6 października 2015

[Terapia] Część druga: Szkoła i utrapienie

Taehyung próbował zapomnieć o wiadomości od nieznajomego, który przedstawił się jako Jung Hoseok. Nie był mentalnie przygotowany na tak wielki krok, jakim była rozmowa z obcym mu chłopakiem, a co dopiero na spotkanie w cztery oczy. Co prawda wizja komponowania własnych utworów z drugim człowiekiem wywoływała dziwnie przyjemne ciarki na jego ciele, a za każdym razem kiedy myślał o propozycji Hoseoka, serce przyspieszało bicia, bo w pewnym sensie czuł się zaszczycony, że ktokolwiek zaproponował mu współpracę. Mimo tego, nie mógł się pozbyć dziwnego uczucia, że cała ta sprawa ze wspólnym nagrywaniem była zwykłym żartem. 
Tae nie ufał byle komu. Ba, Tae w ogóle nikomu nie ufał.
– Kim Taehyung, do tablicy – wywołała go profesor Shin, spoglądając na niego spod okularów w czarnych oprawkach, które niemal trzykrotnie powiększały jej oczy.
Kim spojrzał na nią zdziwiony. Zazwyczaj nauczyciele nie zwracali na niego uwagi. Kilkoro wiedziało o jego nietypowej sytuacji, przez zbyt rozgadaną mamę i jej wieczne zamartwianie się o jego dobro poza domem. Był jej wdzięczny za próby odgrywania roli dobrej matki, choć irytował go fakt, że zaczęła to robić dopiero, kiedy dowiedziała się o wizytach u psychologa, za które z początku płacił z własnych oszczędności. Wcześniej rzadko kiedy okazywała mu uczucia, teraz za każdym razem przytulała go na powitanie, jakby nie widzieli się całe wieki.
– Kim Taehyung, mówię do ciebie. Do tablicy – powtórzyła ze zniecierpliwieniem profesor, głośno uderzając markerem o swoje biurko.
Wzdrygnął się, ale nie ruszył się z miejsca, co tylko spotęgowało jej gniew. Siedział sparaliżowany z mocno bijącym sercem. Miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy mu z piersi. Zacisnął ręce na brzegach niewielkiej, jednoosobowej ławki, próbując opanować ich drżenie. Nienawidził być w centrum uwagi, bo w takich chwilach zawsze zachowywał się jak frajer. Nie potrafił opanować własnego ciała, głosu, ani tym bardziej myśli, które wirowały w jego głowie. Przy tablicy nigdy nie udawało mu się dobrze odpowiedzieć. Nie potrafił rozwiązywać zadań pod ostrzałem spojrzeń wszystkich kolegów z klasy, ani tym bardziej pod czujnym okiem profesor Shin, która znana była z lekko agresywnego zachowania wobec uczniów. Może i nie stosowała jawnej przemocy, ale potrafiła zadziałać na ich psychikę w dość niekorzystny sposób.
– Ogłuchłeś?! – krzyknęła, wlepiając w niego swoje ogromne oczy. Tae wbił wzrok w tablicę, uciekając od jej spojrzenia.
– Nie, pani profesor – szepnął, niezgrabnie wstając z miejsca. Prawie przewrócił swoje krzesło, potykając się o własne sznurówki. Przez klasę przebiegł cichy szmer. Zaczęło się.
Zaraz będą się z ciebie śmiać, Tae, pomyślał. Przygotuj się.
Siląc się na spokój, przeszedł powoli przez klasę. Wziął do ręki marker, którym nauczycielka przed chwilą torturowała swoje biurko i spojrzał na do połowy rozpisane już przez poprzedniego ucznia zadanie. Choć w jego zeszycie już dawno wpisany był wynik, który zgadzał się z tym w odpowiedziach, wpatrywał się w liczby tępym wzrokiem. Nie miał pojęcia, co robić.
Przełknął ciężko ślinę i zagryzł wargi. Otworzył marker – oczywiście nie mógł zrobić tego normalnie. Szarpnął nim tak mocno, że skuwka wyleciała mu z ręki i potoczyła się pod najbliższą ławkę. Dobrze wiedział, że siedząca w niej dziewczyna po nią nie sięgnie. W tej klasie wszyscy trzymali się jednej niepisanej zasady: radź sobie sam. Podniósł ją, ale przy okazji uderzył się w głowę o drewniany blat.
Klasa wybuchła śmiechem. Nawet wiecznie naburmuszona pani profesor prychnęła, uśmiechając się pod nosem. Wyglądała jeszcze straszniej, niż na co dzień.
Tae rozmasował obolałą głowę, powstrzymując cisnące się na usta przekleństwa. Czuł, jak płoną mu policzki z zażenowania.
– Ale jesteś luzer, Taehyung! – ktoś krzyknął z końca sali. Zerknął na nauczycielkę. Nie zareagowała.
– Kiedy się tak sfrajerzyłeś, co? – kolejny męski głos przedarł się przez lawinę śmiechów i chichotów.
Taehyung odwrócił się szybko w stronę tablicy, udając, że nic nie słyszy. W oczach stanęły mu łzy, więc zacisnął mocniej dłoń na markerze, próbując się uspokoić. Wiedział, że jeżeli dodatkowo rozpłacze się na oczach wszystkich, będzie skończony.
Jakby już nie był.



