30 września 2015

[Terapia] Część pierwsza: Rozstanie i samotność

Taehyung nie pamiętał drogi do budynku, w którym znajdował się gabinet doktora Choi. Czasem zdarzało mu się na chwilę gubić w realnym świecie, dryfować gdzieś w otchłani własnego umysłu, na moment chować się w jego najciemniejszych zakamarkach i po prostu... egzystować, nie zważając na okoliczności. Dotarł na miejsce tylko dzięki sile przyzwyczajenia – w końcu spędzał tu każdy poniedziałkowy i piątkowy wieczór.
Wbił spojrzenie w wiszący w poczekalni obraz. Wschód słońca nie powinien być przygnębiającym widokiem. W końcu promienie słońca odbijające się w falującej wodzie były zapowiedzią nowego dnia pełnego przygód, a nie końca świata. Tae nie rozumiał, dlaczego w jego oczach pojawiły się łzy.
„Nie bój się nazywać rzeczy po imieniu. 
Jeżeli jesteś smutny, mów o tym.”
Zaczął zastanawiać się nad tym, co właściwie czuje. Psycholog kazał mu zwracać uwagę na takie drobiazgi jak emocje. Niby tak proste ćwiczenie... a jednak było dla niego prawie niewykonalne. Tae nie pamiętał, kiedy ostatnio z własnej woli powiedział komuś, że cierpi. Wszystko dusił w środku, wmawiając sobie, że jeżeli nie będzie zwracał uwagi na smutek, ten po prostu wyparuje.
Z zamyślenia wyrwał go donośny, gruby głos Choi Minho, który czasem tak bardzo go denerwował. Tolerował jednak wszystkie wady swojego doktora, bo była to jedyna na świecie osoba, z którą potrafił jeszcze rozmawiać. Gdyby nie on, Kim nie wychodziłby z pokoju. 
Na kilka sekund skrzyżowali spojrzenia.
– Zapraszam do gabinetu, Taehyung.
Pomieszczenie, w którym odbywały się wizyty, było zadziwiająco przytulne. Utrzymane w ciepłych kolorach, z niewielkimi zaledwie wstawkami zieleni, które ponoć symbolizowały nadzieję. Fakt, w gabinecie Tae naprawdę czuł się... lepiej, jakoś... radośniej dzięki słonecznym odcieniom żółci. Nie potrafił jeszcze dopuścić do siebie słynnej Nadziei, jednak według doktora Choi – był na dobrej drodze. Taehyung wciąż pamiętał, kiedy przyszedł tu po raz pierwszy. Spodziewał się małego pokoju, pomalowanego na biało. Przygnębiającego, smutnego… Po brzegi wypełnionego zatrutym przez poprzednich pacjentów powietrzem, ich problemami, przerażającymi wspomnieniami czy bezsensownymi, niespełnionymi marzeniami. Był zdziwiony, kiedy jego przypuszczenia tak bardzo minęły się z prawdą.
Doktor zajął swoje standardowe miejsce w skórzanym fotelu. Machnął ręką w kierunku drugiego, takiego samego siedzenia, na którym Taehyung chwilę później przycupnął. Niemalże od razu spuścił wzrok na swoje dłonie. Nie lubił początków wizyt – grzecznościowych formułek i pytań o samopoczucie. Nieważne ile razy przez to przechodził, to wciąż było dla niego niezręczne. Choć lubił doktora Choi, za każdym razem musiał się od nowa przyzwyczajać do jego obecności. Jakby przez kilka kolejnych dni zapominał, dlaczego lubił tam przesiadywać i co skłaniało go do kolejnych wizyt.
– Jak się czujesz?
– Tak jak zawsze.
– Czyli?
– Beznadziejnie – powiedział zgodnie z prawdą Tae.
Kiedy przebrnęli przez standardową pierwszą część terapii, nastolatek trochę się rozluźnił. Usiadł głębiej w fotelu, krzyżując nogi w kostkach.
– Wydarzyło się coś ciekawego? – zapytał Choi, przyglądając się pacjentowi. Szukał jakichkolwiek oznak poprawy. Z nieukrywanym smutkiem stwierdził, że po raz kolejny nic się nie zmieniło. Sińce pod oczami chłopaka wciąż wyróżniały się na tle jego trupio bladej skóry. Ubrania wisiały na nim, jak na wieszaku.
Tae wahał się przez chwilę. Czy coś się wydarzyło? Owszem. Czy coś ciekawego? Nie dla niego. Pokiwał jednak głową, chcąc jak najszybciej pozbyć się zaistniałego w głowie mętliku.
 – Pamięta pan Hyunę? – zapytał, a kiedy doktor lekko skinął głową, szybko dodał: – Zerwała ze mną.
Choi powstrzymał westchnięcie. Przez chwilę zastanawiał się, co powiedzieć, żeby przypadkiem nie zdołować Tae jeszcze bardziej.
– Jak to na ciebie wpłynęło?
– Nie spałem całą noc – rzucił na jednym tchu. Trochę zbyt szybko, jakby wstydził się własnych słów.
– Aż tak ci na niej zależało?
– Nie.
– Więc dlaczego nie spałeś?
– Właśnie dlatego… że mi nie zależało. Zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Powinienem się przejąć. Zwłaszcza, że wcześniej na co dzień mówiłem jej, że ją kocham.
– Nie kochałeś?
– Sam nie wiem. Kiedyś chyba tak. Była dla mnie ważna – stwierdził Taehyung, rozmasowując sobie kark. Ciężko było mu mówić o uczuciach.
Zapadła cisza.
Taehyung wrócił myślami do spotkania z Hyuną.
Tak bardzo nie rozumiał siebie i swojego zachowania…



