12 maja 2017

THIS IS US: How we kissed 'only once'



Nasza wielka impreza przy ognisku skończyła się stosunkowo wcześnie. Tak to właśnie najczęściej bywa, kiedy zbyt długo i dokładnie coś planujesz. Ostatecznie wychodzi... tak sobie. Zostają jedynie wątpliwości, czy w ogóle był jakikolwiek sens, żeby to organizować.
Większość po kilku butelkach soju rozeszło się do domów. Luhan zasnął na wpół leżąc, opierając się o drzewo. Pozycja nie wyglądała na wygodną, ale cóż poradzić. Nie miałem siły kiwnąć palcem i jakoś nie czułem potrzeby targania zwłok przyjaciela do namiotu. Nie byłem zbyt troskliwy z natury.
Sehun zdecydowanie miał lepiej - za poduszkę robił sam Luhan.
Technicznie rzecz biorąc, zostaliśmy sami z Baekhyunem. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, wpatrując się w ogień. Atmosfera była zadziwiająco przyjemna, jak na czas spędzany z Byunem. 
Spojrzałem w gwieździste niebo, zastanawiając się, czy nie powinienem przerwać milczenia. Nim zdążyłem jednak podjąć decyzję, Baek zrobił to za mnie. 
Siedział tuż obok mnie - z łatwością więc trącił mnie ramieniem, zwracając na siebie całą moją uwagę. Przez chwilę podziwiałem jego oczy, w których teraz odbijał się płomień z ogniska. Iskry tańczyły w jego tęczówkach. Uśmiechnął się, szybko podłapując moje spojrzenie. Gdyby nie butelka soju, pewnie dawno odwróciłbym wzrok. Rzuciłbym jakimś głupim tekstem i jak zwykle, zamknął się w swojej ukochanej ochronnej bańce. Alkohol jednak zawsze dodawał mi odwagi. Z procentami w organizmie, na chwilę stawałem się dawnym sobą. Tym Chanyeolem sprzed zerwania z Yixingiem.
- O czym myślisz? - zapytał bardzo cicho, tak, żeby przypadkiem nie obudzić naszych przyjaciół. Byłem prawie pewny, że nie obudziłby ich nawet koniec świata, ale w jakimś stopniu doceniałem jego starania.
- O niczym. Podziwiam widoki - wybełkotałem pod nosem. To nie tak, że już byłem pijany i nie mogłem się wysłowić. Zwyczajnie nic mi się nie chciało. Nawet mówienie wymagało ode mnie jako takiego wysiłku. Gdyby obok był ktokolwiek inny, niż Baek, pewnie w ogóle bym się nie odzywał.
- Podobają ci się? - dopytywał, śmiejąc się pod nosem. 
- Bywały lepsze - stwierdziłem, za co zostałem pstryknięty w nos. - Nie są najgorsze - poprawiłem się, ku jego uciesze. Pociągnąłem łyk z prawie pustej już butelki. Podałem ją Baekowi, ale odmówił gestem ręki. 
- Wystarczy mi - rzucił, odwracając wzrok. 
Wzruszyłem ramionami. Znów zapadła cisza. Każdy z nas na chwilę zatopił się w swoich myślach. 
Alkohol zrobił ze mną kolejną, zadziwiającą rzecz: zacząłem się zastanawiać nad tym, dokąd zmierza nasza znajomość. Normalnie pewnie nie przejąłbym się tymi niezręcznymi momentami, na które co chwilę dzisiaj się narażaliśmy, spędzając razem stanowczo zbyt dużo czasu. Jak zwykle zniknąłbym za murem, wyglądając przez malutkie okienko raz na pół godziny, żeby skontrolować sytuację. Jednak teraz jakoś dziwnie zależało mi na tym, żeby odkryć w tym wszystkim głębszy sens. I pewnie naprawdę bym to zrobił, gdyby nie to, jak mocno szumiało mi już w głowie. Myśli uciekały, nim zdążyłem im się bardziej przyjrzeć. Próby zrozumienia nas spełzły na niczym.