Każdy dzień Tae w szkole wyglądał podobnie. Znajomi robili sobie z niego żarty, bo z fajnego kolesia, w którym podkochiwały się wszystkie dziewczyny, przerodził się w świra, którego cechowała niezdarność i małomówność. Wałęsał się po korytarzach, nie rozmawiając z nikim. Żył w sowim świecie, jakby ten realny nie był warty jego uwagi. Przynajmniej tak był postrzegany przez rówieśników.
Przechodził właśnie obok jego niegdyś ulubionej sali muzycznej, kiedy ktoś szarpnął go za ramię. Zatoczył się do tyłu, ledwo utrzymując równowagę. Spojrzał niepewnie na drwiąco uśmiechniętego szkolnego postrachu, Kim Jongina, który przechadzał się po korytarzach w towarzystwie swojej świty.
– Co jest, laleczko? – zapytał przesłodzonym tonem, przejeżdżając subtelnie palcami wzdłuż linii szczęki Tae.
– Nie mam na to czasu, Jongin – burknął w odpowiedzi, uciekając od niego spojrzeniem.
Pomyśleć, że kiedyś się przyjaźniliśmy.
– Jongin? A gdzie hyung, frajerze?
Popchnął go nieco mocniej, niż zamierzał. Tae uderzył plecami o ścianę. 
– Nie mam na to czasu, hyung – poprawił się. Nie chciał kłopotów. I tak miał ich za dużo z samym sobą, a co dopiero z innymi ludźmi. – Daj spokój – powiedział cicho, zerkając na niego.
Jongin skrzywił się nieznacznie. Po chwili kąciki jego ust powędrowały ku górze. Oczywiście nie chciał zrobić krzywdy Taehyungowi – ze względu na ich dawną przyjaźń. Musiał się jednak z niego naśmiewać, inaczej ucierpiałaby na tym jego reputacja. Tae i tak miał fory – do tej pory nie był traktowany jak rasowy kujon. 
Do czasu.
– A co masz do roboty? Śpieszysz się do przyjaciół? Zaraz… upss… ty żadnych nie masz – zarechotał starszy chłopak, łapiąc się teatralnie za brzuch.
Towarzyszący mu Oh Sehun i Min Yoongi zaśmiali się tak głośno, jakby właśnie usłyszeli najlepszy na świecie żart. Tae zacisnął mocno wargi, powstrzymując nieprzyzwoity komentarz. Rok temu nie wahałby się oszpecić ślicznej buźki Jongina. Teraz… zwyczajnie nie potrafił podnieść na niego ręki. Zresztą… rok temu czarnowłosy, wysoki chłopak o ciemnej karnacji sam nie miał zbyt wielu znajomych. Nie miał poparcia, więc Taehyung nie bał się odwetu. Teraz Sehun i Yoongi wskoczyliby za nim w ogień. Przynajmniej tak sądził Tae.
– Zabrakło ci języka w gębie, smutasie? – zapytał Jongin, delikatnie uderzając swoją ofiarę w twarz. Prawie nie użył siły, ale sam gest odebrał młodszemu resztki godności.
– Odwal się, Jongin – warknął. Miał dość jego przytyków, ale nie potrafił wymyślić nic gorszego. Kiedy próbował znaleźć ripostę, w głowie miał pustkę.
– Grabisz sobie, Taehyung – syknął, robiąc krok do przodu.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Cała wściekłość opuściła Tae tak szybko, jak się pojawiła. Spuścił wzrok, zakłopotany całą sytuacją. Przez chwilę wydawało mu się, że obudził się w nim dawny, zadziorny Kim Taehyung, który nie bał się stawić czoła największym wrogom. W pewnym sensie miał nadzieję, że dzięki kolejnym zaczepkom Jongina coś w nim pękło. Jednak zażenowanie i przerażenie wzięło górę, kiedy dawny przyjaciel wszedł w jego bezpieczną przestrzeń. Jongin przekroczył granicę, niezamierzenie płosząc Tae – wyrywając mu z ręki resztkę pewności siebie.
Od kolejnego nieprzyjemnego komentarza ze strony Jongina, uwolnił go szkolny dzwonek. Taehyung jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszył się z tego dźwięku. Prawie że odetchnął z ulgą – w porę się powstrzymał, zanim przez przypadek sprowokował dręczyciela.
Jongin odszedł powoli w stronę klasy, a za nim – posłuszni jak dwa pieski – podreptali jego dwaj kumple.