Hyuna była piękna. Miała wielu adoratorów, których nie sposób było ignorować. Ustawiali się do niej w kolejce, marząc o choć jednym spotkaniu. Pożerali ją wzrokiem, co nie uchodziło uwadze Tae. Kiedyś go to irytowało – rzucał się na takich facetów z pięściami w walce o miłość. Teraz nie robiło to na nim zbyt wielkiego wrażenia.
– Przepraszam, Tae – szepnęła, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc mu pogodzić się z prawdą. Nowa rzeczywistość objęła go w momencie, w którym Hyuna szepnęła słynne "zostańmy przyjaciółmi". Poczuł dłoń swojej byłej już dziewczyny na ramieniu. Szukała jego wzroku, ale Tae skutecznie się przed nim bronił. Bał się, co ujrzy w jej oczach. Triumf? Nienawiść? Obrzydzenie?
– Dlaczego? – zapytał.
Próbował ją zrozumieć. Przychodziło mu to z trudem, w końcu dla niego ich związek wyglądał... idealnie. Ich relacje w ostatnim czasie wcale nie uległy tak wielkiej zmianie.
– Nie chcę tkwić w związku bez przyszłości – stwierdziła, nawet się nad tym nie zastanawiając.
Kątem oka dostrzegł grymas na jej twarzy. Przez jego myśli przewinęło się parę nieprzyjemnych pytań. Jak długo zbierała się w sobie, żeby to wszystko zakończyć? Jak długa była z nim tylko ze względu na jego sytuację? Pewnie od dawna miała innego, tylko bała się z nim zerwać. Jakby miał zrobić krzywdę jej… albo sobie.
– Bez przyszłości? – powtórzył.
Przypomniał sobie wszystkie te rozmowy, w których opisywali swoją wspólną przyszłość. Jak mogła jej nie widzieć, skoro tak niedawno jeszcze razem ją planowali?
– Nie mogę dłużej być z kimś, kto boi się własnego cienia, do cholery. Mam tego dość – warknęła, na chwilę tracąc kontrolę. Do tej pory pilnowała się, by nie przekroczyć wyznaczonej sobie wcześniej granicy. Dobrze wiedziała, że i bez tego zerwania chłopak miał zbyt dużo problemów w życiu.
– Nie odchodź – poprosił, wreszcie patrząc jej w oczy.
Hyuna westchnęła przeciągle. Przeczuwała, że ta rozmowa wcale nie będzie prosta.
– Mam tylko ciebie – dodał Tae, zaciskając mocno wargi.
Może i nie czuł do niej tego, co kiedyś, ale Hyuna wciąż pozostawała ostatnią osobą, która jeszcze się od niego nie odwróciła. Była jego ostatnią przyjaciółką. Ostatnią nadzieją na odrobinę normalności w jego popapranym świecie.
– Nie idźmy w tę stronę, Tae. Tylko nie mów tego, co powiedziałby każdy wariat.
Taehyung zacisnął pięści. Nienawidził słowa „wariat”. Nie był świrem! Był normalny. Po prostu był zagubiony. Każdy czasem się gubi.
– Jesteś dla mnie wszystkim. Zabiję się, jeżeli odejdziesz – rzuciła dziwnie beznamiętnym tonem, przyglądając się jego drżącym dłoniom. – Nie mów takich rzeczy. I tak odejdę – dodała sucho, przygryzając dolną wargę.
Chciała załatwić to delikatnie, ale zwyczajnie zabrakło jej cierpliwości. I tak długo z nim wytrzymała. Musiała zaakceptować tę nową, beznadziejną wersją swojego starego chłopaka. Z pogodnego, radosnego faceta z poczuciem humoru, stał się niezdecydowanym, przygnębionym, zamkniętym w sobie chłopaczkiem, który prawie z nią nie rozmawiał. Miarka się przebrała, kiedy kompletnie się od niej odciął, chowając się w swoim łóżku przed całym światem. Nie był dzieckiem – powinien sobie z tym poradzić jak dorosły mężczyzna.
Nawet nie czuła już współczucia. Teraz była jedynie zdenerwowana i rozczarowana. W końcu nie tak wyobrażała sobie ich związek.
Taehyung wreszcie na nią spojrzał. Sam nie wiedział, co nim kierowało, ale pierwszy raz od dawna poczuł się naprawdę wściekły. I wcale nie zamierzał się z tym kryć.
„Nie bój się uczuć. Nie bój się o nich mówić, ani ich okazywać. Są naturalną częścią życia.”
 – Idź już – warknął. – Jestem tylko nic nieznaczącym wariatem, z którym pewnie za długo musiałaś się użerać. Więc idź już. Nie trać na mnie czasu.
– Tae… przestań, przecież możemy zostać przyja...
– Powiedziałem, idź! – krzyknął, wstając z łóżka. – Dobrze wiem, jak to działa. Zostańmy przyjaciółmi. Puste słowa. Kolejna fałszywa formułka – powiedział, używając tego samego tonu, co ona. Mówił z wyrzutem, jakby naprawdę czemuś zawiniła.
– Myślałam, że nie chcesz stracić przyjaciółki. Sam to przed chwilą powiedziałeś – tłumaczyła się, spoglądając na niego z szeroko otwartymi oczami. – Nie rozumiem cię.
– Nikt nie rozumie. Wyjdź – burknął, wskazując ręką drzwi.



