokojnie, patrząc pod nogi, dłonią wciąż dotykając wiszącego już na jego szyi łańcuszka. Wziąłem kilka głębszych oddechów, żeby dorównać mu spokojem, kiedy zacząłem temat.
- Gdzie jest twoja mama? - zapytałem. 
Spodziewałem się jakiegoś wrednego, nietypowego komentarza albo chociażby słów w stylu "nie twoja sprawa". Ku mojemu zdziwieniu, na twarzy Byuna pojawił się grymas. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, jakby kalkulował, na ile może mi zaufać. 
- Wyjechała ponad dziesięć lat temu. To wszystko, co mi po niej zostało. Ojciec spalił większość jej rzeczy po rozwodzie - wyjaśnił.
Pokiwałem głową, bo nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. Zwykłe przykro mi albo współczuję wydawało się totalnie nieadekwatne do tego, co naprawdę czułem. Przygnębienie, smutek, żal, współczucie, troskę i zadziwiającą chęć przytulenia go.
Ale wykorzystałem już dzienny limit przytulasów.
- Dlaczego mi pomogłeś? - zrewanżował się pytaniem. - Nie spodziewałem się tego po tobie. Raczej sądziłem, że mnie wyśmiejesz i pójdziesz z Oh Sehunem - stwierdził, a ja poczułem, jak coś kuje mnie w sercu.
- Masz o mnie fatalne zdanie - stwierdziłem.
- Ty o mnie też - odpowiedział.
Jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy tak szczerze.
- Poprawiło się? - znów zadałem pytanie. Chyba zbiłem go z tropu, bo przez chwilę się nie odzywał. - Twoje zdanie o mnie. Poprawiło się? - sprostowałem, ale Byun mimo tego wciąż uporczywie milczał.
- A chciałbyś, żeby się poprawiło? - odpowiedział pytaniem, stawiając mnie w dość nieprzyjemnej sytuacji. 
Między innymi dlatego nie chciałem zostawać z nim sam na sam. Zrobiło się dziwnie. Trochę zbyt intymnie. Atmosfera zgęstniała - jeszcze chwila, a będzie można kroić ją nożem.
Westchnąłem. 
Szliśmy dość blisko siebie. W pewnej chwili, zupełnie przypadkiem, nasze dłonie się zetknęły. Jak oparzony cofnąłem rękę. Poczułem się głupio, bo spanikowałem - zacząłem więc udawać, że tak naprawdę chciałem tylko poprawić szalik, chociaż dobrze wiedziałem, że Baekhyun mi nie wierzy. Uśmiechnął się pod nosem, wpatrując się w chodnik. Wyglądał niesamowicie w świetle księżyca i ulicznych lamp. Niedawno rozjaśnił włosy na prośbę stylistki. Od jakiegoś czasu był również na diecie - z dnia na dzień rysy jego twarzy stawały się coraz bardziej widoczne, dzięki czemu wyglądał coraz bardziej męsko.
- Nie wiem - odpowiedziałem po dłuższej chwili. - Może - szepnąłem już bardziej do siebie, niż do niego. 
Sam nie wiedziałem, czego chcę. Z jednej strony czułem, że lubię Byun Baekhyuna coraz bardziej i miałem nadzieję, że uda nam się trochę do siebie zbliżyć. Z drugiej wciąż mnie irytował swoim zachowaniem, sprawiając, że czasami miałem ochotę go uderzyć. Co w sumie wcale nie wpływało na pierwszy, najważniejszy punkt na liście: moje uczucia co do niego z dnia na dzień ulegały zmianie, czy tego chciałem, czy nie. Zaczynało mi zależeć, choć wcale tego nie planowałem. Przywiązałem się do niego, pomimo początkowej nienawiści, którą nawzajem się darzyliśmy.
To wszystko nie miało sensu.
Albo miało go tak wiele, że aż nie ogarniałem.





Hej miśki, x
Przyznam, że spodziewałam się większego odzewu przy Sands. To znaczy, wyświetleń było dużo, ale ile z Was naprawdę to przeczytało, to nie wiem. No nic, wracamy więc to This is us - historii, którą chyba na razie najlepiej mi się pisze. Może dlatego, że mam już cały zarys fabuły? Albo przez feelsy na Baeka.
Jak tam po rozpoczęciu roku szkolnego? (Dla studentów: jak tam nastroje przed nowym rokiem?) 
Pozdrawiam serdecznie ♥
Martis 

2 komentarze:

  1. Jestem, jestem...Czytam, ale nie mama czasu na komentowanie, ale wiedz, że czytam...

    Rozdział boski, jak każdy, co ważniejsze był nieziemsko uroczy na samym końcu, aczkolwiek sama fabuła jest taka lekka i przyjemna... Rozpływam się przy niej, choć nie ukrywam, że niekiedy padam na łopatki ze śmiechu, ale to btw. XD


    Wybacz za nieskładny(?) i wgl komentarz z tyłka, ale dziś tym bardziej nie miałam czasu... :( Postaram się jednak komentować na bieżąco, kiedy tylko będę miała jak :)

    Juniel ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juniel, jak miło Cię widzieć :3 Cieszę się, że wciąż tu jesteś i dziękuję, że dałaś znak, że czytasz. Och, no i dla mnie to świetna wiadomość, że tak to odbierasz! Komediowy fluff, własnie tak miało być ♥ Pozdrawiam!

      Usuń