Taehyung nie pamiętał drogi
do budynku, w którym znajdował się gabinet doktora Choi. Czasem zdarzało mu się
na chwilę gubić w realnym świecie, dryfować gdzieś w otchłani własnego umysłu,
na moment chować się w jego najciemniejszych zakamarkach i po prostu...
egzystować, nie zważając na okoliczności. Dotarł na miejsce tylko dzięki sile
przyzwyczajenia – w końcu spędzał tu każdy poniedziałkowy i piątkowy wieczór.
Wbił spojrzenie w wiszący w
poczekalni obraz. Wschód słońca nie powinien być przygnębiającym widokiem. W
końcu promienie słońca odbijające się w falującej wodzie były zapowiedzią
nowego dnia pełnego przygód, a nie końca świata. Tae nie rozumiał, dlaczego w jego
oczach pojawiły się łzy.
„Nie bój się nazywać rzeczy
po imieniu.
Jeżeli jesteś smutny, mów o tym.”
Zaczął zastanawiać się nad
tym, co właściwie czuje. Psycholog kazał mu zwracać uwagę na takie drobiazgi
jak emocje. Niby tak proste ćwiczenie... a jednak było dla niego prawie
niewykonalne. Tae nie pamiętał, kiedy ostatnio
z własnej woli powiedział komuś, że cierpi. Wszystko dusił w środku, wmawiając
sobie, że jeżeli nie będzie zwracał uwagi na smutek, ten po prostu wyparuje.
Z zamyślenia wyrwał go
donośny, gruby głos Choi Minho, który czasem tak bardzo go denerwował.
Tolerował jednak wszystkie wady swojego doktora, bo była to jedyna na świecie
osoba, z którą potrafił jeszcze rozmawiać. Gdyby nie on, Kim nie wychodziłby z
pokoju.
Na kilka sekund skrzyżowali
spojrzenia.
– Zapraszam do gabinetu,
Taehyung.
Pomieszczenie, w którym
odbywały się wizyty, było zadziwiająco przytulne. Utrzymane w ciepłych
kolorach, z niewielkimi zaledwie wstawkami zieleni, które ponoć symbolizowały
nadzieję. Fakt, w gabinecie Tae naprawdę czuł się... lepiej, jakoś... radośniej
dzięki słonecznym odcieniom żółci. Nie potrafił jeszcze dopuścić do siebie
słynnej Nadziei, jednak według doktora Choi – był na dobrej drodze. Taehyung wciąż pamiętał, kiedy przyszedł tu po raz
pierwszy. Spodziewał się małego pokoju, pomalowanego na biało.
Przygnębiającego, smutnego… Po brzegi wypełnionego zatrutym przez poprzednich
pacjentów powietrzem, ich problemami, przerażającymi wspomnieniami czy
bezsensownymi, niespełnionymi marzeniami. Był zdziwiony, kiedy jego
przypuszczenia tak bardzo minęły się z prawdą.
Doktor zajął swoje
standardowe miejsce w skórzanym fotelu. Machnął ręką w kierunku drugiego,
takiego samego siedzenia, na którym Taehyung chwilę później przycupnął. Niemalże od razu spuścił wzrok na swoje dłonie. Nie lubił
początków wizyt – grzecznościowych formułek i pytań o samopoczucie. Nieważne
ile razy przez to przechodził, to wciąż było dla niego niezręczne. Choć lubił
doktora Choi, za każdym razem musiał się od nowa przyzwyczajać do jego obecności.
Jakby przez kilka kolejnych dni zapominał, dlaczego lubił tam przesiadywać i co
skłaniało go do kolejnych wizyt.
– Jak się czujesz?
– Tak jak zawsze.
– Czyli?
– Beznadziejnie – powiedział
zgodnie z prawdą Tae.
Kiedy przebrnęli przez
standardową pierwszą część terapii, nastolatek trochę się rozluźnił. Usiadł
głębiej w fotelu, krzyżując nogi w kostkach.