Taehyung sądził, że nikt już nie zafunduje mu tego dnia dodatkowych wrażeń. Po ostatnim dzwonku wyszedł z sali, zarzucając sobie ciężki plecak na ramię. Odkąd odciął się od wszystkich znajomych, do domu zawsze wracał sam. Nie musiał się nawet z nikim żegnać pod szkołą, jak większość jego rówieśników.
Szedł spokojnym krokiem, nucąc sobie pod nosem jedną z piosenek, których wcześniej słuchał na przerwie. Przez chwilę szedł po krawężniku, udając, że to lina wisząca kilka metrów nad ziemią, z której w każdej chwili może spaść. Rozstawił szeroko ręce, próbując złapać równowagę. Kiedy robił kolejny krok, ktoś mocno go popchnął.
Runął jak długi na betonową ulicę, po której – na jego szczęście – rzadko kiedy jeździły samochody. Poniósł się na łokciach. Oddychał ciężko, był zaskoczony nagłym atakiem. Spodziewał się już, kogo zobaczy, kiedy podniesie głowę. Zwlekał z tym, jednak ostatecznie zebrał się w sobie i skrzyżował spojrzenia z rozbawionym Jonginem.
Usiadł, rozmasowując łokcie i kolana. Z większych otarć zaczęła sączyć się krew. Zacisnął pięści i podniósł się, zabierając z ulicy swój plecak i roztrzaskany telefon. Kim Jongin uśmiechał się triumfalnie. Stał na chodniku, więc górował nad nim wzrostem.
Kiedy Taehyung odwrócił się na pięcie, Jongin znów szarpnął go za ramię. Tae nie zdążył zareagować, kiedy pięść starszego kolegi wylądowała na jego szczęce. Zrobił krok do tyłu, automatycznie dotykając obolałego miejsca. Przygryzł sobie język. Poczuł metaliczny smak w ustach, splunął krwią na beton.
Był wściekły, a jednocześnie tak cholernie się bał. Sam nie rozumiał, co czuje. Nie miał pojęcia, co zrobić, więc tylko stał i patrzył na szczęśliwego Jongina, który zaczął się oddalać. Jego głośny śmiech słyszał z daleka.
Kiedy wszedł do domu, nie zastał nikogo. Na kilka minut zapomniał, że rodzice wyjechali. Po incydencie spod szkoły, siedząc przy misce zupy, poczuł się szczególnie samotnie. Nawet nie miał się komu wygadać… Raczej nie powiedziałby o całym zajściu mamie, ale byłoby miło, gdyby w razie czego przynajmniej miał taką możliwość.
Do oczu napłynęły mu łzy, które wkrótce pomieszały się z już i tak wystarczająco słoną potrawą. Odsunął porcelanowy przedmiot, wzdychając ciężko. Kiedyś w ostateczności zadzwoniłby do Hyuny. Teraz nie miał nawet jej.




