– Pan mnie nie rozumie.
– Jeszcze nie, ale jestem tu po to, żeby w końcu zrozumieć i ci pomóc. Obiecuję, że to zrobię – powiedział spokojnie doktor Choi.
Mężczyzna rzadko kiedy zmieniał tonację. Z punktu widzenia Tae był taki…
stały. Może dlatego tak często tu
przychodził? Potrzebował czegoś, co było niezmienne.
Gabinet psychologa był jedynym
miejscem na ziemi, w którym Taehyung czuł się bezpieczny. Kiedyś myślał, że człowiekowi
najlepiej jest w swoim pokoju – w swoim własnym świecie, leżąc pod kołdrą. Lubił
unikać świata.
Teraz nawet tam mu przeszkadzano.
– Wydaje mi się… myślę, że nikt
nie może mi już pomóc. Jestem stracony. Nawet sam dla siebie – oznajmił Tae,
wbijając wzrok w swoje dłonie. Trzęsły się, jak zawsze. Leki źle wpływały na
jego fizyczne zdrowie. Dodatkowy natłok negatywnych myśli i emocji wcale nie
pomagał. Miał ochotę się rozpłakać. Zrobiłby to, ale już dawno skończył mu się
zapas słonych łez.
– To po co wciąż do mnie
przychodzisz? Skoro widuję cię co kilka dni… - zaczął, ale widząc grymas na
twarzy pacjenta, zmienił myśl. - Nie leczę ludzi od wczoraj, wiem jak zachowują
się straceńcy. No, więc… przypomnij sobie, dlaczego tu jesteś.
Próbował podchwycić wzrok
Tae, choć wiedział, jak bardzo go to przeraża. Odwrócił spojrzenie, zrezygnowany,
kiedy nie dostał żadnego gestu w odpowiedzi. Mimo wszystko nie chciał go
wystraszyć. Czuł, że są na dobrej drodze. Szli powoli, ale przynajmniej szli do
przodu.
– Ja… chyba… ja potrzebuję
pomocy. Nie potrafię już sam sobie pomóc – powiedział drżącym głosem. Mówienie
o problemach wciąż było dla niego trudne, ale pomału zaczynał się do tego
przyzwyczajać. Z wizyty na wizytę mówił doktorowi Choi coraz więcej.
– Od zeszłego spotkania nic się
nie zmieniło, jak widzę.
Taehyung na chwilę podniósł wzrok,
zaskoczony stwierdzeniem psychologa.
– Po czym pan wnioskuje?
– Podkrążone, opuchnięte oczy.
Wciąż jesteś blady i… kiedy ostatnio coś jadłeś, Tae?
– Nie pamiętam.
– Robisz sobie krzywdę.
– Przypadkiem.
– Jesteś pewny?
– Nie wiem – szepnął, tym razem
patrząc w sufit. Kiedy Choi odwzajemniał spojrzenie, ciężko było mu utrzymać
kontakt.
Taehyung przełknął głośno ślinę.
– Może to ci odpowiada? Boisz się
naprawdę skrzywdzić, więc szukasz innego sposobu. W końcu to takie proste.
– Co to, reklama masochizmu? –
zapytał, nerwowo skubiąc skórki wokół paznokci. Poczuł się zaatakowany, więc
niemalże automatycznie odpowiedział na atak. Po chwili tego żałował. Zawsze
żałował, gdy pozwolił słowom zbyt szybko wypłynąć z jego ust.
– To tylko jedno z moich
przemyśleń. Tak naprawdę wydaje mi się, że jesteś za silny na robienie sobie
krzywdy. – Doktor Choi dokładnie lustrował twarz pacjenta. Rzadko kiedy udawało
mu się wydobyć z niego inne emocje, niż strach czy smutek. Chociaż gniew był
zbędny, wziął to za dobry znak.
– Albo za słaby – odpowiedział po
chwili wahania Taehyung.
– Nie jesteś słaby.
– Dla mnie nie ma ratunku. To
jest fakt.
– Niestwierdzony.
– Niech pan mówi, co chce. Proszę
mi tylko nie wmawiać, że jutro będzie lepiej. Co wizytę słyszę to samo. Do
tej pory nic się nie zmieniło.
Taehyung czuł się oszukiwany, kiedy ktoś
powtarzał takie formułki. Będzie lepiej…
Za pierwszym, trzecim czy dziesiątym razem może jeszcze w to wierzył. Za
trzydziestym czy czterdziestym to były już tylko puste zlepki słów, wypowiadane
przez ludzi, którym zwyczajnie brakowało innych gestów pocieszenia. Tacy ludzie
nie rozumieli rozpaczy, przerażenia i wewnętrznej niestabilności Tae.