– Wydarzyło się coś
ciekawego? – zapytał Choi, przyglądając się pacjentowi. Szukał jakichkolwiek
oznak poprawy. Z nieukrywanym smutkiem stwierdził, że po raz kolejny nic się
nie zmieniło. Sińce pod oczami chłopaka wciąż wyróżniały się na tle jego trupio
bladej skóry. Ubrania wisiały na nim, jak na wieszaku.
Tae wahał się przez chwilę.
Czy coś się wydarzyło? Owszem. Czy coś ciekawego? Nie dla niego. Pokiwał jednak
głową, chcąc jak najszybciej pozbyć się zaistniałego w głowie mętliku.
– Pamięta pan Hyunę? –
zapytał, a kiedy doktor lekko skinął głową, szybko dodał: – Zerwała ze mną.
Choi powstrzymał
westchnięcie. Przez chwilę zastanawiał się, co powiedzieć, żeby przypadkiem nie
zdołować Tae jeszcze bardziej.
– Jak to na ciebie wpłynęło?
– Nie spałem całą noc –
rzucił na jednym tchu. Trochę zbyt szybko, jakby wstydził się własnych słów.
– Aż tak ci na niej zależało?
– Nie.
– Więc dlaczego nie spałeś?
– Właśnie dlatego… że mi nie
zależało. Zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Powinienem się przejąć.
Zwłaszcza, że wcześniej na co dzień mówiłem jej, że ją kocham.
– Nie kochałeś?
– Sam nie wiem. Kiedyś chyba
tak. Była dla mnie ważna – stwierdził Taehyung, rozmasowując sobie kark. Ciężko
było mu mówić o uczuciach.
Zapadła cisza.
Taehyung wrócił myślami do
spotkania z Hyuną.
Tak bardzo nie rozumiał
siebie i swojego zachowania…
Hyuna była piękna. Miała
wielu adoratorów, których nie sposób było ignorować. Ustawiali się do niej w
kolejce, marząc o choć jednym spotkaniu. Pożerali ją wzrokiem, co nie uchodziło
uwadze Tae. Kiedyś go to irytowało – rzucał się na takich facetów z pięściami w
walce o miłość. Teraz nie robiło to na nim zbyt wielkiego wrażenia.
– Przepraszam, Tae –
szepnęła, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc mu pogodzić się z prawdą.
Nowa rzeczywistość objęła go w momencie, w którym Hyuna szepnęła słynne
"zostańmy przyjaciółmi". Poczuł dłoń swojej byłej już dziewczyny na ramieniu. Szukała jego wzroku, ale Tae skutecznie się przed nim bronił.
Bał się, co ujrzy w jej oczach. Triumf? Nienawiść? Obrzydzenie?
– Dlaczego? – zapytał.
Próbował ją zrozumieć.
Przychodziło mu to z trudem, w końcu dla niego ich związek wyglądał...
idealnie. Ich relacje w ostatnim czasie wcale nie uległy tak wielkiej zmianie.
– Nie chcę tkwić w związku
bez przyszłości – stwierdziła, nawet się nad tym nie zastanawiając.
Kątem oka dostrzegł grymas na
jej twarzy. Przez jego myśli przewinęło się parę nieprzyjemnych pytań. Jak
długo zbierała się w sobie, żeby to wszystko zakończyć? Jak długa była z nim
tylko ze względu na jego sytuację? Pewnie od dawna miała innego, tylko bała się
z nim zerwać. Jakby miał zrobić krzywdę jej… albo sobie.
– Bez przyszłości? –
powtórzył.
Przypomniał sobie wszystkie
te rozmowy, w których opisywali swoją wspólną przyszłość. Jak mogła jej nie
widzieć, skoro tak niedawno jeszcze razem ją planowali?
– Nie mogę dłużej być z kimś,
kto boi się własnego cienia, do cholery. Mam tego dość – warknęła, na chwilę
tracąc kontrolę. Do tej pory pilnowała się, by nie przekroczyć wyznaczonej
sobie wcześniej granicy. Dobrze wiedziała, że i bez tego zerwania chłopak miał
zbyt dużo problemów w życiu.
– Nie odchodź – poprosił,
wreszcie patrząc jej w oczy.
Hyuna westchnęła przeciągle.
Przeczuwała, że ta rozmowa wcale nie będzie prosta.