– Wyglądasz gorzej niż zazwyczaj – stwierdził doktor Choi, dziwnie przekrzywiając głowę, kiedy badawczo przyglądał się swojemu pacjentowi.
Taehyung prychnął, kiwając głową. Miał ochotę rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Nie rozmawiał z kolegą, tylko z kilkanaście lat starszym od niego psychologiem. Choć czasem tak to właśnie odczuwał – jakby doktor zastępował mu przyjaciela, z którym zawsze może porozmawiać.
– Mój ex przyjaciel się na mnie rzucił – powiedział, krzywiąc się nieznacznie.
Choi zmarszczył brwi.
– W jakim sensie „rzucił”?
– Uderzył mnie – wyjaśnił i zaśmiał się, chociaż sytuacja w ogóle go nie bawiła.
Doktor znów zawiesił na nim wzrok, szukając śladów po bójce. Po chwili dostrzegł zarys sińca, który pomału pokazywał się na jego delikatnej, bladej skórze.
– Oddałeś mu? – zapytał, a Tae przez chwilę wpatrywał się w niego zdziwiony.
– Nie. A powinienem?
– Oczywiście, że nie. Przemoc rodzi przemoc – stwierdził, drapiąc się po brodzie.
– Zapytał pan takim tonem, jakby… jakby się pan po mnie spodziewał, że mu oddam.
– Zapytałem, bo ostatnio nosisz w sobie więcej gniewu, niż smutku czy przerażenia. Martwię się, że następnym razem już się nie powstrzymasz – wyjaśnił Choi.
Taehyung zastanawiał się nad jego słowami w milczeniu. Wpatrywał się w stojący pomiędzy nimi stolik, jakby za chwilę miał na nim znaleźć odpowiedź. Dotarło do niego, że psycholog ma rację. Nie zauważył tego wcześniej, ale rzeczywiście od zerwania z Hyuną był cały czas rozdrażniony. Nosił w sobie gniew, którego nigdzie nie potrafił ulokować. Pomału to uczucie zastępowało mu strach, co po pewnym czasie mogło być tragiczne w skutkach. Tae przeczuwał, że jeżeli następnym razem Jongin na niego naskoczy, to nie będzie się hamował.
– Przewiduje pan następny raz? – zapytał, wracając do rozmowy.
– Jestem facetem, wiem jak wygląda życie nastolatka – stwierdził, uśmiechając się znacząco.
Tae miał ochotę się roześmiać. Powstrzymał się jednak, przybierając w miarę poważny wyraz twarzy.
– Jak myślisz, dlaczego cię uderzył? – zainteresował się Choi.
– Jongin to frajer, który musi pokazywać ludziom, że ma nad nimi przewagę.
– Dlaczego?
– Mówię przecież, że to frajer. Frajerzy tak mają – burknął Tae. Doktor pokręcił głową.
– Nie, Tae. Pokazuje przewagę, bo sam czuje się słaby. Pamiętaj o tym, że ludzie nie dręczą innych, bo naprawdę są lepsi. Czują się gorsi i w jakiś sposób muszą to sobie rekompensować – wyjaśnił Choi rzeczowym tonem.
Taehyung znów się zamyślił. Czy Jongin naprawdę go atakował, bo czuł się gorszy? Ale niby czego mógł mu zazdrościć? Niezdarności? Jeżeli sam chciał zostać pośmiewiskiem, to droga wolna. Tae z chęcią oddałby mu swoją plakietkę za odrobinę spokoju i wolności od szkolnego gangu prosto z dramy o bad boyach.