– Rozstaliście się w gniewie? – bardziej zapytał, niż stwierdził Choi.
Tae spojrzał na niego rozkojarzony. Opowiedział mu znacznie więcej, niż planował. Zawsze tak było – w głowie szykował jedno, góra dwa zdania, ostatecznie słowa płynęły niczym potok.
– Tak jakby.
– I jak się z tym czujesz?
– Nijak.
Taehyung poczuł na sobie wzrok pełen dezaprobaty.
– Jest mi przykro – poprawił się – bo oprócz niej naprawdę nie mam już nikogo. Będę za nią tęsknił, ale bardziej jak za przyjaciółką, niż dziewczyną – powiedział zgodnie z prawdą.
– Zawsze powtarzasz, że nie masz nikogo. Ale z tego, co wiem, to masz kochających, oddanych rodziców, którzy…
– Dają mi tyle wolności, że aż ich nie obchodzę – stwierdził i wzruszył ramionami. – Nie lubię tego tematu – burknął.
– Dobrze, wrócimy do niego, kiedy będziesz gotowy.
Taehyung powstrzymał prychnięcie. Czuł, że do tego tematu nigdy nie wróci z własnej woli, ale nie chciał od razu budować wokół niego muru, bo wtedy doktor na pewno nie dałby mu już spokoju.