– Mam tylko ciebie – dodał
Tae, zaciskając mocno wargi.
Może i nie czuł do niej tego,
co kiedyś, ale Hyuna wciąż pozostawała ostatnią osobą, która jeszcze się od
niego nie odwróciła. Była jego ostatnią przyjaciółką. Ostatnią nadzieją na
odrobinę normalności w jego popapranym świecie.
– Nie idźmy w tę stronę, Tae.
Tylko nie mów tego, co powiedziałby każdy wariat.
Taehyung zacisnął pięści.
Nienawidził słowa „wariat”. Nie był świrem! Był normalny. Po prostu był
zagubiony. Każdy czasem się gubi.
– Jesteś dla mnie wszystkim.
Zabiję się, jeżeli odejdziesz – rzuciła dziwnie beznamiętnym tonem,
przyglądając się jego drżącym dłoniom. – Nie mów takich rzeczy. I tak odejdę –
dodała sucho, przygryzając dolną wargę.
Chciała załatwić to
delikatnie, ale zwyczajnie zabrakło jej cierpliwości. I tak długo z nim
wytrzymała. Musiała zaakceptować tę nową, beznadziejną wersją swojego starego
chłopaka. Z pogodnego, radosnego faceta z poczuciem humoru, stał się
niezdecydowanym, przygnębionym, zamkniętym w sobie chłopaczkiem, który prawie z
nią nie rozmawiał. Miarka się przebrała, kiedy kompletnie się od niej odciął,
chowając się w swoim łóżku przed całym światem. Nie był dzieckiem – powinien
sobie z tym poradzić jak dorosły mężczyzna.
Nawet nie czuła już
współczucia. Teraz była jedynie zdenerwowana i rozczarowana. W końcu nie tak
wyobrażała sobie ich związek.
Taehyung wreszcie na nią
spojrzał. Sam nie wiedział, co nim kierowało, ale pierwszy raz od dawna poczuł
się naprawdę wściekły. I wcale nie zamierzał się z tym kryć.
„Nie bój się uczuć. Nie bój
się o nich mówić, ani ich okazywać. Są naturalną częścią życia.”
– Idź już – warknął. –
Jestem tylko nic nieznaczącym wariatem, z którym pewnie za długo musiałaś się
użerać. Więc idź już. Nie trać na mnie czasu.
– Tae… przestań, przecież
możemy zostać przyja...
– Powiedziałem, idź! –
krzyknął, wstając z łóżka. – Dobrze wiem, jak to działa. Zostańmy przyjaciółmi. Puste słowa. Kolejna fałszywa
formułka – powiedział, używając tego samego tonu, co ona. Mówił z wyrzutem,
jakby naprawdę czemuś zawiniła.
– Myślałam, że nie chcesz
stracić przyjaciółki. Sam to przed chwilą powiedziałeś – tłumaczyła się,
spoglądając na niego z szeroko otwartymi oczami. – Nie rozumiem cię.
– Nikt nie rozumie. Wyjdź –
burknął, wskazując ręką drzwi.
– Rozstaliście się w gniewie?
– bardziej zapytał, niż stwierdził Choi.
Tae spojrzał na niego
rozkojarzony. Opowiedział mu znacznie więcej, niż planował. Zawsze tak było – w
głowie szykował jedno, góra dwa zdania, ostatecznie słowa płynęły niczym potok.
– Tak jakby.
– I jak się z tym czujesz?
– Nijak.
Taehyung poczuł na sobie
wzrok pełen dezaprobaty.
– Jest mi przykro – poprawił
się – bo oprócz niej naprawdę nie mam już nikogo. Będę za nią tęsknił, ale
bardziej jak za przyjaciółką, niż dziewczyną – powiedział zgodnie z prawdą.
– Zawsze powtarzasz, że nie
masz nikogo. Ale z tego, co wiem, to masz kochających, oddanych rodziców,
którzy…
– Dają mi tyle wolności, że
aż ich nie obchodzę – stwierdził i wzruszył ramionami. – Nie lubię tego tematu
– burknął.
– Dobrze, wrócimy do niego,
kiedy będziesz gotowy.