 ***

Cześć i czołem! Wracam z drugą częścią. Naprawdę dobrze mi się pisze tę historię, dlatego korzystam z weny i cały wolny czas poświęcam na Terapię. Staram się w miarę regularnie zaglądać na Wasze blogi i nadrabiać zaległości, ale od 1 października już mam urwanie głowy. Siedzę w notatkach cały wieczór. Jeżeli jeszcze mnie u Was nie było, to prędzej czy później do Was trafię, na pewno!
Mam nadzieję, że widzimy się niedługo.
Pozdrawiam, xx!
Martis.

6 komentarzy:

  1. Pisze ten komentarz, bo pragnę cię w nim poinformować, iż podoba mi się ta seria bardzo! *0*.
    Po pierwsze - VHOPE. Kocham xd
    Po drugie - TYTUŁ. Wciągający.
    Po trzecie - CAŁA RESZTA!
    Mimo, że to dopiero drugi rozdział ja już mogę dodać to opowiadanie na listę moich ulubionych T-T.
    No bo Taeś to takie psychicznie wykończone maleństwo :c I nie wiem czemu, ale zrobiło mi się przykro jak przeczytałam, że opłacał wizyty u psychologa za swoje oszczędności :vvvv
    No i Hobi! Pewnie go z tego dołka wyciągnie. OBY. xd
    I ten... Życzę ci więcej wolnego czasu, weny (serio kocham te serie), zadowolenia z czytelników , komentarzy xd
    Trzymaj się! D:

    MOŻLIWE BŁĘDY, PISANE NA TELEFONIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że postanowiłaś zostawić po sobie ślad. Jest mi tak niesamowicie miło! Cudownie, że Terapia Ci się podoba - bałam się, że historia nie przypadnie czytelnikom do gustu. Naprawdę wspaniale, że tu jesteś, że czytasz, że napisałaś coś od siebie. Dziękuję za piękny komentarz, mam nadzieję, że w przyszłości rozdziałami Cię nie zawiodę <3
      Pozdrawiam, xx!
      Martis.

