22 września 2015

[Terapia] Prolog: Czas i muzyka

– Pan mnie nie rozumie.
– Jeszcze nie, ale jestem tu po to, żeby w końcu zrozumieć i ci pomóc. Obiecuję, że to zrobię – powiedział spokojnie doktor Choi. Mężczyzna rzadko kiedy zmieniał tonację. Z punktu widzenia Tae był taki… stały. Może dlatego tak często tu przychodził? Potrzebował czegoś, co było niezmienne.
Gabinet psychologa był jedynym miejscem na ziemi, w którym Taehyung czuł się bezpieczny. Kiedyś myślał, że człowiekowi najlepiej jest w swoim pokoju – w swoim własnym świecie, leżąc pod kołdrą. Lubił unikać świata.
Teraz nawet tam mu przeszkadzano.
– Wydaje mi się… myślę, że nikt nie może mi już pomóc. Jestem stracony. Nawet sam dla siebie – oznajmił Tae, wbijając wzrok w swoje dłonie. Trzęsły się, jak zawsze. Leki źle wpływały na jego fizyczne zdrowie. Dodatkowy natłok negatywnych myśli i emocji wcale nie pomagał. Miał ochotę się rozpłakać. Zrobiłby to, ale już dawno skończył mu się zapas słonych łez.
– To po co wciąż do mnie przychodzisz? Skoro widuję cię co kilka dni… - zaczął, ale widząc grymas na twarzy pacjenta, zmienił myśl. - Nie leczę ludzi od wczoraj, wiem jak zachowują się straceńcy. No, więc… przypomnij sobie, dlaczego tu jesteś.
Próbował podchwycić wzrok Tae, choć wiedział, jak bardzo go to przeraża. Odwrócił spojrzenie, zrezygnowany, kiedy nie dostał żadnego gestu w odpowiedzi. Mimo wszystko nie chciał go wystraszyć. Czuł, że są na dobrej drodze. Szli powoli, ale przynajmniej szli do przodu.
– Ja… chyba… ja potrzebuję pomocy. Nie potrafię już sam sobie pomóc – powiedział drżącym głosem. Mówienie o problemach wciąż było dla niego trudne, ale pomału zaczynał się do tego przyzwyczajać. Z wizyty na wizytę mówił doktorowi Choi coraz więcej.
– Od zeszłego spotkania nic się nie zmieniło, jak widzę.
Taehyung na chwilę podniósł wzrok, zaskoczony stwierdzeniem psychologa.
– Po czym pan wnioskuje?
– Podkrążone, opuchnięte oczy. Wciąż jesteś blady i… kiedy ostatnio coś jadłeś, Tae?
– Nie pamiętam.
– Robisz sobie krzywdę.
– Przypadkiem.
– Jesteś pewny?
– Nie wiem – szepnął, tym razem patrząc w sufit. Kiedy Choi odwzajemniał spojrzenie, ciężko było mu utrzymać kontakt.
Taehyung przełknął głośno ślinę.
– Może to ci odpowiada? Boisz się naprawdę skrzywdzić, więc szukasz innego sposobu. W końcu to takie proste.
– Co to, reklama masochizmu? – zapytał, nerwowo skubiąc skórki wokół paznokci. Poczuł się zaatakowany, więc niemalże automatycznie odpowiedział na atak. Po chwili tego żałował. Zawsze żałował, gdy pozwolił słowom zbyt szybko wypłynąć z jego ust.
– To tylko jedno z moich przemyśleń. Tak naprawdę wydaje mi się, że jesteś za silny na robienie sobie krzywdy. – Doktor Choi dokładnie lustrował twarz pacjenta. Rzadko kiedy udawało mu się wydobyć z niego inne emocje, niż strach czy smutek. Chociaż gniew był zbędny, wziął to za dobry znak.
– Albo za słaby – odpowiedział po chwili wahania Taehyung.
– Nie jesteś słaby.
– Dla mnie nie ma ratunku. To jest fakt.
– Niestwierdzony.
– Niech pan mówi, co chce. Proszę mi tylko nie wmawiać, że jutro będzie lepiej. Co wizytę słyszę to samo. Do tej pory nic się nie zmieniło.
Taehyung czuł się oszukiwany, kiedy ktoś powtarzał takie formułki. Będzie lepiej… Za pierwszym, trzecim czy dziesiątym razem może jeszcze w to wierzył. Za trzydziestym czy czterdziestym to były już tylko puste zlepki słów, wypowiadane przez ludzi, którym zwyczajnie brakowało innych gestów pocieszenia. Tacy ludzie nie rozumieli rozpaczy, przerażenia i wewnętrznej niestabilności Tae.
– Bo przestałeś w to wierzyć. Wiara czyni cuda – odrzekł doktor Choi.
– Na pewno.
– Wierzysz w coś, Tae?
– Nie.
Nawet nie zastanowił się nad odpowiedzią. Kiedyś wierzył. Dzięki temu kochał i miał nadzieję. Wszystko runęło. Wiara minęła, jak jakaś choroba. Jakby się z niej przez przypadek wyleczył.
– Mówiłeś, że muzyka przynosi ci ukojenie. Nie wierzysz w muzykę?
– To w muzykę da się wierzyć?
– We wszystko można wierzyć, Taehyung. A już na pewno w muzykę.
Tae patrzył na niego przez chwilę. Nie robił tego świadomie. Odpłynął myślami, zastanawiając się nad słowami doktora.
Muzyka. Czasem miał wrażenie, że tylko to mu pozostało.
Kiedy dotarło do niego, że wciąż spogląda na doktora, szybko spuścił wzrok. Choi uśmiechnął się pod nosem, niezauważalnie kiwając głową. Miał wrażenie, że wreszcie w jakiś sposób udało mu się do niego dotrzeć. Chociaż Taehyung był trudnym przypadkiem, jedno było pewne – nie zamierzał go skreślać. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się zrezygnować z pacjenta. Nie chciał, by Tae stał się wyjątkiem. Czuł, że jeszcze nie jest za późno.
Choi miał już nawet kilka punktów zaczepienia. Wszystkim, czego według niego potrzebował ten wysoki, jasnowłosy chłopak, był czas. I muzyka, jak już zdążył się przekonać.


***

Cześć wszystkim, xx
Rozpoczynam coś nowego, choć jeszcze nie skończyłam żadnej z poprzednich historii. Ale potrzebowałam czegoś... mniej wesołego? Do tej pory większość moich opowieści to czyste fluffy z zaledwie elementami angstów. Tym razem jest na odwrót. Miałam ochotę napisać coś czysto angstowego z zaledwie elementami fluffów. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale może uda mi się kogoś zainteresować.
Pozdrawiam, 
Martis.

3 komentarze:

  1. Ło.. faktycznie z tego co zdążyłam się zorientować to fluffy (feniks może tak bardziej fantasy), choć lubię angsty i wyciskacze łez, to uwielbiam twoją twórczość, więc na nawet nie przyszły mi do głowy angsty. Zacznijmy od tego, że te wizyty już mnie zastanawiają, czy nie chodzi o złamane serce? może Tae miał miłość ale ją utracił? nie wiem, rodzice? ciężko już na wstępie dopowiadać, bo chyba celowo nie zdradziłaś nic więcej w prologu (nie dobra, bardzo). To sprawia, że mam ochotę czekać z cierpliwością na więcej,hm..
    pamiętaj że czekam na S&S i feniksa zbiegając od tematu! ;;
    i znów wracam. Zastanawia mnie..kim jest Choi? moja pierwsza myśl do Minho z SHINee może jest już w zakładce tego opka napisane a ja jestem głupia i pytam cię.. aw
    będę czekać, pamiętaj
    *big hug* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie chyba się cieszę, że udało mi się Ciebie tym angstem zaskoczyć :D Oj tak, niedobra bardzo, ale przynajmniej dzięki temu Cię zaciekawię i może zatrzymam na dłużej? :3 Skoro czekasz, to w takim razie mam dobrą wiadomość! Własnie zabieram się za pisanie feniksa. Złapałam wenę, kkk.
      Love, xx

      Usuń
  2. Witaj!
    W sumie nigdy nie czytałam opowiadania o takiej tematyce. :/ Sama nie wiem czemu. Jest to chyba implikacją mojej wrodzonej nietolerancji mangi i anime. Kto jednak powiedział, że taki sam los musi spotkać opowiadania o Azjatach? ^^ Tak więc tym razem zrządzenie losu dało mi szansę odkrycia czegoś nowego.
    Tae jest tak bardzo depresyjną postacią… Straszliwie mnie smuci, gdy ludzie są tacy wyzuci z wszelkich dobrych uczuć. Pomińmy, że mój własny bohater jest obrazem nędzy i rozpaczy (chyba jestem masochistką ;-;). Nie zmienia to faktu, że strasznie ubolewam nad tragicznymi postaciami, acz lubię je.
    Anyway… Chyba udam się dalej, bo nic więcej już tutaj nie nawymyślam. Ach, sorry, mój piękny komentarz, ale jestem po uczeniu się matmy i czuję się nieco nieogarnięta. >.<
    PS Zapraszam też do siebie: we-die-through-the-whole-life.blogspot.com
    Pozdrawiam, Alessa :*

    OdpowiedzUsuń