Taehyung powstrzymał
prychnięcie. Czuł, że do tego tematu nigdy nie wróci z własnej woli, ale nie
chciał od razu budować wokół niego muru, bo wtedy doktor na pewno nie dałby mu
już spokoju.
Kiedy Taehyung otwierał
drzwi, już w progu zaatakowała go mama. Wzięła jego twarz w dłonie i głośno
cmoknęła go w czoło, zostawiając na skórze mokry ślad. Tae strzepnął jej ręce i
wytarł ślinę rękawem bluzy, nie kryjąc swojego zniesmaczenia.
– Jak się dziś czuje mój mały
chłopiec? – zapytała, uśmiechając się szeroko.
Taehyung skrzywił się
nieznacznie, słysząc jej przesłodzony ton. Już wiedział, skąd ta cała szopka.
Spodziewał się, o czym za chwilę zaczną rozmawiać. Nic jednak nie powiedział.
Zdjął buty i ruszył do kuchni, po drodze rzucając plecak na sofę w salonie.
– Jak poszła wizyta? –
dopytywała dalej, nie zważając na brak odpowiedzi.
– Tak jak zawsze, mamo. Nic
się nie zmieniło.
– Poczekaj chwilę, skarbie,
zagrzeję ci obiad – zaproponowała, niemalże rzucając się w stronę kuchenki.
Tae położył dłoń na ramieniu
matki, próbując ją w ten sposób zatrzymać.
– Nie trzeba, nie jestem
głodny.
Kobieta westchnęła. Razem z
mężem wydawali pieniądze na psychologa, a efektów jak do tej pory w ogóle nie
było widać. Nie chciała znowu zadręczać syna, w końcu rozmawiali o tym prawie
codziennie. Każda próba podjęcia tego tematu kończyła się wielką kłótnią i
pytaniem Taehyunga: „mam przestać tam chodzić?!”
– Gdzie jest tata? – zapytał,
biorąc jabłko z miski na owoce i wodę z lodówki. Dobrze wiedział, co za chwilę
usłyszy.
– Załatwia sprawy w Japonii.
Wróci za parę dni – odpowiedziała. Nie minęło kilka sekund, jak zmieniła temat.
– Idziemy wieczorem na burgery?
Taehyung westchnął. Chciał
jak najszybciej zaszyć się w pokoju i nie wychodzić aż do następnego poranka.
Cmoknął więc mamę w policzek, całkowicie ignorując jej pytanie i cisnącym się
na usta przekleństwem, poszedł do siebie.
– Tae? – krzyknęła za nim,
kiedy wspinał się ślamazarnie po schodach. Wyczerpał cały zapas sił. – Jutro
wyjeżdżam. Wrócę za kilka dni. Poradzisz sobie, prawda? – zapytała z nadzieją,
jakby spodziewała się usłyszeć coś innego, niż standardowe „oczywiście”.
– Oczywiście, mamo. Szerokiej
drogi – powiedział cicho, nie zatrzymując się nawet na chwilę.
Odetchnął, kiedy znalazł się
w swojej samotni. Dzisiejsza rozmowa z doktorem Choi nie należała do
najłatwiejszych. Długo poruszali temat Hyuny i jego prawdopodobnie wygasłej już
miłości, która w pewnym momencie zwyczajnie zamieniła się w przyzwyczajenie. Dodatkowo
dwukrotnie próbował nawiązać do rodziców Tae, co trochę go wystraszyło.
Taehyung leżał w łóżku,
rozmyślając nad swoim życiem. Wpatrywał się w pomalowany na granatowo sufit z
przyklejonymi do niego białymi gwiazdami. Lubił ten widok. Lubił swój pokój,
kiedy przebywał w nim sam. Gdy na głowę zwalała mu się mama z całą tacą
jedzenia i mnóstwem pytań… to go przerastało. Robiła to z obowiązku – czuła, że
musi mu jakoś delikatnie przekazać, że znowu zostawia go samego. Nie wiedziała,
że Tae już dawno przyzwyczaił się do samotności. Jako mały chłopiec często
płakał, kiedy wyjeżdżała. Teraz to było mu obojętne.
Telefon zaczął wibrować w
jego kieszeni, przyprawiając go o mały zawał. Serce zabiło mu dodatkowo dwa
razy mocniej, kiedy zobaczył na wyświetlaczu powiadomienie o nowej wiadomości
przychodzącej. Nie rozmawiał ze znajomymi od paru tygodni. Do tej pory jakoś
nikt się nie zainteresował jego nieobecnością na pozaszkolnych spotkaniach.
Skąd więc ta nagła zmiana?
Z niemałym zdziwieniem i
ogromnym przerażeniem czytał treść wiadomości, co chwilę przecierając oczy
dłonią. Nie wierzył w to, co widział. To zwyczajnie wydawało się niemożliwe.
Może śnił na jawie? Czy to mógł być jakiś objaw depresji albo skutek uboczny
leków?
„Cześć, V!
Nazywam się Jung Hoseok. Niedawno
odkryłem w sieci Twoje filmiki. Są niesamowite! TY jesteś niesamowity! Masz
wspaniały głos i niebywały talent. Widać, że dużo trenujesz. Oby tak dalej!
Słuchaj… nie chciałbyś może
nawiązać współpracy? Od paru lat rapuję. Moglibyśmy stworzyć razem niezły
kawałek. Przemyśl to i daj odpowiedź.
Trzymaj się!
J–Hope”
Taehyung próbował opanować
drżenie rąk. Nieskutecznie. Z nerwów przygryzał wargi, zastanawiając się nad
jakąś odpowiedzią. Czy w ogóle powinien odpowiadać? Może to był dowcip? Ktoś na
pewno robił sobie z niego żarty… W końcu kto chciałby współpracować z
człowiekiem, który – jak to cudownie określiła Hyuna – boi się własnego cienia?
Z drugiej strony, Tae w Internecie był anonimowy. Jung Hoseok nawet posłużył
się jego nickiem, więc na pewno widział jego filmy. Nie znał go, nie wiedział,
jaki jest naprawdę. Gdyby wiedział, nie napisałby. Więc... może to jednak była
prawda?
Tae dawno nic nie wstawiał.
Zdążył już zapomnieć, że w ogóle pokazywał się w sieci. A tak bardzo lubił
śpiewać… Wszedł na swój kanał i zaczął
przeglądać stare filmy. Wyglądał… niesamowicie młodo. I był radosny. Cały czas
się uśmiechał.
Czasem nie mógł powstrzymać śmiechu, kiedy nagrywał smutne
piosenki.
Taehyung miał wrażenie, że
minęły wieki.
Ścisnął telefon w ręce, walcząc z samym sobą. Z jednej
strony… wszyscy byliby zadowoleni, gdyby zdecydował się wrócić do muzyki. Jego
mama z radości upiekłaby mu tort – była jego fanką numer jeden. Tae wyobraził
sobie minę doktora Choi, kiedy oznajmia mu, że wreszcie zrobił dla siebie coś dobrego.
Niestety… nie czuł się gotowy
na taki krok. Choć wiedział, że powinien wziąć byka za rogi i wreszcie zacząć
pomału wracać do świata żywych – mieć hobby, marzenia, czerpać radość z tego,
co robi… Nie potrafił wysłać wiadomości, którą zdążył już naskrobać.
Jakiś czas wpatrywał się w
wyświetlacz. Zablokował telefon i rzucił go na łóżko, głośno wzdychając. Serce
cały czas mocno biło w jego piersi, nie dając mu zapomnieć.
To jeszcze nie jest ten czas, tłumaczył sobie.
Chociaż chciał, nie potrafił.
Choć widzę, że Terapia nie jest zbyt miło przyjętym ff i tak zamierzam go dalej pisać. Z sentymentu. To jest coś, co... w pewnym sensie było inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Oczywiście bohaterowie, ich charaktery, wydarzenia, w których biorą udział czy ogólny zarys historii jest mocno zmieniony. W 80% jest to wytwór mojej wyobraźni.
Witam serdecznie Yehet - mam nadzieję, że chociaż trochę Ci się tutaj podoba <3
Witam serdecznie Yehet - mam nadzieję, że chociaż trochę Ci się tutaj podoba <3
Pozdrawiam, x
Martis.
Martis.
Ło matulu...
OdpowiedzUsuńJak ja dawno u Ciebie nie byłam ;/
Przepraszam za to, ale szkoła, nauka i brak wolnego czasu. teraz nadrabiam chorobą, więc oto jestem. :)
I komentuję :P
Prolog nie zdradził mi zbyt wiele, aczkolwiek domyśliłam się, że doktorkiem będzie Minho. To było oczywiste jak dla mnie ;p
Okey, Taehyung... Czytałam opowiadania z nim w roli głównej, ale to u Ciebie jako pierwszej chyba najbardziej mi się podoba. Potrafię się z nim utożsamić. Tutaj też najbardziej pasuje mi na takiego psychopatycznego(?) mogę go tak nazwać?
Klimat ff - no co ja mogę powiedzieć? No uwielbiam. Angst, dramat, a nawet shounen ai, co rzadko spotykam ostatnimi czasy. :)
Btw... HOSEOK IS IN COMING! (nie wiem czy dobrze napisałam, ale moje filsy sięgnęły właśnie zenitu) To tak na marginesie ;p
Nie wiem co mogę jeszcze napisać, bo naprawdę nie mam pomysłów na komentarz czy własne opowiadania, ale nie chciałam tutaj zaniedbać tego piękna. No po prostu grzechem byłoby nie skomentować tego. ;)
Cóż, kończę to nieskładne cuś, bo napiszę jeszcze coś głupiego i potem będę się dziwnie czuć ;/
Życzę Ci dużo weny na to opowiadanie, na inne także. Czekam na następne rozdziały, podoba mi się, uwielbiam i kocham XD
No to na tyle...
Pozdrawiam i przesyłam wirtualnego hug'a
Juniel :*
*wdech wydech* witaj, Martis! przychodzę w oczekiwaniu na jakieś nowe party i nie zawiodłam się bo widzę Terapię, którą polubiłam ;;;
OdpowiedzUsuńzacznijmy od klimatu, jaki panuje w opowiadaniu.. angst, coś co lubię
atmosfera i to o czym opowiada Tae może wydawać się przygnębiające, ale na swój sposób bardzo intrygujące. Przez to zastanawia mnie jego przeszłe życie, co się stało, że stał się tak zamknięty w sobie itd. Mam nadzieję, że tego się dowiem..
Hyuna. Cieszę się ich nieszczęściem, bardzo, uradowana po przeczytaniu o tym, że zerwali to nie ideał dla Tae XD
moje przypuszczenia się potwierdziły - doktor Choi B) mogło by się okazać, że doktorek coś do tego chłopaka poczuje, kto wie..
no i wreszcie postać którą wielbię w każdej postaci *nie komentuj moich powtórzeń i bezsensownych zdań, plis* HOSEOK COMEBACK
raper zapraszający do współpracy (nie pogniewałabym się o ich seksy, nie, skąd* przyjmie propozycje prawda? przyjmie, tak
czekam na rozwinięcie ich relacji, o ile chodzi o ich pairing czy coś jejku, uwielbiam twoją twórczość, przyj z tym do przodu no XD
myślę, że czekają cię u mnie dwa party EiO, więc w wolnym czasie ciepło przyjmuje do siebie ;;;
ściskam mocniutko, xx
Yumi
Ale to fajne. Tzn. ale fajnie piszesz. Ciekawa jestem, kim dokładniej jest Jung Hoseok. Czy nie okaże się oszustem. Czekam z niecierpliwością na więcej. Trzymaj się ciepło :)
OdpowiedzUsuńhttp://dwaswiatyblog.blogspot.com/
Dopiero teraz odkryłam tego ff i bardzo żałuję, że tak późno! Jest zdecydowanie czymś oryginalnym a Twój styl pisania, że pomimo dość ciężkiej tematyki, na prawdę lekko się go czyta! Dlatego cieszy mnie fakt, iż bd kontynuować pisanie, bo czekam z niecierpliwością na nowy rozdział^^
OdpowiedzUsuńŻyczę weny~
Kiri