      Usuń
  2. Kurde przygotuj się na mój komentarz kochanie. Długi komentarz.
    Po pierwsze - uhahałam się jak dziecko, kiedy zaszczyciłaś mnie ostatnio swoją obecnością w postaci komentarza. Cieszę się cholernie, że nadal tam jesteś (rozumiem brak czasu, max) mój blog w porównaniu do twojego jest umierający nie wiem czemu, ale okej, nie żalę się już przejdźmy do tego postu xd
    zaznaczam nawet drukowanymi VHOPE. TAEHYUNG. KIM JONGIN. SUGĘ NA TLE JONGINA WIDZĘ. JEGO ZAWSZĘ WYCZAJĘ.
    przyznam ci, że niesamowicie, niesamowicie bardzo, niewyobrażalnie podoba mi się Terapia. Co ja bredzę, KOCHAM to. Wybacz mi Martis za moje ubogie słownictwo do opisania tego jak dobrze się czuję czytając kolejne rozdziały. Masz talent, trafiasz w moje serce, bardzo i ja cię błagam o następne rozdziały.. może nawet z niecierpliwością poczekam aż dodasz więcej a ja sobie zacznę czytać jak będą już np. dwa.. ;_; bo umrę, no umrę..
    muszę się rozpisać, czuję, że muszę zamęczę cię, ale czuję potrzebę.
    Choi. Doktor Minho. Uwielbiam go tu, wykreowanego w tym fanfiction 'Jestem facetem, wiem jak wygląda życie nastolatka', 'Oczywiście, że nie. Przemoc rodzi przemoc' - nie wiedzieć czemu urzekły mnie te słowa ;~; nawet powiem ci że przez dłuższą chwilę, kiedy przeczytałam prolog miałam wrażenie, że głównie zacznie się rozkręcać relacja między nim a V, romans czy coś xD a tu Hobi i klops
    Jongin. Mam wrażenie, że wcześniej go tam nie było? A może był wspomniany, ale mam sklerozę.. w każdym razie.. jak zawsze skurwiel, zboczeniec i trudne dziecko, tak xddd ale na swój sposób coś mnie w nim interesuje, jego zachowanie wobec V. W ogóle.. jak to się stało, że już się nie przyjaźnią, to przez to, że Taehyung odciął się od reszty w tym od niego? ciekawe..
    Wreszcie Taehyung. Najbardziej zagadkowa i ciekawa postać. Dwa oblicza - przeciwieństwo. Kiedyś że się tak wyrażę pewny siebie playboy, nikt mu nie podskoczy a teraz.. dlaczego? dlaczego tak bardzo się zmienił w niezdarnego cichego dzieciaka?
    (Hyuna mnie wkurwiała, wybacz, cieszę się że jej nie ma, bum)
    I Hobi. Boże kochana czekam na niego nawet z kciukami, romans i te rzeczy myślę, że ich relacja będzie fascynująca.. ta współpraca i być może nawet kiełkujące się uczucie.. kto wie ;~~~~;
    uwielbiam to opko kibicuję ci i wspieram całym serduszkiem w dalszym pisaniu mam również nadzieję, że rozdziałów będzie wiele nawet i sequele mile widziane XD <3
    xx, big hugów, hwaiting, dużo chęci, weny i czasu do pisania
    jestem twoją fanką, pamiętaj <3
    Yumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, kochana Yumi, prawie się rozpłakałam, czytając Twój komentarz! Naprawdę myślałam, że Terapia będzie klapą. Sądziłam, że będę je pisać tylko dla siebie, bo czułam taką potrzebę, żeby to wszystko przelać na papier, a tu zaskoczenie, bo Tobie i wspaniałej, nowej czytelniczce, która skomentowała przed Tobą, to się podoba! Jestem wzruszona, tak bardzo bardzo ;; Dziękuję Ci, że jesteś i że piszesz tak wyczerpujące komentarze! A komentowanie dzieł Twoich i Lulu jest dla mnie przyjemnością, pamiętaj o tym! Będę się niestety spóźniać, ale nie zniknę z cocktailjoy, musiałabyś mnie siłą wyrzucić. Hm, aż się zastanawiam, czy nie zacząć pisać dłuższych partów, skoro tak Ci się spodobały! Wysilę mózg i coś wymyślę :D Wracając do Twojego pytania: Jongin się wcześniej nie pojawił. To taka postać w tle, którą specjalnie na początku ukryłam. Nie masz sklerozy, bez obaw :3 no cóż, nie wykazałam się z wyborem bad boya, ale od początku jego właśnie wyobrażałam sobie w tej roli. Wybacz haha
      Dziękuję, że jesteś ♥. Pozdrawiam bardzo serdecznie, xx!

      Usuń
  3. Tak jak napisałam w komentarzu pozostawionym przed chwilą pod poprzednim rozdziałem, ta seria na prawdę mnie urzekła i wciągnęła^^ Problemy TaeTae, które niestety jeszcze nie zostały wyjaśnione, są wręcz namacalne i czytelnik bez problemu może sie w nie wczuć, dzięki Twojemu lekkiemu stylowi pisania^^ W bardzo przejrzysty sposób obrazujesz oraz przedstawiasz wcale nie tak łatwe czy przyjemne kwestie jak depresja. Za co należą Ci się brawa!^^
    Dlatego proszę, kontynuuj tego ff, bo strasznie zaciekawił mnie wątek VHope'a^^
    Czekam na kolejny chapter!
    Weny życzę ~
    Kiri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Kiri! Ogromnie się cieszę, że tu jesteś i że czytasz Terapię <3 W dodatku jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że nie zostawiłaś po sobie tylko jednego śladu, a znacznie więcej. Dziękuję za wszystkie komentarze i tak miłe słowa! mam łezki w oczach, ale też wielki uśmiech na twarzy. Dałaś mi wspaniały zastrzyk pozytywnej energii i teraz mam tak ogromną chęć na pisanie, że zaraz zabieram się za kolejny part! Obym Cię nie rozczarowała kolejnymi partami, ani żadnym z one shotow :3
      Pozdrawiam serdecznie, xx!

      Usuń