– Bo przestałeś w to wierzyć.
Wiara czyni cuda – odrzekł doktor Choi.
– Na pewno.
– Wierzysz w coś, Tae?
– Nie.
Nawet nie zastanowił się nad
odpowiedzią. Kiedyś wierzył. Dzięki temu kochał i miał nadzieję. Wszystko
runęło. Wiara minęła, jak jakaś choroba. Jakby się z niej przez przypadek
wyleczył.
– Mówiłeś, że muzyka przynosi ci
ukojenie. Nie wierzysz w muzykę?
– To w muzykę da się wierzyć?
– We wszystko można wierzyć,
Taehyung. A już na pewno w muzykę.
Tae patrzył na niego przez chwilę.
Nie robił tego świadomie. Odpłynął myślami, zastanawiając się nad słowami
doktora.
Muzyka. Czasem miał wrażenie, że tylko
to mu pozostało.
Kiedy dotarło do niego, że wciąż
spogląda na doktora, szybko spuścił wzrok. Choi uśmiechnął się pod nosem,
niezauważalnie kiwając głową. Miał wrażenie, że wreszcie w jakiś sposób udało
mu się do niego dotrzeć. Chociaż Taehyung był trudnym przypadkiem, jedno było pewne –
nie zamierzał go skreślać. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się zrezygnować z
pacjenta. Nie chciał, by Tae stał się wyjątkiem. Czuł, że jeszcze nie jest za
późno.
Choi miał już nawet kilka punktów
zaczepienia. Wszystkim, czego według niego potrzebował ten wysoki, jasnowłosy chłopak, był czas. I
muzyka, jak już zdążył się przekonać.
***
Cześć wszystkim, xx
Rozpoczynam coś nowego, choć jeszcze nie skończyłam żadnej z poprzednich historii. Ale potrzebowałam czegoś... mniej wesołego? Do tej pory większość moich opowieści to czyste fluffy z zaledwie elementami angstów. Tym razem jest na odwrót. Miałam ochotę napisać coś czysto angstowego z zaledwie elementami fluffów. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale może uda mi się kogoś zainteresować.
Pozdrawiam,
Martis.
Ło.. faktycznie z tego co zdążyłam się zorientować to fluffy (feniks może tak bardziej fantasy), choć lubię angsty i wyciskacze łez, to uwielbiam twoją twórczość, więc na nawet nie przyszły mi do głowy angsty. Zacznijmy od tego, że te wizyty już mnie zastanawiają, czy nie chodzi o złamane serce? może Tae miał miłość ale ją utracił? nie wiem, rodzice? ciężko już na wstępie dopowiadać, bo chyba celowo nie zdradziłaś nic więcej w prologu (nie dobra, bardzo). To sprawia, że mam ochotę czekać z cierpliwością na więcej,hm..
OdpowiedzUsuńpamiętaj że czekam na S&S i feniksa zbiegając od tematu! ;;
i znów wracam. Zastanawia mnie..kim jest Choi? moja pierwsza myśl do Minho z SHINee może jest już w zakładce tego opka napisane a ja jestem głupia i pytam cię.. aw
będę czekać, pamiętaj
*big hug* <3
W takim razie chyba się cieszę, że udało mi się Ciebie tym angstem zaskoczyć :D Oj tak, niedobra bardzo, ale przynajmniej dzięki temu Cię zaciekawię i może zatrzymam na dłużej? :3 Skoro czekasz, to w takim razie mam dobrą wiadomość! Własnie zabieram się za pisanie feniksa. Złapałam wenę, kkk.
UsuńLove, xx
Witaj!
OdpowiedzUsuńW sumie nigdy nie czytałam opowiadania o takiej tematyce. :/ Sama nie wiem czemu. Jest to chyba implikacją mojej wrodzonej nietolerancji mangi i anime. Kto jednak powiedział, że taki sam los musi spotkać opowiadania o Azjatach? ^^ Tak więc tym razem zrządzenie losu dało mi szansę odkrycia czegoś nowego.
Tae jest tak bardzo depresyjną postacią… Straszliwie mnie smuci, gdy ludzie są tacy wyzuci z wszelkich dobrych uczuć. Pomińmy, że mój własny bohater jest obrazem nędzy i rozpaczy (chyba jestem masochistką ;-;). Nie zmienia to faktu, że strasznie ubolewam nad tragicznymi postaciami, acz lubię je.
Anyway… Chyba udam się dalej, bo nic więcej już tutaj nie nawymyślam. Ach, sorry, mój piękny komentarz, ale jestem po uczeniu się matmy i czuję się nieco nieogarnięta. >.<
PS Zapraszam też do siebie: we-die-through-the-whole-life.blogspot.com
Pozdrawiam, Alessa :*