Kiedy Taehyung otwierał drzwi, już w progu zaatakowała go mama. Wzięła jego twarz w dłonie i głośno cmoknęła go w czoło, zostawiając na skórze mokry ślad. Tae strzepnął jej ręce i wytarł ślinę rękawem bluzy, nie kryjąc swojego zniesmaczenia.
– Jak się dziś czuje mój mały chłopiec? – zapytała, uśmiechając się szeroko.
Taehyung skrzywił się nieznacznie, słysząc jej przesłodzony ton. Już wiedział, skąd ta cała szopka. Spodziewał się, o czym za chwilę zaczną rozmawiać. Nic jednak nie powiedział. Zdjął buty i ruszył do kuchni, po drodze rzucając plecak na sofę w salonie.
– Jak poszła wizyta? – dopytywała dalej, nie zważając na brak odpowiedzi.
– Tak jak zawsze, mamo. Nic się nie zmieniło.
– Poczekaj chwilę, skarbie, zagrzeję ci obiad – zaproponowała, niemalże rzucając się w stronę kuchenki.
Tae położył dłoń na ramieniu matki, próbując ją w ten sposób zatrzymać.
– Nie trzeba, nie jestem głodny.
Kobieta westchnęła. Razem z mężem wydawali pieniądze na psychologa, a efektów jak do tej pory w ogóle nie było widać. Nie chciała znowu zadręczać syna, w końcu rozmawiali o tym prawie codziennie. Każda próba podjęcia tego tematu kończyła się wielką kłótnią i pytaniem Taehyunga: „mam przestać tam chodzić?!
– Gdzie jest tata? – zapytał, biorąc jabłko z miski na owoce i wodę z lodówki. Dobrze wiedział, co za chwilę usłyszy.
– Załatwia sprawy w Japonii. Wróci za parę dni – odpowiedziała. Nie minęło kilka sekund, jak zmieniła temat. – Idziemy wieczorem na burgery?
Taehyung westchnął. Chciał jak najszybciej zaszyć się w pokoju i nie wychodzić aż do następnego poranka. Cmoknął więc mamę w policzek, całkowicie ignorując jej pytanie i cisnącym się na usta przekleństwem, poszedł do siebie.
– Tae? – krzyknęła za nim, kiedy wspinał się ślamazarnie po schodach. Wyczerpał cały zapas sił. – Jutro wyjeżdżam. Wrócę za kilka dni. Poradzisz sobie, prawda? – zapytała z nadzieją, jakby spodziewała się usłyszeć coś innego, niż standardowe „oczywiście”.
– Oczywiście, mamo. Szerokiej drogi – powiedział cicho, nie zatrzymując się nawet na chwilę.
Odetchnął, kiedy znalazł się w swojej samotni. Dzisiejsza rozmowa z doktorem Choi nie należała do najłatwiejszych. Długo poruszali temat Hyuny i jego prawdopodobnie wygasłej już miłości, która w pewnym momencie zwyczajnie zamieniła się w przyzwyczajenie. Dodatkowo dwukrotnie próbował nawiązać do rodziców Tae, co trochę go wystraszyło.
Taehyung leżał w łóżku, rozmyślając nad swoim życiem. Wpatrywał się w pomalowany na granatowo sufit z przyklejonymi do niego białymi gwiazdami. Lubił ten widok. Lubił swój pokój, kiedy przebywał w nim sam. Gdy na głowę zwalała mu się mama z całą tacą jedzenia i mnóstwem pytań… to go przerastało. Robiła to z obowiązku – czuła, że musi mu jakoś delikatnie przekazać, że znowu zostawia go samego. Nie wiedziała, że Tae już dawno przyzwyczaił się do samotności. Jako mały chłopiec często płakał, kiedy wyjeżdżała. Teraz to było mu obojętne.
Telefon zaczął wibrować w jego kieszeni, przyprawiając go o mały zawał. Serce zabiło mu dodatkowo dwa razy mocniej, kiedy zobaczył na wyświetlaczu powiadomienie o nowej wiadomości przychodzącej. Nie rozmawiał ze znajomymi od paru tygodni. Do tej pory jakoś nikt się nie zainteresował jego nieobecnością na pozaszkolnych spotkaniach. Skąd więc ta nagła zmiana?
Z niemałym zdziwieniem i ogromnym przerażeniem czytał treść wiadomości, co chwilę przecierając oczy dłonią. Nie wierzył w to, co widział. To zwyczajnie wydawało się niemożliwe. Może śnił na jawie? Czy to mógł być jakiś objaw depresji albo skutek uboczny leków?
„Cześć, V!
Nazywam się Jung Hoseok. Niedawno odkryłem w sieci Twoje filmiki. Są niesamowite! TY jesteś niesamowity! Masz wspaniały głos i niebywały talent. Widać, że dużo trenujesz. Oby tak dalej!
Słuchaj… nie chciałbyś może nawiązać współpracy? Od paru lat rapuję. Moglibyśmy stworzyć razem niezły kawałek. Przemyśl to i daj odpowiedź.
Trzymaj się!
J–Hope”
Taehyung próbował opanować drżenie rąk. Nieskutecznie. Z nerwów przygryzał wargi, zastanawiając się nad jakąś odpowiedzią. Czy w ogóle powinien odpowiadać? Może to był dowcip? Ktoś na pewno robił sobie z niego żarty… W końcu kto chciałby współpracować z człowiekiem, który – jak to cudownie określiła Hyuna – boi się własnego cienia? Z drugiej strony, Tae w Internecie był anonimowy. Jung Hoseok nawet posłużył się jego nickiem, więc na pewno widział jego filmy. Nie znał go, nie wiedział, jaki jest naprawdę. Gdyby wiedział, nie napisałby. Więc... może to jednak była prawda?
Tae dawno nic nie wstawiał. Zdążył już zapomnieć, że w ogóle pokazywał się w sieci. A tak bardzo lubił śpiewać… Wszedł na swój kanał i zaczął przeglądać stare filmy. Wyglądał… niesamowicie młodo. I był radosny. Cały czas się uśmiechał. 
Czasem nie mógł powstrzymać śmiechu, kiedy nagrywał smutne piosenki.
Taehyung miał wrażenie, że minęły wieki.
Ścisnął telefon w ręce, walcząc z samym sobą. Z jednej strony… wszyscy byliby zadowoleni, gdyby zdecydował się wrócić do muzyki. Jego mama z radości upiekłaby mu tort – była jego fanką numer jeden. Tae wyobraził sobie minę doktora Choi, kiedy oznajmia mu, że wreszcie zrobił dla siebie coś dobrego.
Niestety… nie czuł się gotowy na taki krok. Choć wiedział, że powinien wziąć byka za rogi i wreszcie zacząć pomału wracać do świata żywych – mieć hobby, marzenia, czerpać radość z tego, co robi… Nie potrafił wysłać wiadomości, którą zdążył już naskrobać.
Jakiś czas wpatrywał się w wyświetlacz. Zablokował telefon i rzucił go na łóżko, głośno wzdychając. Serce cały czas mocno biło w jego piersi, nie dając mu zapomnieć.  
To jeszcze nie jest ten czas, tłumaczył sobie.
Chociaż chciał, nie potrafił.




Choć widzę, że Terapia nie jest zbyt miło przyjętym ff i tak zamierzam go dalej pisać. Z sentymentu. To jest coś, co... w pewnym sensie było inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Oczywiście bohaterowie, ich charaktery, wydarzenia, w których biorą udział czy ogólny zarys historii jest mocno zmieniony. W 80% jest to wytwór mojej wyobraźni. 
Witam serdecznie Yehet - mam nadzieję, że chociaż trochę Ci się tutaj podoba <3
Pozdrawiam, x
Martis.

4 komentarze:

  1. Ło matulu...
    Jak ja dawno u Ciebie nie byłam ;/
    Przepraszam za to, ale szkoła, nauka i brak wolnego czasu. teraz nadrabiam chorobą, więc oto jestem. :)
    I komentuję :P

    Prolog nie zdradził mi zbyt wiele, aczkolwiek domyśliłam się, że doktorkiem będzie Minho. To było oczywiste jak dla mnie ;p
    Okey, Taehyung... Czytałam opowiadania z nim w roli głównej, ale to u Ciebie jako pierwszej chyba najbardziej mi się podoba. Potrafię się z nim utożsamić. Tutaj też najbardziej pasuje mi na takiego psychopatycznego(?) mogę go tak nazwać?

    Klimat ff - no co ja mogę powiedzieć? No uwielbiam. Angst, dramat, a nawet shounen ai, co rzadko spotykam ostatnimi czasy. :)

    Btw... HOSEOK IS IN COMING! (nie wiem czy dobrze napisałam, ale moje filsy sięgnęły właśnie zenitu) To tak na marginesie ;p

    Nie wiem co mogę jeszcze napisać, bo naprawdę nie mam pomysłów na komentarz czy własne opowiadania, ale nie chciałam tutaj zaniedbać tego piękna. No po prostu grzechem byłoby nie skomentować tego. ;)

    Cóż, kończę to nieskładne cuś, bo napiszę jeszcze coś głupiego i potem będę się dziwnie czuć ;/

    Życzę Ci dużo weny na to opowiadanie, na inne także. Czekam na następne rozdziały, podoba mi się, uwielbiam i kocham XD
    No to na tyle...
    Pozdrawiam i przesyłam wirtualnego hug'a

    Juniel :*

    OdpowiedzUsuń
  2. *wdech wydech* witaj, Martis! przychodzę w oczekiwaniu na jakieś nowe party i nie zawiodłam się bo widzę Terapię, którą polubiłam ;;;
    zacznijmy od klimatu, jaki panuje w opowiadaniu.. angst, coś co lubię
    atmosfera i to o czym opowiada Tae może wydawać się przygnębiające, ale na swój sposób bardzo intrygujące. Przez to zastanawia mnie jego przeszłe życie, co się stało, że stał się tak zamknięty w sobie itd. Mam nadzieję, że tego się dowiem..
    Hyuna. Cieszę się ich nieszczęściem, bardzo, uradowana po przeczytaniu o tym, że zerwali to nie ideał dla Tae XD
    moje przypuszczenia się potwierdziły - doktor Choi B) mogło by się okazać, że doktorek coś do tego chłopaka poczuje, kto wie..
    no i wreszcie postać którą wielbię w każdej postaci *nie komentuj moich powtórzeń i bezsensownych zdań, plis* HOSEOK COMEBACK
    raper zapraszający do współpracy (nie pogniewałabym się o ich seksy, nie, skąd* przyjmie propozycje prawda? przyjmie, tak
    czekam na rozwinięcie ich relacji, o ile chodzi o ich pairing czy coś jejku, uwielbiam twoją twórczość, przyj z tym do przodu no XD
    myślę, że czekają cię u mnie dwa party EiO, więc w wolnym czasie ciepło przyjmuje do siebie ;;;
    ściskam mocniutko, xx
    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to fajne. Tzn. ale fajnie piszesz. Ciekawa jestem, kim dokładniej jest Jung Hoseok. Czy nie okaże się oszustem. Czekam z niecierpliwością na więcej. Trzymaj się ciepło :)
    http://dwaswiatyblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz odkryłam tego ff i bardzo żałuję, że tak późno! Jest zdecydowanie czymś oryginalnym a Twój styl pisania, że pomimo dość ciężkiej tematyki, na prawdę lekko się go czyta! Dlatego cieszy mnie fakt, iż bd kontynuować pisanie, bo czekam z niecierpliwością na nowy rozdział^^
    Życzę weny~
    Kiri

    OdpowiedzUsuń