- W skali od jeden do dziesięciu, jak bardzo mnie nienawidzisz? - zapytał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. - Za knucie intryg z twoim przyjacielem. Za wpychanie się między was. Za to... jaki jestem - wyliczał na palcach tuż przed swoim nosem. Dziwnie zezował na swoje dłonie, więc delikatnie odsunąłem je od jego twarzy. Odniosłem wrażenie, że cały się spiął, kiedy go dotknąłem.
- Pieprzysz głupoty, wiesz o tym? - szepnąłem, przechylając głowę, żeby lepiej go widzieć. Uciekał ode mnie spojrzeniem. - Nie nienawidzę cię.
Dlaczego wszystkim dookoła musiałem to powtarzać? To pomału zaczynało się robić nudne.
- Właściwie, to nawet całkiem cię lubię - sprostowałem. Baekhyun przez chwilę tylko wpatrywał się w swoją rękę, którą wciąż wyliczał punkty na swojej głupiej liście. - Ale jak komuś o tym powiesz, to zaprzeczę - dodałem całkiem poważnym tonem. Jeszcze tego brakowało mi do szczęścia, żeby zaczął się z tym obnosić. 
Baek wciąż wyglądał jak ktoś, komu właśnie runął cały światopogląd. Zaśmiałem się nieco głośniej, niż zamierzałem, czym chyba sprowadziłem go na ziemię. 
- Zaraz... śmiejesz się. Czy to był żart? - zapytał gniewnie. Jego nagła zmiana nastroju zbiła mnie z tropu.
- Nie. Śmieję się, bo wyglądasz głupio. A mówiłem całkiem poważnie. Lubię cię, choć często działasz mi na nerwy.
Upiłem kolejny łyk alkoholu. Było mi gorąco, choć do końca nie wiedziałem dlaczego. Przez ognisko, alkohol czy Baekhyuna?
- Chanyeol... - Lubiłem, kiedy wypowiadał moje imię.
Skrzywiłem się, wstydząc się własnych myśli. Kiedy zrobiłem się taki uczuciowy? 
Burknąłem coś pod nosem, dając mu znak, że słucham. Wzrok skupiłem na Sehunie, który oddychał spokojnie i miarowo. Kiedy spał, wyglądał jeszcze bardziej dziecięco. Nie miał tego dziwnego, poważnego wyrazu twarzy, który tak często towarzyszył mu w dzień.
Baek długo się nie odzywał.
- Wszystko w porządku? - zapytałem. Próbowałem brzmieć nonszalancko, udając, że to, co chciał powiedzieć, wcale mnie nie obchodziło. Choć obchodziło jak cholera.
- Tak, tak - od razu odpowiedział. Trochę zbyt gorączkowo, jak na niego. To znaczy, zawsze był energiczny... przy innych. Przy mnie poważniał. - Jest coś, co od ośmiu miesięcy chciałem zrobić... ale brakowało mi odwagi - wyznał. Zaczął się wiercić, jakby nagle zrobiło mu się niewygodnie.
Byłem zbyt pijany, żeby od razu załapać, o co mu chodzi. Nie zwróciłem nawet uwagi na liczbę miesięcy - wskazówkę prawie tak jasną, jak dzisiejszy księżyc w pełni. 
- Zrób to, Baek. Żyjesz tylko raz - stwierdziłem, jakoś nie specjalnie zważając na słowa. Nie wiedziałem, że  po raz kolejny przypadkiem otworzyłem przed nim drzwi.
Czy gdybym wtedy o tym wiedział... czy coś by się zmieniło?
Prawdopodobnie nie.
- Co... jeżeli to jest w pewnym sensie przekroczeniem granicy? - zapytał. Zaczął błądzić dłonią wokół swojej twarzy. Przejechał palcami po dolnej wardze, po czym delikatnie przygryzł kciuk. Trochę zbyt długo wpatrywałem się w jego usta, więc szybko odwróciłem wzrok. 
- Jeżeli w grę wchodzi twoje szczęście, to... pieprzyć granice - rzuciłem rzeczowym tonem, choć moje słowa nie brzmiały zbyt poważnie. 
Zebrało mi się na wspomnienia. W głowie zobaczyłem kilka nieprzyjemnych obrazów, które automatycznie popsuły mi humor. Może czasem nie warto przekraczać granicy, nawet jeżeli dzięki temu na chwile będziemy szczęśliwsi? Radość szybko znika. Życie to menda.
Poczułem na sobie wzrok Baekhyuna. Zadziwiające, że chwilowe skrzyżowanie z nim spojrzeń sprawiło, że wspomnienia ulotniły się, jak niechciane obłoki dymu. W jego oczach wciąż tańczyły iskry. Rozchylił delikatnie usta. Obserwowałem, jak zwilża wargi językiem. 
- Pieprzyć granice? - bardziej zapytał, niż oznajmił, zanim złączył nasze usta w dość długim, ale zadziwiająco statycznym pocałunku. 
Z początku byłem zbyt zdziwiony, by cokolwiek zrobić czy jakkolwiek odpowiedzieć na ten dziwnie przyjemny gest. To jak nasze usta idealnie do siebie pasowały, było całkiem miłym zaskoczeniem. Jakbyśmy właśnie odnaleźli dwie zaginione części układanki. Baek smakował alkoholem i truskawkami. Pachniał jak trawa cytrynowa połączona ze świeżą miętą. Pocałunek był przyjemny - nie atakował mnie, pomimo swojej stanowczości. 
Niestety źle zinterpretował moją bezczynność. Odsunął się ode mnie. Spuścił głowę, jakby naprawdę żałował, że zebrał się na odwagę. Ja nie żałowałem, więc dlaczego on miałby...? Czułem, że w jakiś sposób go zawiodłem. I wcale nie było mi z tym dobrze.
- Przepraszam, nie powinienem. Ta granica... dawałeś mi jasne sygnały, że ty nie... - próbował się wytłumaczyć. Miał przyjemny dla uszu dziwnie ochrypły głos. 
Przyglądałem mu się w ciszy. Sam nie do końca wiedziałem, co czuję, ale... chyba tego chciałem. Chciałem całować Byun Baekhyuna, smakować jego ust, czuć na skórze jego rozgrzany oddech. Dawno nie byłem z nikim tak blisko. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo tego potrzebuję. Baek wzbudził we mnie uczucia, o których istnieniu już dawno zapomniałem. Choć postanowiłem sobie, że na razie nie będę budował z nikim bliższych relacji... czułem, że dla Baeka mogłem zrobić wyjątek, bez wyrzutów sumienia. Ten jeden raz... zrobić wyjątek.
- Baek... - Siedzieliśmy dość blisko siebie, więc z łatwością mogłem mruczeć mu do ucha. Wzdrygnął się, kiedy źle oceniłem odległość i przypadkowo musnąłem ustami jego rozpaloną skórę. - Tylko raz... - szepnąłem zgodnie ze swoim postanowieniem.
Spojrzał na mnie kątem oka. Z tej perspektywy dokładnie widziałem, jak ciężko przełyka ślinę. Wyglądał, jakby walczył sam ze sobą. Pomogłem mu podjąć decyzję, opuszkami palców dotykając jego policzka i delikatnie zmuszając go, do odwrócenia się w moją stronę. Przez chwilę w milczeniu podziwiałem jego urodę. Na chwilę przymknął powieki. Kiedy otworzył oczy, wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił. Nie był już ostatnią ofiarą losu, niszcząca się od środka, za przekroczenie cholernej granicy. Teraz wyglądał... zadziornie. 
Przeczuwałem, że w jego ślicznej główce właśnie powstawał jakiś złowieszczy plan, ale średnio mnie to obchodziło. Nic mnie już nie obchodziło tak bardzo, jak jego usta. 
- Baek - znów zacząłem.
Lekko podniósł się z miejsca, wyjął mi z ręki butelkę z resztką soju i odstawił ją na bok. Nie minęła chwila, a już wygodnie siedział okrakiem na moich kolanach, palcami delikatnie błądząc po mojej twarzy. Kiedy jego dłoń ulokowała się na mojej szyi, niepewnie zerknąłem w stronę naszych śpiących przyjaciół. Baekhyun odszukał moje spojrzenie i znów złączył nasze usta w pocałunku. Choć tym razem to ja chciałem być inicjatorem, Baek przejął kontrolę. Mruknąłem cicho, kiedy poczułem, jak wplata palce w moje włosy. Pogłębiłem pocałunek, kompletnie zatracając się w chwili.

Samotność ma swoje plusy, ale nic nie pobije tego uczucia bliskości.






1 komentarz: